Józef Rojek już wczoraj pojechał do swojego pokoju w poselskim hotelu, żeby rozpocząć pakowanie dobytku zgromadzonego tam przez lata. Jest jednym z czterech parlamentarzystów z okręgu tarnowskiego, którym w niedzielę wyborcy odebrali przepustki na wielkie polityczne salony. Czeka ich teraz rzeczywistość bez wysokich diet, pieniędzy na biura poselskie, darmowych biletów kolejowych, autobusowych, lotniczych i immunitetu.
Doradca w Azotach
Lądowanie po utracie statusu posła niekoniecznie okaże się jednak bolesne. Choćby w przypadku Józefa Rojka (startował z listy PiS), który zasiadał w Sejmie od 2005 r. Cztery lata temu uzyskał blisko 16 tysięcy głosów poparcia. W niedzielę miał ich niewiele ponad 10 tys.
- Przyznaję, że jestem rozczarowany wynikiem. Liczyłem na więcej, liczyłem na mandat - mówi Rojek. - Mimo wszystko nie robię z tego tragedii. Dla mnie najważniejsze jest życie, zdrowie i rodzina.
Kiedy zostawał posłem, był akurat doradcą Witolda Szczypińskiego - wiceprezesa Azotów. I wkrótce zapewne skieruje kroki do biur firmy, która od tamtej pory zdążyła urosnąć do roli europejskiego potentata chemicznego.
- Pan Rojek jest naszym pracownikiem, tylko w tym momencie urlopowanym - mówi Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy Grupy Azoty. - Jeżeli wyrazi wolę powrotu, drzwi spółki stoją przed nim otworem. Choć niekoniecznie będzie to nadal stanowisko doradcy. Jakie dokładnie? Decyzja o tym zapadnie podczas bezpośredniej rozmowy.
O wynagrodzeniu Rojka nie chce mówić.
Były poseł nie planuje zupełnego rozbratu z polityką. - Nie muszę pracować w Warszawie, mogę służyć doświadczeniem na gruncie lokalnym - dodaje.
Z Sejmu na rolę
Andrzej Sztorc (PSL) przekonuje, że nie żałuje, iż nie wróci już na Wiejską. - Kto tam nie był, nie wie, że pod górnolotną otoczką, która towarzyszy posiedzeniom i głosowaniom, kryją się wzajemne intrygi i zachowania nieprzystające osobom piastującym mandat społeczny - twierdzi.
W sejmowych ławach zasiadał od 2010 roku, kiedy zastąpił zmarłego tragicznie w katastrofie pod Smoleńskiem Wiesława Wodę. W 2011 zdobył w wyborach 7 tysięcy głosów. Tym razem już tylko 1363.
- Z PSL-em, w którym jestem od zawsze, nie mam zamiaru się rozstawać. Poza tym jestem rolnikiem i będę uprawiał ziemię - dodaje. Musi zmierzyć się także z zarzutami o wyłudzenie 21 tys. zł dopłat obszarowych. Sprawa ciągnie się od 8 lat i zapadły już cztery wyroki - dwa skazujące i dwa uniewinniające. Wszystkie były zaskarżane i postępowanie znów jest w toku. - Jestem niewinny, nie mam sobie nic do zarzucenia - twierdzi Sztorc.
Krótka przygoda z Wiejską
Na jednej kadencji zakończyli przygodę z Sejmem Elżbieta Achinger i Robert Wardzała z PO.
- Wracam do założonej przeze mnie firmy na stanowisko pełnomocnika do spraw jakości - zdradza Achinger, która 3 lata temu objęła mandat zwolniony przez Aleksandra Grada.
Bardziej rozczarowany musi być Robert Wardzała, szef tarnowskiej PO. Tak jak w 2011 r. zebrał ponad 10 tys. głosów, ale tym razem do mandatu to nie wystarczyło. O planach na przyszłość nie chce mówić. - Zamierzam na pewno zagospodarować zaufanie, którym obdarzyli mnie wyborcy - dodaje.
Prawdopodobnie powróci do prowadzenia swojej firmy z branży sportowo-usługowo-reklamowej. Niewykluczone natomiast, że działacze partii zażądają jego głowy za klęskę PO w okręgu. - Nie odpowiadam za kształt naszej listy, który ustalono w Warszawie. Na poziomie regionu wyglądała inaczej - komentuje.
Kto radnym za posłów?
Anna Czech i Józefa Szczurek-Żelazko zostaną posłami niezawodowymi, to znaczy, że funkcje w parlamencie łączyć będą z dyrektorowaniem w szpitalach: w Tarnowie i Brzesku. Nie będą pobierać poselskiego uposażenia, ale jedynie diety w wysokości 2,5 tysiąca złotych. Obie, z chwilą zaprzysiężenia, przestaną być radnymi. Pierwszą w tarnowskiej radzie miejskiej zastąpi Jolanta Żurowska, miejsce drugiej - w małopolskim sejmiku - zajmie Grzegorz Kądzielawski.
Z kolei Wiesława Krajewskiego w radzie powiatu dąbrowskiego zastąpi Lesław Wieczorek, który już wcześniej zasiadał w tym gremium.