- Zawiadomił nas jego kolega, który zostawił rannego wraz z trzecim towarzyszem wędrówki i udał się w stronę schroniska w Dolinie Chochołowskiej, by wezwać pomoc. W drodze złapał sygnał i mógł do nas zadzwonić - relacjonuje Tomasz Wojciechowski, ratownik dyżurny TOPR.
Do akcji ruszyło 13 ratowników. Z uwagi na fatalną pogodę niemożliwy był wylot śmigłowca.
- Akcja musiała przebiegać tak jak 100 lat temu - dodaje Wojciechowski. Szli pieszo.
Cała trudność wyprawy polegała na tym, że turysta ze złamaną nogą znajdował się w trudno dostępnym terenie, w rejonie Dziurawej Przełęczy między Wołowcem a Łopatą. - Stamtąd jedna droga prowadzi pod górę, druga także pod górę, a trzecia na dół, tyle, że po kosówce, czyli też nie dobrze - wylicza Wojciechowski. - Ratownicy znosili turystę w dół, ale poza szlakiem. Noc, jak i mgła utrudniały im pracę.
Na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie.
Turyści - mieszkańcy Dolnego Śląska - byli odpowiednio przygotowani na nocne, chłodne już warunki w Tatrach.