Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tego strachu i paniki nie da się pokazać

Mariusz Malarz
- Nie da się pokazać ani opisać strachu i paniki, jaką u mieszkańców Paryża wywołały ataki terrorystyczne - mówi Mariusz Malarz
- Nie da się pokazać ani opisać strachu i paniki, jaką u mieszkańców Paryża wywołały ataki terrorystyczne - mówi Mariusz Malarz arch. Mariusza Malarza
Mieszkający od dwóch lat w Paryżu Mariusz Malarz z Męciny opowiada, co dzieje się we Francji. Na ulicach pustki. Na twarzach mijanych ludzi widzi strach i obawę przed kolejnymi atakami.

Ma 32 lata, pochodzi z Męciny. Ponad dwa lata temu wyjechał do Paryża w poszukiwaniu pracy. Trafił do dużej francuskiej firmy produkującej meble do kuchni i łazienek. Jest stolarzem, a zajmuje się nie tylko wykonywaniem mebli, także je projektuje. Specjalnie dla „Gazety Krakowskiej” Mariusz Malarz opisuje swoje przeżycia związane z atakami terrorystycznymi i to, jak wygląda teraz życie w Paryżu.

Piątek trzynastego
Ciekawe, co przyniesie? To pierwsze, co pomyślałem, przecierając oczy o godz. 5.50, kiedy zadzwonił budzik. Prysznic, kawa, stacja metra M13 i praca. Dzień mijał bez większych emocji.
Umówiłem się ze znajomymi, że wieczorem wyjdziemy na miasto. Plany się zmieniły. Zadzwoniła przyjaciółka z prośbą o pomoc. U „babci”, którą darzę sympatią, wystąpiła awaria. Zadeklarowałem, że zjawię się po pracy. Na miejscu byłem około 18, ale naprawa się przeciągnęła. Z wieczoru nici.
Choć byłem zmęczony, to do domu wróciłem pieszo. Na ulicy przywitał mnie gwar. Dźwięki samochodowych klaksonów, rozmowy i śmiechy ludzi, których pełno było na ulicach oraz w mijanych restauracjach. W domu byłem około godz. 21. Usiadłem przed komputerem. Przeglądałem internet, rozmawiałem ze znajomymi. Potem dowiedziałem się, że coś złego dzieje się na mieście. Chwilę później słychać było radiowozy… Sam nie wierzyłem w to, co czytam. Atak terrorystyczny? Rozdzwoniły się telefony od znajomych stąd, potem od rodziny z Polski. Wszyscy wystraszeni. Pytali, czy ze mną wszystko w porządku.
Strach wywołały u mnie komunikaty, które pokazały się na Facebooku. A zwłaszcza pytanie: „Czy jesteś bezpieczny? Bo prawdopodobnie znajdujesz się w strefie ataków terrorystycznych”. Każdy odznaczył jako bezpiecznego znajomego, z którym miał kontakt. Wyglądało to jak początek wojny…

Telefon od mamy
Zasnąłem w sobotę około godz. 5 nad ranem. Ocknąłem się półtorej godziny później. W radiu usłyszałem komunikat, że wprowadzono stan wyjątkowy. Szybko wysłałem do szefa SMS-a z pytaniem, czy dzisiaj pracujemy. Musiałem wstać.
W drodze na stację metra odebrałem telefon od mamy. Była wystraszona. Płakała. Mówiła przez łzy: - Mariusz oglądam właśnie telewizję. Pakuj się synu i wracaj do Polski, bo to, co się dzieje obok Ciebie, jest nie do wyobrażenia.
Mnie samemu łzy cisnęły się do oczu. Ale nie dałem po sobie poznać, że też się boję. Po raz kolejny uspokoiłem mamę, że jestem bezpieczny. Wsiadłem do tego samego metra co wczoraj. Zazwyczaj stacja tętni życiem. Tym razem pustki. Spojrzałem na zegarek. Była godz. 7.12, a ja miałem wrażenie, że metro jeszcze nie wystartowało. W końcu nadjechał wagon. W środku cztery osoby. Spoglądaliśmy na siebie nieufnie.
Podróż skończyłem w 7. dzielnicy Paryża. Idąc do pracy, minąłem kilka samochodów i garstkę ludzi. Nikt nie rozmawiał i nikt się nie uśmiechał.
W pracy czytaliśmy wiadomości i patrzyliśmy przez okno, czy na ulicy nic podejrzanego się nie dzieje. Jeśli już ktoś się na niej pojawił, to przechodził szybko, nerwowo rozglądając się na boki. Przerwę obiadową spędziłem w pobliskiej restauracji. Przy barze siedziały zaledwie dwie osoby. Kobieta, która stała za ladą, miała łzy w oczach.
Po pracy kolega mnie podrzucił na Champs Ellysse na stację metra. Uderzyła mnie cisza. Po mojej lewej stronie miałem Łuk Tryumfalny, a po prawej - plac Concorde. Nie chciałem na to patrzeć. Dziwnie się czułem, obserwując pozamykane „Tabaki”, mniejsze restauracje i piekarnie. Wszędzie pustka, choć było kilka miejsc, które starały się funkcjonować normalnie. Wsiadłem do metra.
Wieczorem poszedłem na kolację do restauracji niedaleko mieszkania. Na ulicach wojska nie widziałem, ale po okolicy jeździło więcej policyjnych radiowozów niż zazwyczaj. Zerknąłem na wieżę Eiffla. Była czarna jak noc...

Nie da się pokazać strachu
W niedzielę wybrałem się na targ, ale go odwołano. Zakupy musiałem zrobić w markecie. Długie kolejki, a na półkach pusto. Wróciłem do domu, zrobiłem obiad i rozmawiałem ze znajomymi o tym, co wydarzyło się w piątek. Chciałem się wybrać na Place de Republic, czyli miejsce niedaleko klubu Bataclan, gdzie zginęło najwięcej ludzi. Żaden z moich przyjaciół nie miał ochoty wyjść razem ze mną. Zrezygnowałem.
Nikt nie jest w stanie pokazać tego strachu. Nie da się opisać tych przerażających uczuć. W niedzielę rozmawiałem z przyjaciółką. Roztrzęsiona opowiadała, jak klient restauracji, w której pracuje, zdenerwował się. Coś mu nie pasowało w zamówionym daniu, więc rzucił talerzem w stronę kuchni. Pozostali goście lokalu poderwali się ze swoich miejsc w ułamku sekundy i zaczęli uciekać w kierunku wyjścia.
Wieczorem pokusiłem się jednak o spacer po okolicy. Jakieś małolaty rzucały petardy koło dworca kolejowego. Natychmiast pojawiła się policja.

Miasto niebawem ożyje
W poniedziałek strach i tendencje do paniki zostały. W metrze ludzie się rozglądają podejrzliwie. Ale wojska dalej nie widać. W mediach trąbią o zamkniętych granicach. Znajomi wracali w niedzielę z Holandii. Bez problemu dotarli do Paryża. Nikt ich nie zatrzymywał, nie kontrolował.
Francja to specyficzny kraj. Wiele rzeczy rządzi się tu swoimi prawami. A Paryż? Paryż wstanie jutro też. Za dwa tygodnie Francuzi będą pili wino nad Sekwaną przy dźwiękach gitary, siedzieli w restauracjach do rana. Mieszkam tu ponad dwa lata. I nie spotkałem na ulicach ani wielkiej mody, ani też wielkiej miłości, których to stolicą ma być ten przybytek. Jest piękny, jeśli wpadniesz tu na tydzień lub na kilka dni.
Ja dziękuję tylko pewnej osobie za to, że nie wyszedłem w piątek wieczorem do miasta. Nie wiem, czy wróciłbym do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska