Co stało się w taksówce? - Nie było między nami żadnej sprzeczki - relacjonuje taksówkarz, 58-letni Roman P. z Krakowa. Szpakowaty, niewysoki, w okularach. Taksówkarzem jest od 33 lat.
- Szukaliśmy bankomatu. A później ktoś miał mu przywieźć pieniądze. Nagle dostałem w głowę kamieniem. To, co się działo później, to były ułamki sekund. Nie chcę o tym opowiadać, bo wrócą torsje. Cieszę się, że żyję, ale nie wiem, jak wsiądę teraz do własnego auta. Ciągle będę widział krew - dodaje ze łzami w oczach.
Pan Roman w szamotaninie przebił nożem tętnicę udową napastnika. Chłopak trafił do szpitala. Twierdzi, że nic nie pamięta. Taksówkarz obawia się, że teraz to on może mieć problemy. - Miałem jechać do prokuratury, do Suchej Beskidzkiej - mówi pan Roman. - Ale nie dałem rady. Przełożyłem wyjazd. Cały dzień tylko śpię. Wiem, że ten chłopak wybudził się ze śpiączki. To dla mnie ważne. Bo gdyby nie przeżył, to ja byłbym napastnikiem, a on ofiarą...
Prof. Andrzej Zoll podkreśla, że obrona konieczna upoważnia do takiego zachowania, które pozwoli odeprzeć atak. Jeśli taksówkarz musiał posłużyć się nożem, by ratować siebie, nie stanowi to czynu zabronionego. - Obrona nie może być jednak zemstą - podkreśla.
Zdaniem prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego w takich sytuacjach, w jakiej znalazł się pan Roman, sądy stają zwykle po stronie zaatakowanego. - Jeśli napastnik naruszył porządek publiczny i zaatakował, to musi ponieść konsekwencje - kwituje.
Cały reportaż Katarzyny Janiszewskiej "Taxi, obrona konieczna" znajdziesz w dzisiejszym papierowym wydaniu "Gazety Krakowskiej"
Jeśli nie chcesz wychodzić do kiosku, możesz kupić e-wydanie gazety.
Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!
Konkurs na najładniejsze zdjęcie matki z dzieckiem! Weź udział i zgarnij nagrody!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!