FLESZ - Zmiany prawa: pierwszeństwo pieszych przed przejściem
Trwają prace nad aktualizacją programu ochrony powietrza dla województwa małopolskiego. Zarząd województwa przygotował pięć wariantów dotyczących rozwiązań komunikacyjnych i tyle samo w kwestii ogrzewania budynków.
Uwagę w Tarnowie przykuł jeden z wariantów dotyczących propozycji w zakresie transportu. To kwestia utworzenia „Stref czystego transportu” na terenie Tarnowa i Krakowa. Do tych stref miałyby wjazd wyłącznie pojazdy elektryczne i nieemitujące spalin. Tarnowska strefa pokrywałaby się Strefą Płatnego Parkowania.
Gdyby taki pomysł wszedł w życie, problem korków w centrum oraz braku wolnych miejsc parkingowego zostałby w mig rozwiązany. Jak się dowiadujemy w wydziale komunikacji magistratu, w Tarnowie zarejestrowanych jest jedynie 16 aut elektrycznych.
Bezlitośni kierowcy
„Głupota” - to pierwsze słowo, którym pomysł zarządu województwa recenzują tarnowscy kierowcy.
- To niby jak mieliby się dostać do domu mieszkańcy centrum, gdzie mają zostawić auto? Bez przesady, nie jesteśmy Krakowem czy Warszawą, by problem zanieczyszczonego powietrza brał się z samochodów - twierdzi Grzegorz Zaucha.
Wtóruje mu Tomasz Szywała, który pracuje w jednym z barów na tarnowskim Rynku i często narzeka na problem ze znalezieniem miejsca parkingowego w centrum miasta, więc – przynajmniej teoretycznie – pomysł powinien go ucieszyć.
- To się nie utrzyma ekonomicznie. Ile pan ma stacji dokujących w Tarnowie, w których można naładować prądem auto? A poza tym prąd idzie w górę. Nawet, gdyby zastosować trik polegający na tym, że zostawia pan stare auto w rozliczeniu, a do „elektryka” dostanie pan dofinansowanie na poziomie 70 proc. nie sądzę, żeby znalazło się wielu chętnych – twierdzi.
Głosy oburzonych dotarły też do magistratu, a Ireneusz Kutrzuba, rzecznik prasowy prezydenta Tarnowa, rozesłał nawet uspokajający komunikat, w którym czytamy m.in. "Informujemy, iż jest to tylko koncepcja, która spowodowała plotkę, że pomysł będzie realizowany w najbliższym czasie".
Dziecko wylane z kąpielą?
Adrian Furgalski, ekspert w dziedzinie komunikacji uważa, że pomysł może przynieść więcej szkody niż pożytku.
- Nie można sparaliżować życia miasta. Bo co z samochodami dostawczymi, które zaopatrują sklepy? Może dla nich zrobić w określonych godzinach wyjątek? Można też inaczej rozwiązać całą sprawę. Wzorem wielu miast europejskich wprowadzić opłatę za wjazd do ścisłego centrum. A im więcej auto liczy lat i im bardziej truje, tym wyższa stawka – podkreśla.
Magistrat ostrożnie podchodzi do pomysłu władz województwa. - Na razie aktualizacja programu jest w fazie wstępnej, nic nie jest postanowione, zbierane są pomysły i koncepcje. To w dużej mierze swoisty „koncert życzeń”. Ze swojej strony do końca miesiąca przedstawimy swoje uwagi i wnioski – mówi Ireneusz Kutrzuba.
Gdyby rewolucyjne zmiany nagle weszły w życie, do centrum miasta możnaby dostać się chyba tylko pieszo, rowerem lub elektrycznymi jednośladami. Bo tarnowskie MPK nie ma w taborze autobusów z napędem elektrycznym, ani wodorowym.
- Mamy pojazdy gazowe, które w praktyce nie emitują spalin. Autobus elektryczny kosztuje między 2 a 2,5 mln zł, gazowy - 1,1 mln zł. Gdyby różnicę w cenie przeznaczyć na wymianę pieców albo na przyłączenia do sieci MPEC mielibyśmy rozwiązany na zawsze problem w co najmniej kilkudziesięciu przypadkach - mówi Jerzy Wiatr, prezes spółki.
Czysta utopia
Zwolennikiem jazdy wyłącznie „elektrykami” po centrum Tarnowa nie jest Tomasz Olszówka, chociaż sam jest posiadaczem takowego pojazdu.
- To pomysł na dziś utopijny. Na razie spróbujmy wprowadzić zakaz sprowadzania aut starszych niż dziesięcioletnie i uszczelnijmy system. Sądzę, że urząd marszałkowski powinien ściślej uzgadniać swoje pomysły choćby z naszą uchwałą antysmogową – twierdzi.
Zdaniem posła Stanisława Bukowca z sejmowej komisji ochrony środowiska to nie samochody są głównym źródłem smogu. - Z tego, co wiem, spaliny z aut w przypadku Tarnowa to jedynie 15 proc. powodów zanieczyszczenia powietrza. Wolałbym, aby większe pieniądze szły na wymianę "kopciuchów" – mówi.
Jak zamieszanie komentują pomysłodawcy? - Zdaję sobie sprawę z tego, że byłoby to rozwiązanie rewolucyjne, ale zawsze można pomarzyć. Sondujemy nasze pomysły, wszystko jest do dyskusji. Zdajemy sobie sprawę, że jest lęk, że trzeba dłużej tłumaczyć. Ale zmiany są konieczne. W minionych latach realizowanych było 20 procent programu. A są nowe programy rządowe w kwestii ochrony powietrza, są też nowe dofinansowania – mówi wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz. Dodaje, że na początku można byłoby zakazać jeżdżenia po mieście dieslami czy autami z importu, które nie spełniają norm ochrony powietrza.
