Wszystko rozegrało się we wtorkowy ranek. Wydawało się, że zwykły. I owszem, taki był do chwili, gdy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu numer wrocławski, stacjonarny. Żadnego ostrzeżenia o spamie. W słuchawce przedstawia się mężczyzna. Twierdzi, że jest przedstawicielem jednego z parabanków, Mówi szybko o tym, że dzwoni w sprawie wniosku o szybką pożyczkę, którą wczoraj złożyłam. Co dziwne, zna moje imię.
- Wniosła pani o dwa tysiące, ale zaznaczyła euro zamiast złotówek, więc dzwonię w sprawie weryfikacji – słyszę.
Obcy akcent w głosie
Na moją odpowiedź, że żadnego wniosku nie składałam, on reaguje natychmiast. Od razu stwierdza, że w takim razie doszło do kradzieży danych, że on już teraz, od ręki sporządza zawiadomienie do organów ścigania. I jeszcze pyta, czy ostatnio korzystałam z usług sieciowego laboratorium, w którym miało dojść do wycieku danych. Chce wiedzieć, czy kogoś podejrzewam. Pytania padają bardzo szybko, a gdy próbuję przerwać ten słowotok, by dopytać, o co chodzi, mężczyzna się unosi.
- Proszę na mnie nie krzyczeć – słyszę.
W tonie głosu da się wysłuchać delikatny wschodni akcent.
Mężczyzna stwierdza również, że mam się o nic nie martwić, bo organy ścigania już są powiadomione, a teraz on powiadamia mój bank, którego przedstawiciel skontaktuje się ze mną, by zabezpieczyć konta. Rozłącza się, a zanim zdążę wziąć oddech, telefon dzwoni ponownie. Również numer wrocławski. Również mężczyzna. Przedstawia się, jako wspomniany pracownik banku, w którym mam konto i natychmiast informuje mnie, że wszczyna procedurę jego zabezpieczenia. A jest na to tylko jeden sposób – do własnych środków będę miała dostęp tylko poprzez aplikację komórkową, pod warunkiem oczywiście, że ją stosownie zabezpieczę. By tak się stało, mam ją uruchomić i kliknąć konkretną zakładkę i podać widniejący tam kod. W tym momencie przerywam połączenie. Numer dzwoni jeszcze dwa razy. Nie odbieram, telefon milknie.
Fundamentalna zasada: masz wątpliwości, rozłącz się
Po dwóch głębokich oddechach dzwonię do swojego banku. Już po dwóch zdaniach mojej opowieści słyszę: to była próba wyłudzenia dostępu do konta.
- Dobrze pani zrobiła, że się rozłączyła – słyszę.
Wspólnie z konsultantką dokonujemy „rekonesansu” danych na koncie. Nie widać tam żadnego podejrzanego ruchu. Po wielokroć upewnia się, czy w zalewie pytań, wywierania presji - że już, że teraz, że natychmiast - nie podałam danych wrażliwych: kodów dostępu, danych kart, haseł, kodów cvv. Niczego nie podałam, ale dla własnego świętego spokoju zamawiam raport z Biura Informacji Kredytowej, czy rzeczywiście ktoś gdzieś nie wziął na mnie pożyczki. Na szczęście nie ma w nic niepokojącego.
Gdy emocje opadają, sprawdzam w internecie trzy numery, z których do mnie dzwoniono. Już przy pierwszym ostrzeżenia o próbie wyłudzenia danych. Internauci piszą o mężczyźnie lub kobiecie. Oboje bardzo dobrze mówią po polsku, ale daje się wyczuć lekki wschodni akcent. Podają się za pracowników banków lub parabanków i informują o rzekomo zaciągniętych kredytach, podrobionych kartach sim do telefonów, namawiają na kryptowaluty.
Bilans dnia – 55 złotych na raport BIK, dużo nerwów, głębokie ukłony dla prawdziwej obsługi banku za spokój i profesjonalizm.
Złodzieje to profesjonaliści w każdym calu
Wedle zgłoszeń dokonanych w Komendzie Powiatowej Policji w Gorlicach, tylko w lutym gorliczanie stracili około dziesięciu tysięcy złotych podczas różnego typu internetowo-bankowych oszustw. Wszystkie mają wspólny mianownik - manipulowanie czasem, że ktoś bliski znalazł się w pilnej finansowej potrzebie. Pada argument "pomożesz?". Oczywiście, że pomogę, bo jakżeby inaczej. Argumenty o szybkim zarobku albo przeciwnie, o groźbie utraty oszczędności też nie są niczym niespotykanym w policyjnych raportach. Oszuści, to ludzie doskonale przygotowani do roli, której się podjęli, z doskonałymi umiejętnościami prowadzenia rozmowy i przekonywania do swoich racji, zasypywania groźbami, pouczeniami. Wystarczy chwila, żeby dać się zmanipulować, zwłaszcza, gdy mamy głowę zajętą własnymi, prawdziwymi problemami i obowiązkami, a wtedy ktoś wyciąga do nas swoją rzekomo pomocną dłoń.
