Dość niespodziewanie wrócił pan ostatnio z Warszawy do Tarnowa. Czyżby jakiś urlop, czy może już na stałe?
Na stałe i z pełnym zaangażowaniem w kampanię. Nie można wykonywać zadań urzędnika korpusu służby cywilnej i jednocześnie być aktywnym politycznie. Ustawa w tej materii jest bezwględna i nie można publicznie prezentować swoich poglądów. Dlatego wziąłem na czas kampanii wyborczej rozbrat z moją pracą.
A legitymację członka PiS też pan odkurzył?
Aktualnie jestem bezpartyjny.
Długo namawiano pana do startu?
No cóż, namawiano. Czas na podjęcie decyzji był krótki. Wymiana zdań, uzgodnienie warunków - to trwało godzinę. Nie będę ukrywał, że podjęcie tej decyzji było trudne. Ponadto zacząłem się spełniać zawodowo. Jednak życie rodzinne pozostało w Tarnowie, a rodzina jest najważniejsza. Dzięki Bogu, mam wyrozumiałą żonę.
Przyjeżdżał pan tylko na weekendy?
Nie tylko. Jeśli były do załatwienia jakieś ważne sprawy, spotkania czy konferencje w Tarnowie, brałem urlop i przyjeżdżałem.
A kto zadzwonił z ofertą?
Prawo i Sprawiedliwość.
Domyślam się.
Dobrze. Z niektórymi tarnowskimi działaczami PiS byłem z kontakcie.
Centrala partii, czyli Nowogrodzka?
Tak.
A co, Tarnowowi szkoda było na telefon?
Było dynamicznie Pan Janusz Gładysz rezygnował w ostatniej chwili.
We wtorek, tydzień temu, całe miasto już huczało o jego rezygnacji.
Ale z tego, co wiem, pisemna rezygnacja pojawiła się we środę.
A to prawda, że pan poseł Wiesław Krajewski był skłonny wziąć na barki ciężar rządzenia miastem?
Nie wiem. Proszę pytać pana posła Krajewskiego.
Tak trochę nie dziwię się „kolegom z Tarnowa”, że gremialnie nie zadzwonili. Bo kiedy dzielono tort zwycięstwa wyborczego, jakoś o panu nie pamiętali.
Nie jestem pazerny. I nigdzie nie jest powiedziane, że wszyscy musieli ten tort konsumować. Będę szczery, pewne poważne propozycje były, ale z nich nie skorzystałem. Chciałem jak najdłużej popracować w radzie miejskiej.
Jasne. Zostawia pan pismo na biurku przy Rybnej na przełomie roku i wyjeżdża pan sobie do stolicy.
Tak, ale skoro miałem podjąć pracę od 1 stycznia i to w charakterze urzędnika służby cywilnej, to wszystkie kwestie związane z moją aktywnością polityczną musiałem zakończyć. Tu nie ma drugiego dna. Miałem na wszystko trzy dni. I stąd 29 grudnia złożyłem rezygnację.
Jak jest postrzegany Tarnów z perspektywy Warszawy?
Jak jedna z dziesiątek tysięcy innych na mapie naszego kraju.
Smutne.
Ale prawdziwe. Tarnów musi odrobić potężne zaległości. Nie tylko w promocji, nie tylko w lobbowaniu, ale przede wszystkim w przybliżeniu naszego miasta do Warszawy. Ta energia musi być pomnożona w niektórych obszarach nawet stukrotnie.
Fajnie się pan uderza we własne piersi. Większość naszych posłów zostało wybranych z list PiS.
No tak. Ale do tanga trzeba dwojga. To nie jest tak, że posłowie będą lobbowali, a prezydent będzie mówił, że to jest wyłącznie jego sukces. Ale zapytam inaczej, czy w Warszawie pojawiały się na tyle dobre projekty, że można było je zaakceptować i popierać ? Pytanie otwarte.
Dlaczego tarnowianie mają głosować akurat na pana?
Daję siebie dla Tarnowa. I do Tarnowa wróciłem po to, aby nasze miasto stanęło na nogi. Po pierwsze, jestem wiarygodny, mam wiedzę i kompetencje. Po drugie ogromne doświadczenie samorządowe w tym na stanowisku zastępcy dyrektora departamentu MEN. Po trzecie mam poważny program. Zresztą to, co miałem wydrukowane w formie książeczki cztery lata temu, nie zdezaktualizowało się. Niektóre elementy programu stały się nawet jeszcze bardziej aktualne. Choćby kwestia sportu, który na naszych oczach umiera w Tarnowie.
Bonusikiem jest też pewnie sytuacja polityczne.
Tak. W 2014 roku musiałem się liczyć z tym, że rządzi koalicja PO-PSL. Od 2015 roku mamy rządy Zjednoczonej Prawicy. I moja praca w Warszawie pozwoliła mi nawiązać bardzo ważne kontakty. Nie tylko w ministerstwie finansów czy rozwoju. Poznałem ludzi w ministerstwie zdrowia, sportu czy w MSZ. Mam więc partnerów, z którymi mogę rozmawiać. Poza tym w nowym rozdaniu z pewnością dojdzie do zmiany w Sejmiku, a to poważny partner samorządowy. Żaden inny prezydent nie będzie miał takiego komfortu pozyskania pieniędzy czy inwestorów jak ja.
A czemu pan przegrał cztery lata temu? O włos.
Ówczesny wicemarszałek województwa Roman Ciepiela kojarzył się mieszkańcom z tym, że rozdawał pieniądze. Jawił się jako zbawienie dla Tarnowa. Okazało się jednak inaczej. Poza tym było to także pewne doświadczenie, z którego wyciągnąłem wnioski.
Matka partia średnio angażowała się wówczas w pańską kampanię, przynajmniej w pierwszej turze.
Przeciwnie. Przed pierwszą turą moją kampanię wzmacniały ważne osoby. Zauważalne było wielkie zaangażowanie członków PiS i sympatyków, a druga tura to już była koncertowa. Na pewno miałem jednak dużo skromniejszą kampanię niż mój rywal.
Długo pan nie spał w nocy po przegranych wyborach w 2010 roku?
Nie. Powiedziałem sobie, że na kolejną wygraną przyjdzie mi trochę poczekać. Widocznie wobec mnie były inne plany… Szczególnie dzisiaj wyraźnie to widzę.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Piątka Morawieckiego - nowe obietnice PiS w kampanii