Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza śmierć 29-latka w Zabierzowie. Matka: Policja nam nie pomogła

Marta Paluch
Poszukiwania grupy nurków, których o pomoc poprosiła rodzina Artura Jaklika, trwały dwa dni. W końcu udało się znaleźć ciało zaginionego mężczyzny. Rozpoznała je żona i ojciec
Poszukiwania grupy nurków, których o pomoc poprosiła rodzina Artura Jaklika, trwały dwa dni. W końcu udało się znaleźć ciało zaginionego mężczyzny. Rozpoznała je żona i ojciec GSP RP, archiwum
Ciało 29-letniego Artura Jaklika zostało wyłowione ze zbiornika przy kamieniołomie. Przyczyna i okoliczności jego śmierci pozostają nieznane. Matka zmarłego uważa, że policja niewiele w sprawie zrobiła.

W czwartek wieczorem płetwonurkowie z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP znaleźli ciało zaginionego 21 grudnia 2014 roku pracownika portu lotniczego w Balicach. Zostali poproszeni o pomoc przez rodzinę, gdy poszukiwania policji nie przyniosły rezultatu.

- Byliśmy zdesperowani. Mam wielki żal do policji, nie pomagała nam - skarży się Janina Jaklik, matka zmarłego.

Zaginął w drodze

Artur Jaklik zaginął w drodze na lotnisko. Pracował w Balicach, często wcześnie wyjeżdżał do pracy. Tym razem wyszedł z domu około godz. 3.30. Rodzina momentu wyjazdu nie widziała - wszyscy spali. Jechał drogą krajową nr 79 (ul. Śląska i Krakowska).

Kilka godzin później pracownicy lotniska zadzwonili do jego bliskich, zaniepokojeni tym, że nie przyszedł do pracy. Artur był bardzo sumienny, nie spóźniał się i na pewno by zadzwonił, gdyby mu coś wypadło. Poszukiwania 29-latka zaczęły się tego samego dnia. Bardzo szybko został znaleziony opel meriva, którym jeździł. Samochód stał przy kamieniołomie w Zabierzowie, przy oczku wodnym, które nie jest po drodze do Balic. W środku był plecak, portfel, kluczyki, dokumenty.

Policjanci i straż pożarna przeszukali teren i zbiornik.

- Nurkowie poszukiwali ciała trzy dni: przez dwa robili to na naszą prośbę strażacy, potem jeden dzień policjanci z jednostki antyterrorystycznej z Krakowa - relacjonuje Marek Korzonek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. Nie znaleźli ciała.

Rodzinie bardzo pomogli strażacy z Zabierzowa, którzy włączyli się w poszukiwania, apelowali o pomoc na facebooku. Próbowano też innych sposobów odnalezienia Artura. - Chodziliśmy do jasnowidza - wspomina Janina Jaklik. Nic to nie dało.

Matka zmarłego podkreśla, że policja niewiele w sprawie zrobiła. - Zasłaniali się złymi warunkami pogodowymi. Sami musieliśmy wszystko robić. Dzwoniliśmy nawet do Komendy Głównej, by przysłali specjalistów do przeszukania tego oczka wodnego. Zgodzili się, ale podobno komendant powiatowy stwierdził, że oni to zrobią na wiosnę - dodaje.

- Nikt do komendanta powiatowego nie zwracał się z podobną prośbą - zaprzecza Marek Korzonek.

W końcu znaleźli
Nurkowie z Grupy Specjalnej, których rodzina poprosiła o pomoc, dwa razy przeszukiwali zbiornik wodny. Ostatni raz w czwartek rano.

- Wykorzystaliśmy specjalistyczny sprzęt, umożliwiający prace na pokrywie lodowej oraz sonar holowany o dyżej częstotliwości - wyjaśnia Marek Rokus, szef grupy i biegły Sądu Okręgowego w Katowicach w zakresie podobnych poszukiwań.

Dodaje, że teren jest dość trudny. - Pokrywa lodowa była niestabilna, woda mało przejrzysta, a na dnie leży dużo głazów, kamieni. Na urządzeniach widzieliśmy tylko ich cienie - dodaje Rokus. W końcu się udało. Jeden z cieni przypominał kształtem człowieka. Nurek wyłowił ciało i przekazał policji.

Prokuratura zleciła sekcję zwłok. Po niej będzie wiadomo, czy na ciele są jakieś rany, ślady wskazujące na zabójstwo. To jedna z hipotez śledczych.

Rodzina wczoraj rozpoznała Artura. Teraz będzie ustalać termin pogrzebu, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Bliscy nadal nie wiedzą, co mogło się mu stać.

- Jeszcze dwa dni przed zaginięciem Artur rozmawiał ze mną o świętach. Był taki radosny - wspomina Janina Jaklik.

***

Nic nie zapowiadało śmierci Artura Jaklika

Był zatrudniony na lotnisku w Balicach jako koordynator odpraw zagranicznych (od 2006 roku) Pracowity, sumienny - pracodawcy wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Śledczy nie znaleźli na razie informacji, że miał jakieś problemy, które mogły doprowadzić do śmierci. Ani finansowych (kredyty, długi), ani innych (nie był karany). 29-latek mieszkał w Zabierzowie z żoną i trzyletnim synem. Nie miał wrogów, o których by wiedzieli najbliżsi i współpracownicy. Policjanci rozważają hipotezę samobójstwa, choć świadkowie nie dostrzegli nic niepokojącego w jego zachowaniu. Czy padł ofiarą zabójstwa, powinna wyjaśnić sekcja zwłok zlecona przez prokuraturę.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska