I było się tak krygować? Od lutego wróble ćwierkały, że mierzy pan w fotel prezesa klastera.
Najpierw zrezygnowałem z funkcji prezesa Małopolskiego Regionalnego Funduszu Poręczeniowego, mając plany na większą obecność i aktywność w Tarnowie. Ale żeby te plany można było zrealizować, to na skutek uwarunkowań prawnych, musiałem zrezygnować z mandatu.
I tak trafił pan do gabinetu przy ul. Słowackiego.
Miałem bardzo długą rozmowę z radą nadzorczą klastera, po której jednomyślnie przegłosowano moją kandydaturę na prezesa TKP. To nowe wyzwania, ale w obszarach, które są mi znane. Pracowałem jako przedsiębiorca, od 15 lat prowadzę działalność gospodarczą, zarządzałem także w przeszłości innymi spółkami. A ostatnie trzy lata to potężny bagaż doświadczeń zdobyty w MRFP. To wszystko chciałbym wykorzystać w Tarnowie.
Dzieje się coś w klasterze?
Tak. Przepatrzyłem bardzo mocno tę spółkę, znam każdy obiekt tej spółki i widzę, jak wielu przedsiębiorców korzysta z pomocy przy tworzeniu i rozwijaniu działalności.
Proszę zapytać mieszkańca, czy wie, co to klaster.
Trzeba będzie pomyśleć o kampanii informacyjnej. Dość odważna, przemyślana formuła, którą przyjąłem, promując produkty w MRFP była mocno widoczna.
Pana dało się zauważyć.
Promowałem nasz produkt, a przekaz był czytelny. Liczne publikacje prasowe, spotkania czy bilbordy odniosły swój skutek . W przypadku klastera też trzeba będzie wzmocnić informacyjnie naszą ofertę.
W ładnym pałacyku będzie pan rezydował.
Niezbyt długo. Chcę ograniczyć koszty. W tej chwili remontowany jest budynek szkoły obok Zakładów Mechanicznych, którego właścicielem jest klaster. Na pierwszym piętrze mieści się call-center, a na parter będziemy chcieli przenieść całą firmę, resztę wydzierżawić.
Panu prezydentowi nie zrobiło się smutno, kiedy dowiedział się o pańskich planach?
Tu się nic nie zmienia, pracujemy dalej. Cały czas mam legitymację w postaci szefa lokalnych struktur PO. W dalszym ciągu będziemy starali się konsolidować naszą koalicję, by wspierać prezydenta.
Topór wojenny sprzed roku zakopany definitywnie? Chciał pan wysłać Romana Ciepiele do sejmiku, a samemu iść na prezydenta.
Nie było żadnego topora.
Jak byłem na panów konferencji to wiało takim chłodem, że musiałem założyć kurtkę i czapkę.
A ja mam inne wrażenia. Była merytoryczna dyskusja i rzeczowa wymiana poglądów. Rzeczywiście, to ucieranie wspólnej linii trochę trwało. Ostatecznie skończyło się tak, że pan Roman Ciepiela został przy moim wsparciu kandydatem na prezydenta i razem odnieśliśmy sukces.
Ale z porozumieniem programowym z NMT to już nie wyszło. W ważnych głosowaniach, „olszówkowcy” ciągną w swoją stronę.
To naprawdę nie są łatwe rzeczy i czasami się to musi docierać.
Ponad sto dni to trwa.
Najważniejsze głosowanie, czyli budżet, przyjęliśmy.
Chyba nie dzięki Tomaszowi Olszówce.
Miał rzeczywiście taki moment zawahania. Ale jesteśmy w stałym kontakcie. Zgoda, nie wszystkie sprawy są łatwe, a kompromisy niejednokrotnie są trudne do wypracowania. Myślę, że jednak będziemy się wspierać i prezydent takie wsparcie również będzie miał.
A pogodzi pan swojego następcę w radzie - pana Grzegorza Światłowskiego - z panem prezydentem?
W kampanii wyborczej miałem okazję współpracować i z Grzegorzem, i z panem prezydentem. Grzegorz Światłowski też pracował dla prezydenta. Wiem, że obaj panowie są już po wspólnej herbatce i miłej rozmowie. Prorokuję modelową współpracę.
Namaści pan Grzegorza Światłowskiego na szefa klubu w radzie?
Tę kwestię muszą rozstrzygnąć między sobą sami radni. Dzisiaj przewodniczącym jest Sebastian Stepek. Zresztą Grzegorz w sposób jasny postawił sprawę. Dopóki nie jest radnym, do niczego się nie zobowiązuje.
Po co panu start do Parlamentu Europejskiego? .
Miałem już okazję startu do PE. Było to 10 lat temu.
Wtedy w geście protestu wobec pańskiej kandydatury ze startu wycofała się Urszula Gacek.
To była jej decyzja, którą ciężko komentować po tak długim czasie. Ale staję do walki i kampanię traktuję poważnie. Chciałbym uzyskać miejsce mandatowe, ale to wyborcy zdecydują. Czasami bywa, że tzw. pierwsze pod kreską staje się mandatowym, jeśli ktoś z Brukseli zostaje odwołany do misji w kraju. Na razie trzeba przekonać jak najwięcej mieszkańców do pójścia do wyborów i do oddania głosu na Koalicję Europejską.
A to nie aby przetarcie się przed wyborami do Sejmu?
Można to oceniać również w ten sposób. Natomiast ja cały czas pracuję dla miasta, regionu i ludzi w różnej formule. Jak nie z poziomu parlamentu, to z poziomu społecznika i radnego. Dzięki nowej funkcji będę mógł pomagać przedsiębiorcom w Tarnowie i regionie.
O „jedynkę” stoczy pan bratobójczy bój z panią poseł Urszulą Augustyn.
Współpracujemy i jesteśmy drużyną.
Czas kampanii to rywalizacja, a nie prawienie sobie komplementów.
Wyciągnę analogię ze świata żużla. Na torze nie zawsze jest różowo. Jest twardo, ale musi być fair. W parkingu natomiast się wspieramy. Pamiętajmy, że jeśli zawodnicy mają charakter, to i zespół ma charakter.
To jak pójdzie Unii w bieżącym sezonie?
Liczę, że powalczy o wejście do ekstraligi. Oby tylko problemem nie stał się stadion.
