- Ostatni dzwonek na uratowanie tego pojedynku, moim zdaniem, wybrzmiał. Zbyt długo trwa cały incydent i przekomarzanie się o wirtualne wpływy ze sprzedaży wydarzenia w usłudze pay-per-view. Wreszcie trzeba było powiedzieć głośno, że nie stać nas na zapłacenie astronomicznych gaż, zwłaszcza Arturowi Szpilce - mówi Tomasz Babiloński, szef grupy Babilon Promotion i współpromotor Krzysztofa Zimnocha, obrazując żądania 24-letniego pięściarza z Wieliczki. - Chodzi o podobną kwotę, jaką w ostatniej walce miał w kontrakcie mistrz świata Giennadij Gołowkin (400 tysięcy dol. - przyp. AG), pojedynek odbył się w słynnej Madison Square Garden, a transmitowała go telewizja HBO.
Inną optykę przedstawia główny "winowajca" i zastrzega, że nawet podawana w mediach gaża 900 tysięcy złotych jest przesadzona. - O szczegółach nie chcę mówić, ale zapewniam, że interesuje mnie niższa kwota - twierdzi Szpilka i tłumaczy, że w sprawie niedoszłej konfrontacji z Zimnochem należy wyodrębnić dwa wątki.
Pięściarz deklaruje, że zarobki zeszłyby na dalszy plan, gdyby Polsat zdecydował się pokazać walkę w otwartym kanale. - Wówczas rozmowa byłaby zupełnie inna, zgodziłbym się na dużo mniejsze pieniądze, a i tak cieszyłbym się bardziej, bo więcej osób zobaczyłoby moje zwycięstwo - argumentuje Szpilka.
W odniesieniu do płatnego systemu pay-per-view niepokonany pięściarz z Wieliczki odwołuje się do sukcesu gali Polsat Boxing Night z walką wieczoru Andrzeja Gołoty i Przemysława Salety, gdy dostęp do usługi wykupiło 120 tysięcy widzów. - To blisko pięć milionów złotych, więc i tym razem w puli znalazłyby się wielkie pieniądze. Chcę zagwarantować sobie wypłatę od zysków i nie dam się oszukać. Poza tym pojedynek z Zimnochem nie ma żadnego aspektu sportowego, więc dlaczego miałbym nie skorzystać przynajmniej finansowo? - pyta Szpilka.
Szerzej na problem dotyczący wielu polskich zawodowców młodego pokolenia patrzy Babiloński. - Wielu chłopakom woda sodowa zaczyna uderzać do głowy. Trzeba zareagować, bo niedługo nie będzie nas stać, żeby organizować im walki. Jeśli się nie opamiętają i nie przestaną bujać w obłokach, być może trzeba będzie postawić na innych zawodników. To przykre, ale jest w tym też trochę winy naszej, promotorów, bo rozpieściliśmy ich do granic - uderza się w pierś szef Babilon Promotion.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+