Tarnów: szpitalne odpady porzucone na środku osiedla

Strzykawki z krwią, środki opatrunkowe, zużyte igły oraz sierść zwierząt znaleziono na bocheńskim osiedlu Dębcza. Na terenie miejskiej działki, od wielu lat zasypywanej gruzem, były też płyty eternitowe zawierające rakotwórczy azbest.

O tym bulwersującym znalezisku straż miejską powiadomili mieszkańcy osiedla domków jednorodzinnych. - Nie mogę uwierzyć, że ktoś postąpił tak lekkomyślnie, przecież to teren ogólnie dostępny. Bez problemu mogą się tam dostać dzieci - mówi Monika Jaroszek, mama siedmioletniego Kuby.

Zaalarmowane służby zabezpieczyły miejsce. Okazało się, że ktoś zwiózł i porzucił tam około dwóch ton azbestu. - Znaleźliśmy tam także elementy medyczne, które mogą pochodzić z bocheńskiego gabinetu weterynaryjnego - mówi komisarz Andrzej Świtalski z KPP w Bochni.
Władze miejskie zawiadomiły już prokuraturę, a ta wszczęła postępowanie.

Sprawę wyjaśniają także strażnicy miejscy, którzy pośród odpadów znaleźli faktury z nazwiskiem jednego z bocheńskich weterynarzy. Wczoraj materiał dowodowy jeszcze się powiększył. Okazało się, że w stercie śmieci leżała torba pełna... wizytówek firmy należącej do żony wspomnianego weterynarza.

Mieszkańcy Dębczej, którzy od kilku lat domagają się likwidacji tego wysypiska (zasypywany jest tamtejszy wąwóz) cieszą się, że sprawa nabrała takiego obrotu. - Być może to zakończy proceder uprawiany tu od kilku lat. Wielu mieszkańców naszego miasta jest przekonanych, że można tu bezkarnie zwozić śmieci - żali się jeden z mieszkańców osiedla.

Przedstawiciele miasta zapewniają, że takiego pozwolenia nie ma. Zakaz zwożenia tam gruzu obowiązuje od czerwca. Teraz teren osiedla ma być częściej patrolowany, a każda osoba, która zostanie przyłapana tam na zwożeniu śmieci i porzucaniu ich, straż lub policja ukarzą wysoką grzywną.