https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szklarze to już ginąca profesja

Lech Klimek
W małym zakładzie przy Rzeźniczej pracuje jeden z ostatnich szklarzy w mieście. Trudna sytuacja na rynku wymusiła poszerzenie asortymentu, powstała mała galeria obrazów.

Miejsce nie jest reprezentacyjne, ulica Rzeźnicza całkiem na uboczu. Tu właśnie znajduje się jeden z ostatnich bastionów ginącego fachu. Szklarz. Gospodarzem tego miejsca jest Antoni Chrząścik. W swoim małym zakładzie kultywuje rodzinne tradycje. - Tato, Eugeniusz Chrząścik, otworzył zakład pod koniec lat 50. ubiegłego wieku, jeden z pierwszych w mieście - opowiada Antoni Chrząścik - to był w sumie niewielki zakładzik przy ulicy Mickiewicza pod numerem 13. Ta 13 okazała się całkiem szczęśliwa dla Chrząścików, zakład przetrwał w tamtym miejscu wiele zawirowań historii, trwał tak blisko 60 lat do 2012 roku.- Te wszystkie lata, kiedy tato razem z mamą prowadzili zakład, to nie była bajka - kontynuuje Antoni. - To może potwierdzić każdy rzemieślnik. Prywaciarz był wrogiem państwa, które koniecznie chciało nad wszystkim panować - dodaje. Braki zaopatrzenia wymuszały maksymalne poszerzenie asortymentu usług. W zakładzie szklarskim robiono też ramy do obrazów, zdjęcia nagrobkowe w sumie wszystko, co tylko choć w małym stopniu pasowało do profilu zakładu.

- Razem z braćmi pomagaliśmy rodzicom - mówi Chrząścik - nawet nie wiedzieliśmy, że to, co traktowaliśmy jak zabawę, było tak naprawdę nauką zawodu - dodaje. Antoni w młodości, jak sam przyznaje, nie myślał, że rzemiosło będzie jego drogą życia. Chodził do budowlanki, został technikiem budownictwa. Był też gitarzystą i frontmanem rockowej kapeli. Prowadził dyskoteki w wielu miejscach Gorlic. - Po szkole zdawałem na AWF, niestety, nie udało mi się to w pierwszym terminie - mówi - w drugim już nie miałem jak zdawać, bo upomniało się o mnie Ludowe Wojsko Polskie i na dwa lata wylądowałem w kamaszach - kontynuuje. Gdy siedząc w zakładzie Antoni wspomina tamte czasy, łezka nostalgii kręci się w oku. Rozmowa raz po raz zbacza ze swego głównego tematu w kierunku wspomnień z życia Gorlic tamtych czasów.

Po powrocie z wojska Antoni przez kilka lat pracował na tak zwanym państwowym. W roku 1988 jego rodzice zaproponowali mu przejęcie zakładu. Z formalnego punktu widzenia było to dość proste, Antoni posiadał papiery czeladnicze uzyskane jeszcze w czasie nauki w technikum budowlanym. Fach znał. Dziecięce zabawy w warsztacie przyniosły dobre efekty, potrafił w zasadzie wszystko to, co przekazał mu w dzieciństwie tato. Brat Kazimierz pracował wtedy jako szklarz w spółdzielni mieszkaniowej. Antoni po krótkim zastanowieniu uznał, że to będzie dobra decyzja. - Gdy przejmowałem zakład, rynek był nienasycony, klientów było bardzo dużo - mówi Chrząścik - okna, drzwi, obrazy, ramy do obrazów, na wszystko byli chętni. Główną bolączką było zaopatrzenie, gospodarka niedoborów niby była w swym schyłkowym stadium, ale jeszcze trochę trwała - relacjonuje Antoni. - To brzmi nieprawdopodobnie teraz, ale jest jak najbardziej prawdziwe - z uśmiechem zdradza tajniki zaopatrzenia w szkło - można je było kupić w składach budowlanych, ale było drogie, więc kupowaliśmy w państwowych spółdzielniach razem z robocizną, a cena była i tak na tyle atrakcyjna, że nasi klienci dostawali dobry i tani produkt.

Przełom lat 80. i 90. w zasadzie nic nie zmienił w działaniu zakładu. Ale zmiany były nieuniknione. Nowe technologie w produkcji okien i drzwi zmniejszyły zapotrzebowanie na klasyczne usługi szklarskie. Największą jednak zmianą, jaką przeszedł zakład założony przez seniora rodu Chrząścików, była lokalizacja. W 2012 roku budynek na Mickiewicza pod 13 wystawiony został na sprzedaż, a cena, jaką trzeba było za niego zapłacić, była zbyt wygórowana jak dla Antoniego. - Miałem obok rodzinnego domu na Rzeźniczej kawałek działki i tam postanowiłem postawić nowy zakład - mówi Antoni. Przenosiny odbyły się sprawnie, choć jak, nie kryjąc uśmiechu, powiedział Chrząścik - początkowo klienci trochę błądzili, bo na szybie starego zakładu wisiała kartka z datą przenosin, dziwnym zbiegiem okoliczności ta data zbieżna była z nazwą jednej z gorlickich ulic i tam mnie szukali. Potem pojawiła się na tej samej szybie druga kartka z adresem sklepu, który też się przenosił i klienci pod tym drugim adresem też mnie poszukiwali. Teraz wszystko jest już w najlepszym porządku, kto potrzebuje wstawić szybę w drzwi lub szybę w okno starego typu, wie, gdzie mnie szukać - kończy opowieść o przenosinach.

A jak teraz wygląda praca, czy to jest zajęcie, które umożliwia godne życie? - Pracuję sam, więc moje koszty są jednostkowe, pracy mam na tyle, że mogę z tego spokojnie utrzymać rodzinę - odpowiada Antoni - to, że kiedyś tato podjął decyzję o poszerzeniu asortymentu usług, też jest nie bez znaczenia. Ja poszedłem jeszcze krok dalej, zająłem się naprawą i konserwacją obrazów. Miałem to szczęście, że moim kuzynem był nieżyjący już niestety chyba najwybitniejszy lokalny malarz Romek Raczek - kontynuuje. - To dzięki jego radom i podpowiedziom zdobyłem podstawowe umiejętności w tej dziedzinie. Oczywiście Antoni nie zajmuje się taką prawdziwą konserwacją, jaka odbywa się w specjalistycznych pracowniach, to bardziej czyszczenie, czasem podklejanie obrazów czasem drobne retusze bez ingerencji w ich fakturę. Na ścianach zakładu wisi bardzo dużo obrazów i dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że to coś w rodzaju galerii, w której można kupić obraz. Chrząścik z nieukrywaną satysfakcją oprowadza mnie po tej minigalerii. - Tak, to moja kolejna innowacja, sprzedaję obrazy, różne, współczesne i te starsze, mam też kilka swoich ulubionych, choćby wiszące w biurze pejzaże Romka, których nie sprzedam - mówi.

Już na sam koniec pytam, czy ma następcę? - No cóż, to nie takie proste, syn studiuje mechatronikę i chyba to go najbardziej pociąga, ale jak sam przyznaje, nigdy nic nie wiadomo - z dumą w głosie odpowiada Antoni. - Ja jeszcze kilka lat popracuję, może nawet kilkanaście, a jak będę odchodził na emeryturę, to dopiero wtedy się okaże, czy będzie następny szklarz Chrząścik.

Wybrane dla Ciebie

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska