Kilka dni temu na proflu facebookowym Domu Zwierzynieckiego, zamieszczono post o zaginięciu kota Włodka. Zwierzak lubi zwiedzać okolice i jest ciekawy świata. Jak każdy kot, chadza własnymi ścieżkami. Tym razem, napędził muzealnikom niezłego stracha - kota nie widziano od ubiegłego piątku. Temperatura na zewnątrz gwałtownie spada, a Włodek to domator.
Dom Zwierzyniecki apelował o sprawadzanie piwnic, garaży i altanek. "Nie zawsze odpowie na wołanie, trzeba trochę poszuszczeć i spróbować, czy się go nie wykurzy z zakamarków." - napisano w jednym z postów. Pracownicy muzeum rozwieszali ulotki w okolicy, wpadli nawet na pomysł zorganizowania psa tropiącego, który odnalazłby zgubę. W niedzielę do muzeum trafiła informacja, że "czarny puchaty kot był widziany w okolicy ul. Wodociągowej, Diabelskiego Mostu, przystanku autobusu nr 100".
We wszystkich wstąpiła nadzieje, ale niepewność trwała jeszcze dwa dni. Dopiero dzisiaj w nocy Włodek się odnalazł. Wrócił do Domu Zwierzynieckiego cały i zdrowy. Od razu został nakarmiony i ogrzany. Zwierzaka znalazła mieszkanka jednej z kamienic, sąsiadujących z muzeum. Włodek od rana siedzi na ulubionym parapecie okna. Kto wie, może dla niego była to tylko niewinna przygoda?
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Koniec z plastikiem - za 3 lata będzie nielegalny