Artur Ligęska w arabskim więzieniu przebywa od dziewięciu miesięcy. Początkiem stycznia został wezwany przed sąd w Abu Zabi, gdzie usłyszał zarzut posiadania i zażywania narkotyków, do czego się nie przyznaje.
- Oskarżenie nie wskazało żadnych dowodów, nie powołano żadnych świadków ku temu. Obrona w oparciu o dokumenty policji potwierdziła zarówno brak narkotyków w moim organizmie, jak również przy mnie. Jednocześnie wskazując na niejasności w śledztwie zwróciła się do sądu o odrzucenie wniosku w całości - mówi w nagraniu Ligęska. Sąd po około dziesięciu minutach rozprawę zamknął i odłożył ogłoszenie wyroku na 28 stycznia.
- Szedłem na salę pełen optymizmu, bo myślałem, że za chwilę będę wolny. No niestety, po pięciu sekundach usłyszałem tylko i wyłącznie dwa, dosłownie dwa słowa od sędziego: „Artur, dożywocie”. Sędzia nawet nie popatrzył się na mnie i kazano mi wyjść - relacjonuje.
Ligęska wyleciał do Dubaju w październiku 2017 roku po tym, jak w Polsce popadł w kłopoty finansowe, na które nałożyły się również problemy w życiu prywatnym.
- W Emiratach szybko odzyskiwałem siły, wiarę w siebie, budowałem życie od nowa - zdradził we wcześniejszym nagraniu, opublikowanym w listopadzie na Youtube.
Gdy w kwietniu 2018 roku chciał wylecieć do Europy, nie wypuszczono go z Emiratów i cofnięto z lotniska. Wieczorem został zatrzymany i aresztowany przez policję pod zarzutem związku z narkotykami. Trafił do więzienia w Abu-Zabi, gdzie przez ponad pół roku miał być przetrzymywany w nieludzkich warunkach, w izolatce o wielkości czterech metrów kwadratowych. Jego los miał poprawić się dopiero początkiem grudnia po tym, jak sytuację Artura Ligęski nagłośnili w Polsce jego bliscy i znajomi. W sprawie obywatela Polski osobiście interweniował konsul RP w Abu-Zabi oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Mężczyzna ma kontakt z rodziną, może też zażywać leki, do których wcześniej praktycznie nie miał dostępu.
- Ze względu na tragiczną sytuację w jakiej znalazł się Artur oraz niezrozumiały tok spraw sądowych w Emiratach, jedyną możliwością udzielenia mu pomocy jest zatrudnienie prywatnego adwokata i odwołanie się od wyroku. Jako grupa przyjaciół i znajomych Artura postanowiliśmy zorganizować zbiórkę pieniędzy na adwokata w Emiratach, aby wesprzeć jego rodzinę w tej dramatycznej dla nich sytuacji. Chcemy uzbierać chociaż część tych pieniędzy, aby Artur będąc tam od tylu miesięcy całkiem sam, nie tylko poczuł, ale i uzyskał realne wsparcie - pisze na portalu zrzutka.pl Agata Bonter, znajoma Artura Ligęski.
W sprawie dębiczanina kolejny raz głos zabrał Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. Zaapelował on do szefa MSZ Jacka Czaputowicza, aby ten podczas odbywającej się w Warszawie konferencji bliskowschodniej poruszył podczas rozmów z delegacją Zjednoczonych Emiratów Arabskich temat skazania Artura Ligęski.
MSZ w odpowiedzi na przesłane przez nas pytania zapewnia, że: „sprawa obywatela polskiego jest znana konsulowi RP w Abu Zabi, który jest w stałym kontakcie ze skazanym jak również w ramach przysługujących kompetencji podejmuje stosowne działania przewidziane przepisami polskimi i emirackimi oraz monitoruje stan sprawy”.
Tłumacząc się... ochroną danych osobowych oraz dobrem postępowania, resort nie udziela jednak szczegółowych informacji na ten temat.
- Cały czas jestem przy zdrowych zmysłach i mam siły jak nigdy dotąd. Dziewięć miesięcy w arabskim więzieniu nauczyły mnie cierpliwości i pokory. Z Bogiem w sercu będę walczyć o wolność. Postanowiłem wnieść wniosek o apelację. Nie ma w moim sercu, ani w moim umyśle zgody na jakikolwiek wyrok w oparciu o tak zwane tajemnicze źródło. Póki co trwam i... wytrwam - zapowiada Ligęska.
Jeśli uda mu się wydostać z więzienia i wrócić do Polski, w kraju i tak będzie musiał stawić się przed wymiarem sprawiedliwości. Postępowanie w związku z podejrzeniem przywłaszczenia majątku o wartości kilkuset tys. zł prowadzi przeciwko niemu m.in. prokuratura w Dębicy.