FLESZ - Piotr Czopek o bezpieczeństwie energetycznym

Uchodźcy z Ukrainy są objęci w Polsce darmową pomocą medyczną. Bezpłatnie mogą także wykonać test w kierunku koronawirusa oraz zaszczepić się przeciwko COVID-19 w dowolnym punkcie, a cała procedura jest maksymalnie uproszczona. To bardzo ważne, bo wraz z napływającą falą uciekających do naszego kraju może wrócić zagrożenie chorobami zakaźnymi, z którymi poradziliśmy sobie dzięki programom szczepień.
- Rzeczywiście, poziom wyszczepienia na Ukrainie jest bardzo niski, bo oscyluje w granicach 34 proc., jeśli chodzi o COVID-19. Niestety, kuleją też tam inne szczepienia. Badania wskazują, że w grupie 6-latków zaszczepionych jest tylko nieco ponad 30 proc. Musimy być zatem przygotowani na to, że różne choroby, o których my już zapomnieliśmy, będą do nas zawlekane – mówi nam dr Lidia Stoprya, specjalistka chorób zakaźnych oraz szefowa Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Dlatego też we wtorek 8 marca MZ podjęło także decyzję, że dzieci i młodzież do 19. roku życia, które na terenie Polski będą przebywać dłużej niż trzy miesiące, zostaną objęte obowiązkiem szczepień ochronnych zgodnie z obowiązującym w naszym kraju harmonogramem. Dla pozostałych osób szczepienia są dobrowolne.
Lekarze uspokajają: po szczepieniu jesteśmy bezpieczni
Cześć Polaków zaczyna się już teraz zastanawiać, czy jeżeli będą miały kontakt z osobami niezaszczepionymi, mogą się zarazić. Lekarze uspokajają i rozwiewają wątpliwości
- To, co jest bardzo istotne do podkreślenia to to, że my sami nie powinniśmy zachorować, jeśli jesteśmy zaszczepieni. Szacuje się, że po przechorowaniu ostatniej fali w Polsce, mamy odporność przeciw COVID-19 na poziomie 90 proc. Realnymi chorobami zakaźnymi, które u nas mogą się pojawić, jest także krztusiec i odra. Tu jednak działa taki sam mechanizm. Jeśli przyjedzie ktoś chory, a my sami jesteśmy zaszczepieni - to nas nie zarazi. Absolutnie nie możemy traktować uchodźców jako potencjalne źródło zakażeń. Nawet jeśli oni są mało wyszczepieni, to my - w momencie gdy mamy zbudowaną odporność - jesteśmy bezpieczni. Priorytetem jest jednak przekonywanie uchodźców, żeby również się szczepili - tłumaczy dr Stopyra.
Czy grozi na powrót gruźlicy?
Choć na Ukrainie szczepienia dzieci i młodzieży, podobnie jak w Polsce, są obowiązkowe, program szczepień od co najmniej kilkunastu lat jest pogrążony w kryzysie, czego skutkiem była przed kilku laty gwałtowna epidemia odry, problemem są również zachorowania na gruźlicę.
- Wiemy, że Ukraina jest dosyć mocno zagruźliczonym krajem, dlatego też przygotowujemy się na jeden z możliwych scenariuszy, że wraz z napływem uchodźców coraz więcej przypadków tej choroby zacznie pojawiać się także u nas. Zdajemy sobie również z tego sprawę, że są to takie przypadki, z którymi w Polsce od lat nie mieliśmy już do czynienia. Zalecałbym jednocześnie stosowania zabezpieczeń tożsamych, jak w przypadku COVID-19, tj. maska, dystans, dezynfekcja – wyjaśnia Krzysztof Grzesik, dyrektor Małopolskiego Szpital Chorób Płuc i Rehabilitacji im. Edmunda Wojtyły w Jaroszowcu.
Dodaje również, że w ostatnim czasie prowadził rozmowy z wiceministrem zdrowia Miłkowskim na temat dopuszczenia w Polsce do bezpośredniego obrotu leków najnowszej generacji w leczeniu gruźlicy.
- Mamy nadzieję, że taka decyzja zapadnie w najbliższym czasie. To ważne m.in. dlatego, że leki te są dopuszczone do użytku w Ukrainie i aby potencjalni chorzy, którzy przyjadą do nas, również mogli dalej kontynuować terapię w Polsce. Do tej pory nie było takiej potrzeby, bo stosunkowo niewielu Polaków potrzebowało leczenia tym preparatem. Obecnie testujemy detektory firmy ML System, które w wydychanym powietrzu mogą "zobaczyć" zarówno wirusa COVID-19, jak i prątka gruźlicy. Pierwsze wyniki są bardzo zadowalające – podkreśla dyrektor Grzesik.