Na naszym osiedlu jest coraz więcej szczurów - skarżą się mieszkańcy Starej Huty, chrzanowskiego osiedla domków jednorodzinnych.
- Zwykle wyłaziły nocą, a teraz za dnia można je spotkać. Ostatnio widziałam przez okno, jak szedł sobie ulicą, tuż koło mojego podwórka - opowiada pani Krystyna z ulicy Orzeszkowej.
W przyziemiu domu coraz częściej słyszy chrobotanie w rurach. Boi się, że w końcu jakiś szczur wyjdzie z kanalizacji do domu.
Jedna z sąsiadek pani Krystyny już ma intruza u siebie. Wszedł przez okno znajdujące się
na wysokości metra od ziemi. Kobieta zastanawia się, jak przegonić go z domu.
Ulica Porazińskiej. Tu na jednym z przydomowych ogródków w kilku miejscach opadł libet, położony zaledwie cztery miesiące temu. Właściciel zgłosił reklamację firmie kładącej kostkę. Fachowcy zdjęli płytki. Okazało się, że szczury, zwłaszcza w rejonie studzienki kanalizacyjnej, wykopały pod libetem nory i tunele.
Walkę z gryzoniami stoczyła już jedna z mieszkanek pobliskiej ul. Wańkowicza. Intruza zobaczył
u siebie w przedpokoju mieszkaniec ul. Iwaszkiewicza. Zdaniem niektórych mieszkańców Starej Huty szczury mogły się tu przemieścić z rejonu pobliskiej drogi wojewódzkiej, czyli ul. Oświęcimskiej, gdzie trwają prace przy kanalizacji.
- Nie sądzę - uważa Jerzy Chrząszcz, wiceprezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Wodociągów
i Kanalizacji w Chrzanowie. - Szczury nie żerują w głównej sieci czy kolektorach, ale najczęściej
w urządzeniach przykanalikowych - tłumaczy.
Chodzi o przydomowe przyłącza kanalizacyjne.
Jerzy Chrząszcz jest prawdziwą kopalnią wiedzy o tych gryzoniach. Nie tylko sporo czytał
o szczurach, ale i... osobiście je tępił.
Pochodzi z Poręby Żegoty, podalwernijskiej wsi. Kiedyś działała tam tuczarnia. Zalęgły się w niej szczury.
- Gdy potem zamknięto tuczarnię, we wsi mieliśmy prawdziwą plagę tych gryzoni - wspomina .
Nie wystarczyło położyć raz trutkę do jedzenia.
- Zjadły ją dwa szczury i zdechły, więc reszta już tego nie tknęła, bo to mądre zwierzęta. Zatem podkarmialiśmy je normalnym jedzeniem przez dwa tygodnie i znowu położyliśmy trutkę. Wtedy zdechło już z 15 szczurów - opowiada.
Przestrzega, że szczur to wyjątkowo sprytne zwierzę. Potrafi wejść do domu przez muszlę klozetową nawet na ósmym piętrze.
- Tak stało się u mnie w mieszkaniu w Krakowie. Szczur zdołał unieść pokrywę muszli toaletowej,
na której stał płyn. Obudził nas w nocy odgłos spadającej butelki z płynem - relacjonuje Jerzy Chrząszcz.
Co radzi mieszkańcom Starej Huty?
- Szczury idą tam, gdzie mają żer. Więc jeśli wylewamy do muszli klozetowej resztki zupy, to sami zachęcamy gryzonie - ostrzega.
Podobnie dzieje się, gdy resztki jedzenia wyrzucane są do kompostowników w ogródkach. Już sam zapach przyciąga gryzonie.
Część mieszkańców ze Starej Huty zastanawia się nad wystąpieniem do magistratu z pismem
o przeprowadzenie akcji odszczurzania na ich osiedlu. Sęk w tym , że taka akcja była już przeprowadzana w całej gminie w marcu tego roku. Następna będzie jesienią. Magistrat zawiadamia o niej poprzez ogłoszenia w prasie, na afiszach, śle informacje do rad sołeckich i osiedlowych. Koszty deratyzacji ponosi właściciel nieruchomości. To on jest zobowiązany wystawić trutkę.
- Kolejną akcję planujemy w październiku. Mniej więcej miesiąc wcześniej ogłosimy jej termin
- informuje Danuta Grzesiak, naczelniczka wydziału gospodarki komunalnej w chrzanowskim magistracie.
Mieszkańcy mogą wystąpić do urzędu o przyspieszenie jej terminu. Mogą też sami, bez czekania
na gminną akcję, wystawić trutkę.
Tyle tylko, że punktowe odszczurzanie, na dodatek przeprowadzane w różnych terminach, daje tylko połowiczny efekt.
Gdy jeden właściciel domu wystawia trutkę, gryzonie przenoszą się do sąsiada lub wędrują
na sąsiednią ulicę. Sens mają więc tylko masowe akcje.
W przeciwnym razie walka ze szczurami staje się przysłowiową walką z wiatrakami...