- Mamy dwóch doskonałych lekarzy specjalizujących się w chemioterapii nowotworów, z których jeden już ma, a drugi kończy specjalizację z onkologii klinicznej. Niedawno zatrudniłem hematologa - zaznacza Krzysztof Kłos, dyrektor chrzanowskiego szpitala.
Podobne centra onkologiczne funkcjonują w Krakowie, Tarnowie, a od roku w Nowym Sączu. Chrzanowski wypełniłby lukę w subregionie Małopolski zachodniej.
Aktualnie w lecznicy funkcjonuje oddział chemioterapii. Chorzy z nowotworami leczeni są także na oddziałach chirurgii onkologicznej i neurologicznej. - Potrzeba jednak profesjonalnej bazy, która pozwoli nam leczyć pacjentów na miejscu, bez konieczności odsyłania ich do ośrodków w Krakowie czy na Śląsku - zaznacza Kłos. Przy szpitalu trzeba zbudować tzw. bunkier, w którym staną urządzenia wytwarzające silne promieniowanie. - Musimy kupić co najmniej dwa akceleratory liniowe, czyli urządzenie wytwarzające promieniowanie elektromagnetyczne służące do naświetlania pacjentów. Koszt jednego to około 8 mln zł - zaznacza Kłos dodając, że jeden taki akcelerator powinien być zapewniony na co najmniej 250 tys. mieszkańców.
Marek z Chrzanowa trzy lata temu dowiedział się, że ma raka kości. Wykryli go brytyjscy lekarze, gdy zemdlał tam na środku ulicy i został przewieziony do szpitala.
- Po kilku chemioterapiach i wycięciu guza uznano, że jestem zdrowy - opowiada Marek. Szczęście nie trwało jednak zbyt długo, bo przed rokiem, gdy wrócił do kraju, zaczęły się nawroty. - W krakowskim szpitalu wyznaczyli mi półroczny termin. Bałem się, że nie doczekam - opowiada chrzanowianin.
Pieniądze, które zarobił za granicą, zamiast na wymarzony samochód, przeznaczył na wizyty w prywatnej klinice w Krakowie. - Za jedną płacę 800 złotych. Jak na razie odbyłem takich sześć. Czy wyleczą? Modlę się, by tak - wyznaje mężczyzna.
Gdy w Chrzanowie powstanie centrum onkologii, mieszkańcy będą mieli zapewnioną profesjonalną opiekę na miejscu. - Oczywiście w skomplikowanych przypadkach, w których chemioterapia nie działa i trzeba na przykład przeszczepić szpik kostny, wówczas nie obejdzie się bez podróży do słynących z takiego leczenia placówek. Z większością przypadków na pewno sobie jednak poradzimy - zaznacza Kłos.
W 2002 r. centrum onkologii klinicznej otwarto w Tarnowie, a w ubiegłym roku - w Nowym Sączu. Razem z tym krakowskim rocznie przyjmują prawie 11 tysięcy pacjentów ze zdiagnozowanym nowotworem.
Za budowę centrum trzymam kciuki ze wszystkich sił!
Z Anną Czyż, szefową Amazonek z Chrzanowa, rozmawia Magdalena Balicka
Mocno Pani trzyma kciuki, by centrum onkologi klinicznej powstało w Chrzanowie?
Z całych sił! To oznacza krótsze terminy zabiegów dla naszych pacjentów, kompleksową obsługę na miejscu, a przede wszystkim mniejsze koszty związane z dojazdami na Śląsk czy do Krakowa.
Ile chrzanowian leczy się w tej chwili na nowotwór?
Setki. Zrzeszonych Amazonek mamy wprawdzie tylko 40, jednak kilka razy więcej przychodzi do nas sporadycznie. To kobiety, które nie dojrzały jeszcze do tego, by pogodzić się z chorobą i wstydzą się do niej przyznać przed innymi.
Takie centrum zwiększy ich szanse na wyleczenie?
Na pewno. W walce z rakiem, oprócz wsparcia bliskich i wiary w wygraną, najważniejszy jest czas. Im szybszy termin, tym większe szanse.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+