https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka politycznego podrywu

Przemek Franczak
`                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `                                                                                                                                                                                                                                                                                                         `
` ` ` ` Andrzej Banaś
Bardzo lubię te odkrywcze diagnozy społeczne tworzone na podstawie wyników wyborów. "Wysokie poparcie dla Pawła Kukiza pokazuje, że do głosu dochodzi pokolenie buntu, antyestablishmentowe, rozczarowane polską sceną polityczną". Doprawdy? Ja bym zaryzykował tezę, że chwytliwe hasło "oderwijmy polityków do koryta" ma się nieźle od 25 lat, zatem nihil novi.

Kukiz nie pierwszy na nim wypłynął, zgarnął niezadowolonych i głosujących dla hecy, zresztą nie bez pomocy mediów. Jak na ironię również tych, które nazywa reżimowymi. Nazwisko robiło swoje, traktowany jako ciekawostka polityczno-przyrodnicza dostawał tyle czasu antenowego, że wietrzące wszędzie spiski pewne środowiska prawicowe dostrzegały w jego starcie w wyborach i rosnących sondażach ukartowaną grę PO. Nawiasem mówiąc, bardziej odkleić od rzeczywistości już się nie dało. Również dlatego, że kogoś, kto przygotował żałosną kampanię wyborczą urzędującego prezydenta, ni cholery nie można było podejrzewać o takie makiaweliczne zdolności.

Skutki sukcesu Kukiza są zdumiewające. On sam oszołomiony wysokim poparciem jest bliski ogłoszenia się przywódcą rewolucji, a reakcje polityków, głównie obozu rządzącego, są dziecięco naiwne. Coś w rodzaju: ojej, ujawniła się grupa społeczna o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. I na wyścigi zaczęły się do niej umizgi, w swej delikatności przypominające ordynarny podryw w barze po wypiciu flaszki wódki. No to co, piękna, idziemy do mnie czy do ciebie? To z reguły powinno się kończyć strzałem w twarz, i tak też skończy się w tym przypadku.

Bronisław Komorowski, bez namysłu rozpisujący referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, nie mógł potknąć się bardziej i gorzej zdefiniować natury tego, powiedzmy, głosu sprzeciwu. Bo przecież nie o te nieszczęsne JOW-y tu chodziło. Równie dobrze Kukiz mógł iść do wyborów z postulatem legalizacji marihuany - swoją drogą ciekawe, czy wtedy następnego dnia po pierwszej turze rozpaczliwie walczący o głosy prezydent też ogłosiłby konieczność przeprowadzenia referendum w tej sprawie - motywem przewodnim i tak było "obalanie systemu". Program? Nieistotny, zresztą nawet go chyba nie było. Kukiz doczekał się już etykietki polityka antysystemowego, choć nie za bardzo wiadomo, co za tym pojęciem się kryje.

Najciekawsze pytanie na dziś nie brzmi więc, co z jego elektoratem zrobią politycy, ale co zrobi z nim Kukiz. Same "antysystemowe" hasła na długo nie wystarczą.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
paranoja
Słusznie. Tyle, że w tym kraju nie ma czegoś takiego, co określa się mianem społeczeństwa. Jedna bezkształtna masa samolubów walcząca o swoje prywatne dobro, z tymże większość walczy już tylko o przetrwanie. A te diagnozy "społeczne" tworzą tacy tacy sami, tylko walczący o utrzymanie się na wierzchu tej zdziczałej masy. Nie żeby coś zmienić czy naprawić tylko "dla chleba, panie, dla chleba". Znikąd zaś nie można się dowiedzieć kto i co rządzi tym "demokratycznym" krajem. Po pierwsze, na wybory chodzi połowa, druga nie chodzi, która więc jest połową mądrą? Po drugie, ci co załapali się do grupki wygranych w "wyborach", dumnie ogłaszają, że to naród ich wybrał, choć dostali najwyżej kilka tysięcy, czy nawet kilkaset głosów. List kandydatów nie ustala naród, tylko szef jakiejś partyjki,według swego prywatnego, z pewnością nie demokratycznego uznania. Po wyborach taki "demokratyczny obywatel" głosujący np. na PO dowiaduje się, że będzie miał ministra finansów, przywiezionego w teczce z Londynu, czy innego bohatera talibów. Ostatnio pojawił się przykład demokracji PiSowskiej. Szef zarządził, że posłowie kończącej się kadencji, nie będą kandydatami na posłów w wyborach jesiennych, gdy w ich okręgach nie wygra Duda. Tzw. wyborcy ogłupieni wrzaskiem mediów, niezdolni do samodzielnego myślenia idą więc "spełniać obywatelski obowiązek"i głosują nie wiedząc na kogo. A ci co niby są świadomi, głosują na takiego co to ma ładne krawaty, baby na przystojniejszych, a emeryci na tych np. co mają tegoroczne, albo wybielone zęby.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska