Od 25 grudnia 2015 r. w Tatrach polskich i słowackich zginęło 13 osób oraz jedna na Gubałówce. Przed sylwestrem ratownicy TOPR-u apelowali do turystów, by zrezygnowali z wypraw w wyższe partie gór. W sobotę opublikowali apel w internecie. Mimo to, w niedzielę zginęła 19-latka, która wybrała się na Przełęcz Krzyżne.
Tatry pochłonęły kolejne ofiary, czarna seria trwa
To nie koniec tragicznej statystyki. W niedzielę nad ranem po słowackiej stronie ratownicy Horskiej Zachrannej Służby (odpowiednik polskiego TOPR), w żlebie pod Salatynem w Tatrach Zachodnich odnaleźli ciało 22-letniego słowackiego skialpinisty. Mężczyzna był poszukiwany od sobotniego wieczora. Zmarł na skutek upadku z dużej wysokości.
Po godz. 17 HZS poinformowała, że słowacki wspinacz spadł ze szczytu Przednia Baszta do Doliny Młynickiej. Poniósł śmierć na miejscu. - Prawdopodobnie poślizgnął się na lodzie - mówią słowaccy ratownicy.
Nieodpowiedzialnych turystów w Tatrach jest więcej.
W sobotę popołudniu opublikowano nagranie turysty, który był w rejonie przełęczy Kondrackiej. "Od Doliny Kondratowej podchodzi rodzina. Mama przykładnie szlakiem, za to jej pociecha postanowiła skrócić sobie drogę, nie bez problemu, po śniegu zmrożonym tak, że ciężko wbić w niego czekan..." - czytamy w opisie.
- Mieliśmy także zdarzenie z Jarząbczego Wierchu. Tam granią szła grupa turystów. Nagle jeden z wędrowców poślizgnął się i zjechał ok. 20 metrów. Nic mu się poważnego nie stało. Ale dopiero wtedy zarówno grupa, jak i ten, który zjechał, przypomnieli sobie, że mają w plecakach raki. Wtedy je sobie założyli, zeszli do kolegi i wyprowadzili go z powrotem na grań - opowiada Tomasz Wojciechowski.
Czytaj więcej: