- Moja córka jeszcze nie jest gotowa pójść do szkoły. Myślę, że w przedszkolu i w środowisku, które zna, lepiej przygotuje się do pierwszej klasy - uważa Katarzyna Piechnik, mama sześcioletniej Igi Krzysztoń, która uczęszcza do Miejskiego Przedszkola nr 14 w Nowym Sączu. Zdecydowała, że córka będzie uczyć się dalej w przedszkolnej zerówce.
Podobną decyzję podjęła większość rodziców pięcio- i sześciolatków, które chodzą do miejskich przedszkoli. A to oznacza, że dla młodszych dzieci pozostało niewiele miejsc. Jak nas informuje Józef Klimek, dyrektor Wydziału Edukacji w Nowym Sączu, w ośmiu miejskich przedszkolach zwolniły się jedynie 92 miejsca.
- W pierwszej kolejności musimy zapewnić je sześciolatkom oraz chętnym pięcio- i czterolatkom - wyjaśnia Klimek, przyznając, że dla trzylatków w takiej sytuacji może ich zabraknąć. Ubolewa, że tak wielu rodziców, których dzieci mogłyby pójść do szkoły, zdecydowało się pozostawić je w przedszkolu.
- Nikogo jednak nie możemy przymuszać. Ewentualnie przekonywać - zaznacza Józef Klimek. Jego zdaniem pozostawienie dziecka w przedszkolu nie zawsze sprzyja jego edukacji. - Decyzja należy jednak do rodziców. Nam zależy na dobru dzieci - podkreśla.
Renata Mrówka, mama 5,5-letniej Kamilki, byłaby nawet gotowa posłać córkę do zerówki w szkole, ale nikt jej nie zagwarantuje, że mała będzie uczyć się z dziećmi z tego samego rocznika. - Nie przekonują mnie mieszane grupy dzieci w wieku pięciu i sześciu lat. Rok w życiu malucha to epoka.
Podkreśla również, że przedszkole jest wygodniejszym rozwiązaniem dla pracujących rodziców. Dziecko może w nim przebywać do późnych godzin popołudniowych.
Nabór do przedszkoli niepokoi teraz rodziców trzylatków. - Zapisałam syna do miejskiego przedszkola w pobliżu domu, ale okazuje się, że jest tam tylko 18 wolnych miejsc i sterta podań - mówi Agnieszka Mirek-Smoleń, mama trzyletniego Piotrusia. Dodaje, że w pobliskim niepublicznym przedszkolu sytuacja też nie jest lepsza. - Trafiłam na listę rezerwową - mówi.
Józef Klimek zauważa, że rodzice trzylatków mogą skorzystać z oferty oddziałów przedszkolnych, które funkcjonują przy każdej ze szkół podstawowych. One jednak zapewniają tylko pięciogodzinną opiekę. - To bardzo dobra propozycja, ale niestety nie dla matek pracujących na pełen etat - zauważa pani Agnieszka.
Mniejsza liczba dzieci gotowych uczyć się w szkołach rodzi również zagrożenie utraty pracy przez nauczycieli. Na przykład w Szkole Podstawowej nr 8 będzie tylko jedna klasa pierwsza, podczas gdy w ubiegłym roku było ich cztery. Józef Klimek nie wyklucza czarnego scenariusza. Ma jednak nadzieję, że zwiększy się liczba maluchów w szkolnych oddziałach dla przedszkolaków. Będą tam mogli pracować dotychczasowi nauczyciele z klas 1-3.