Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szukał bandyty, natrafił na agenta elitarnego wydziału CBŚ

Artur Drożdżak
fot. Policja
34-letni biznesmen z Tarnowa szukał bandyty, który przestrzeli nogi konkurentowi z branży. Na szczęście dla niedoszłej ofiary wynajął tajnego agenta z elitarnego wydziału CBŚ - pisze Artur Drożdżak. Udało nam się poznać kulisy operacji CBŚ.

W pułapkę zastawioną przez policjantów z Centralnego Biura Śledczego wpadł 34-letni biznesmen z Tarnowa. Szukał bandyty, który za pieniądze przestrzeli kolana konkurentowi z branży. Zamiast gangstera na spotkanie w Centrum Handlowym Zakopianka w Krakowie przyszedł tzw. przykrywkowiec, czyli tajny agent z elitarnego wydziału CBŚ. Biznesmen wpadł w zasadzkę, teraz usłyszał prawomocny wyrok.

Mariusz M. od 2001 r. w Tarnowie rozkręcił firmę zajmującą się usługami spawalniczymi. Ściśle współpracował z Markiem Z., który miał dobre kontakty handlowe za granicą, głównie w Niemczech. Z czasem drogi panów się rozeszły, poszło o rozliczenia finansowe.

Eliminacja na 3 lata
34-latek dalej rozwijał działalność w branży, zatrudniał 300 osób, ale w 2010 r. nabrał przekonania, że Marek Z. jest stałym źródłem jego kłopotów finansowych, że utrudnia mu zdobywanie nowych klientów. Wtedy postanowił wyeliminować konkurenta i wieloletniego współpracownika.

Mariusz M. przez jednego ze swoich pracowników dotarł do mężczyzny o kryminalnej przeszłości, który zgodził się okaleczyć Marka Z.

Biznesmen nie wiedział jednask, że za jego plecami pośrednik i kryminalista uzgodnili, że pieniądze od Mariusza M. wezmą, ale zlecenia nie wykonają. Spotkania w sprawie dokonania przestępstwa odbywały się w w Krakowie, Warszawie i na terenie Niemiec.

- Marek Z. ma być unieruchomiony na jakieś 3 lata. Najlepiej jak będzie miał przestrzelone kolana, bo taka rana się długo goi - domagał się biznesmen.

Kryminalista chciał 50 tys. euro zapłaty, zleceniodawca utargował, że zapłaci mniej, bo 35 tys. euro. Wręczył recydywiście w dwóch transzach 20 tys. euro (to ponad 80 tys. zł) zaliczki. Dodał zdjęcie Marka Z., jego domu i auta. Sugerował, by zlecenie wykonano gdzieś na terenie Niemiec.

Szantażowany... bandyta
Jednak kryminalista zlecenia nie zrealizował, gotówki nie oddał. Biznesmen starał się telefonicznie dyscyplinować recydywistę i zaczął mu nawet grozić, tak jak i swojemu pracownikowi, pośrednikowi w tej sprawie. Mówił im, że ma nagrania z ich wspólnych spotkań. W odpowiedzi obaj mężczyźni powiedzieli mu, że "nie wie, z kim zaczyna. Zrobią mu wjazd do domu i wtedy zobaczy".
34-latek zaczął więc szukać kolejnego chętnego do dokonania przestępstwa.

Niespodziewana pomoc
Niespodziewanie po kilku tygodniach odezwał się do niego telefonicznie anonimowy mężczyzna i zaoferował pomoc.
Mariusz M. spotkał się z nim w podkrakowskim Szarowie. W lokalu Azalia przekazał mu 3 tys. zł zaliczki, zdjęcia ofiary, jego numery telefonu, adresy. Mówił, że robi to, bo "współpracuje z nielojalnym człowiekiem, który podbiera mu klientów w branży". Dlatego chciał, by to nowy wykonawca przestrzelił kolana Markowi Z., tak by ten nie wychodził z domu.

- I masz mu zabrać laptopa, bo tam ma dane, które mnie interesują - domagał się biznesmen. Doradzał, że ofiarę można zwabić, bo przy okazji handluje perfumami, i zawsze ma przy sobie trochę gotówki. Można ją wziąć po dokonaniu zlecenia, zasugeruje policji rabunkowe tło napaści - przekonywał zleceniodawca.

Tajemniczy nieznajomy zgodził się wykonać zlecenie za 30 tys. zł, wziął oferowane trzy tysiące złotych zaliczki. Podczas kolejnego spotkania 4 listopada 2010 r. 34-latek został ujęty. Wpadł w pułapkę policji w Centrum Handlowym Zakopianka w Krakowie.

Okazało się, że jego "zlecenie" przyjął tzw. przykrywkowiec, agent CBŚ o numerze PO-00-48/10, a cała akcja jest tajną operacją policji. Mariusz M. częściowo przyznał się do winy. - Działałem w stresie z powodu sytuacji, w jakiej znalazła się moja firma - tłumaczył się na rozprawie.

Sąd jednak dał wiarę policjantowi, który na procesie miał status świadka incognito.

Mariusz M. został skazany na karę trzech lat i trzech miesięcy więzienia. Sąd Apelacyjny w Krakowie zmniejszył mu wyrok do półtora roku więzienia. Sprawa otarła się nawet o Sąd Najwyższy, ale ten uznał kasację oskarżonego za bezzasadną.
Biznesmen ma więc do odsiadki rok i 6 miesięcy.

"Przykrywkowcy" od operacji specjalnych

W połowie lat 90. powstał w policji elitarny wydział policji do spraw operacji specjalnych. Pracowali w nim tzw. przykrywkowcy. W 1996 r. przeniesiono ich do Wydziału V w Biurze PZ przy Komendzie Głównej Policji. Gdy w 2000 r. powstało Centralne Biuro Śledcze, "przykrywkowcy" działali dalej w Wydziale IV, tzw. Zarządzie Operacji Specjalnych (ZOS). "Przykrywkowcy" mają fałszywy PESEL, NIP, dokumenty. Udają handlarzy bronią, narkotykowych hurtowników i paserów. Wnikają w struktury mafii. Czasem podają się za obcokrajowców. Oprócz gen. Adama Rapackiego jednym z twórców "przykrywkowców" był Tomasz W., funkcjonariusz z Krakowa. By stworzyć nową strukturę, jeździł do Anglii, Niemiec i USA. Od podstaw stworzyli tajny wydział do zadań specjalnych. Wyszkolili ponad 500 osób (w tym ok. 10 proc. kobiet). Rocznie tajny wydział robi 150 operacji specjalnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska