Pierwsza w pułapkę wpadła śmieciarka zbierająca nieczystościna tarnowskim Rynku. Niespełna miesiąc temu pod tylnym kołem samochodu załamała się jezdnia z kostki. Auto utknęło po oś. W ubiegłym tygodniu asfalt rozstąpił się pod kołami forda mieszkańca Podkarpacia. Na szczęście jechał wolno, nikt nie został ranny.
Gdy wydawało się, że to koniec fatalnej passy, w poniedziałek późnym wieczorem zapadł się fragment jezdni na ul. Najświętszej Marii Panny. We wtorek po południu jeszcze trwała tam naprawa, gdy drogowcy zamknęli kolejną uliczkę. Znajdującą się zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej ul. Ducha Świętego. Z powodu kolejnej wyrwy.
Czytaj także: Tragedia na torach w Jadownikach. 50-letni mężczyzna wpadł pod pociąg
Efekt zapadlisk? Ruch na ulicach Krakowskiej, Bema i Szerokiej, którymi poprowadzono objazd na czas remontu ul. Narutowicza, został sparaliżowany. Za sprawą wyrw wśród mieszkańców odżyły dyskusje na temat podziemnego przejścia, łączącego rzekomo kiedyś zamek na Górze św. Marcina z miastem.
- Może to strop tunelu nie wytrzymuje pod wpływem tegorocznych ulew? - podpowiada Czytelnik Antoni Tomaszewski.
Kazimierz Bańburski, kustosz Muzeum Okręgowego i badacz historii Tarnowa, nie pozostawia złudzeń. - Hipotetyczne przejście podziemne nie istnieje. W przeciwnym razie w miejskich aktach mielibyśmy o tak gigantycznym przedsięwzięciu jakieś wzmianki - komentuje. Jego zdaniem tegoroczne deszcze mogą powodować zapadnięcia gruntu w miejscu przebiegu XIX-wiecznego wodociągu.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl
60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu