Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica LALECZKI z grobu na Rakowicach

Redakcja
Fot. ze zbiorów im. Seweryna Udzieli w Krakowie
Zrobiona jest z wosku. Ma kształt kobiety. W newralgiczne części ciała, takie jak głowa, serce, narządy rodne, ktoś wbił szpilki. Znaleziono ją w 1934 r. na cmentarzu Rakowickim, na grobie pilota, który zginął w tragicznych okolicznościach. Bez wątpienia miała służyć praktykom czarnej magii - pisze Magda Huzarska-Szumiec.

To mogło być tak. Pewna pani z dobrego krakowskiego towarzystwa, nazwijmy ją Marią W., wróciła o dzień wcześniej z sanatorium. Gdy z ciężką walizką wspinała się po schodach swojej kamienicy, z ciemnej sieni wychyliła głowę sąsiadka i nie zważając na nic wyszeptała: Niech pani tam nie idzie, on znowu z nią przyszedł.

Maria W. zrozumiała, że kobiecie chodzi o jej męża. Przyspieszyła więc kroku i nie dzwoniąc do drzwi, wparowała do sypialni. Sąsiadka miała rację. Mąż Marii W. właśnie zabawiał się tam z jej przyjaciółką w łóżku. Maria W. stała oniemiała w drzwiach, cierpliwie czekając aż kochankowie opuszczą jej dom. Później, nie rozpakowując nawet bagażu, poszła do kuchni, roztopiła wosk i ulepiła z niego małą laleczkę. Zgrabnie ukształtowała jej głowę, biust, brzuch, ręce i nogi.

Następnie z pudełka, w którym przechowywała nici i igły, wyciągnęła trzynaście szpilek. Z satysfakcją, powoli, wbijała je w newralgiczne części ciała lalki: głowę, płuca, narządy rodne... Na koniec odszukała w kredensie kawałek drewna. Wystrugała z niego niewielki kołeczek i przebiła nim serce ofiary. Laleczkę obwiązała sznurkiem i wsadziła do tekturowej trumienki.

Laleczki często powstawały z zemsty

O tych magicznych właściwościach woskowych lalek Maria W. mogła przeczytać w "Kurierze Metapsychicznym. Dziwy życia", dodatku, który przed wojną ukazywał się razem z Ilustrowanym Kurierem Codziennym. Tam donoszono o podobnych praktykach. Maria W. widziała w nich jedyne wyjście, by zemścić się na kochance męża.

Dziś owa woskowa laleczka znajduje się w zbiorach Muzeum Etnograficznego w Krakowie. - Nie wiem, kto mógł ją zrobić, choć możemy domyślić się w jakim celu powstała - mówi Grażyna Pyla, kustosz Muzeum Etnograficznego w Krakowie. - Dokonane na figurce zabiegi, takie jak wiązanie węzłów, nakłuwanie szpilkami czy przebijanie drewnianym kołkiem, są elementami czarnej magii, mającej na celu szkodzenie lub nawet śmierć osoby, którą taka figurka miała wyobrażać.

Zadziwiające jest też miejsce, w którym owa laleczka została znaleziona. Otóż odkryto ją 24 października 1934 roku na grobie pilota Burnagla. Zginął on osiem lat wcześniej w dość nietypowych okolicznościach, bo w trakcie wykonywania akrobacji samolotowych.

Miał strasznego pecha, ponieważ w czasie lotu oderwało się skrzydło. Usiłował się wówczas katapultować. Ale WÓWCZAS pękły rzemienie spadochronu, na którym pilot próbował wylądować. Ale co miało to wspólnego z figurką, którą zostawiła na jego grobie prawdopodobnie zazdrosna kobieta?

Według Grażyny Pyli, nie zachodził żaden związek pomiędzy osobą tragicznie zmarłego pilota a tą niezwykłą figurką.
Lalka położona na grobowcu - Umieszczenie jej w tak szczególnym miejscu, jakim jest grób pilota, który zginął w wyjątkowo rzadkich okolicznościach, prawdopodobnie było świadomym wyborem, który miał potęgować dokonane zabiegi magiczne. Na pewno osoba, która to zrobiła, musiała mieć wiedzę na temat praktyk magicznych. Wiedziała co oznacza wbijanie szpilek, które miały przyczynić się do cierpienia lub nawet śmierci - twierdzi Grażyna Pyla.

- Czasem do takich lalek dołączano nitki z ubrań, włosy czy paznokcie potencjalnej ofiary. Ten rodzaj magii można nazwać magią podobieństwa. Polegała ona na magicznym oddziaływaniu na odległość na osobę, poprzez przedmiot będący jej wyobrażeniem lub kojarzony z tą osobą. Nie bez znaczenia było też umieszczenie na figurce węzłów, które kojarzą się z czynnością zamykania. Mogły one szkodzić, utrudniając komuś działanie. Do innych tego typu praktyk należy na przykład zawiązywanie węzła w zbożu, aby zawiązać urodzaj nielubianemu sąsiadowi - mówi opiekunka eksponatu.

Magiczne praktyki w latach międzywojnia

W przedwojennej Polsce, ale też wcześniej, bo już w XIX wieku rozprzestrzeniało się zainteresowanie okultyzmem.
Organizowano seanse spirytystyczne, podczas których za pośrednictwem medium starano się skontaktować z nieżyjącymi osobami.

Sprzyjały temu wydawnictwa takie jak "Kurier metapsychiczny". To właśnie do jego redaktora Ludwika Szczepańskiego zgłosił się sierżant Jan Liszko, mechanik II pułku lotniczego w Krakowie, przynosząc mu figurkę znalezioną podczas porządkowania grobu pilota Bergiela. Błyskawicznie stała się ona prasową sensacją, którą dodatek IKC-a tak opisywał w artykule "Czarna magia w dzisiejszym Krakowie":

- "Czarna magia żyje po dziś dzień, żyje jej rytuał, żyją jej praktyki. I to właśnie w wielkich miastach, wśród inteligencji… Ta magia ma swoich wierzących adeptów i praktyków wśród mężczyzn i kobiet. Spotykamy się z tymi ludźmi może na co dzień, nie domyślając się, że oddają się tajemnym praktykom.

Nie są to ludzie obłąkani. Wiodą przeważnie na zewnątrz życie zupełnie normalne, pracują zawodowo, nie zdradzając swych wierzeń i namiętności ukrytych. Aż czasem - bardzo rzadko - zdarza się wykryć ślady praktyk magicznych, zapewne śmiesznych, ale przerażających złą wolą i intencją".

Tajemnica cmentarza w Rabce

O tym, że znalezisko w Krakowie nie było odosobnionym przypadkiem, świadczy podobne odkrycie, jakiego dokonano w czasach znacznie nam bliższych, bo w 1961 roku w Rabce. Na tamtejszym cmentarzu, wśród samotnych grobów leżało tekturowe pudełko przewiązane sznurkiem.

Była w nim laleczka, która miała w głowie oraz na wysokości serca wbite dwa ostre gwoździe. Nikt z miejscowych nie chciał jednak o tym mówić. Jedynie aptekarz przyznał, że wcześniej znajdowano już podobne rzeczy. - Takie praktyki zdarzają się także dzisiaj. Osoba, która prowadziła badania naukowe na terenie północnej Białorusi, opowiadała mi, że tamtejszy ksiądz do dziś znajduje na cmentarzu takie figurki. Skarżył się przy tym, że wciąż nie może tych przejawów magii wytępić - opowiada kustosz Grażyna Pyla.

Czy krakowska lalka ma coś wspólnego z Haiti?

Nie jest ona jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy krakowska figurka ma coś wspólnego z pochodzącymi z Haiti praktykami voodoo, które na początku XX wieku przeniosły się na teren Nowego Orleanu i Luizjany. Wyznawcy nowoorleańskiego voodoo rozróżniali jednak białą i czarną magię. W przypadku tej pierwszej lalki służyły do uzdrowienia chorych, pomocy w poszukiwaniu prawdziwej miłości, duchowego przewodnictwa czy też po prostu jako narzędzia medytacji.

Lalka znaleziona w Krakowie na pewno nie służyła dobrym celom. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co kierowało hipotetyczną Marią W., która przy jej pomocy chciała zniszczyć kochankę męża albo inną kobietę.
Eksponat z Muzeum Etnograficznego już prawdopodobnie na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska