W dodatku od kilku dni Meresiński przestał pojawiać się w klubie przy ul. Reymonta, mimo że najprawdopodobniej przebywa w Krakowie. Kontakt utrzymuje z nim jedynie Ewa Rosek, która w Wiśle pełni funkcję dyrektora wykonawczego.
W niepewności żyją zarówno piłkarze, jak i pracownicy. Zagadkowa jest m.in. sprawa czterech milionów złotych, które Tele-Fonika przelała na konto piłkarskiej spółki tuż przed transakcją sprzedaży klubu. Pieniądze te powinny iść m.in. na spłatę zobowiązań wobec piłkarzy, kadry trenerskiej i pracowników. Bogusław Cupiał chciał, żeby nowy właściciel zaczynał działalność w klubie z czystym kontem, a jednocześnie chciał rozliczyć się z pracownikami za okres, w którym klub był jeszcze własnością Tele-Foniki. Pod koniec lipca pracownicy otrzymali informację, że mają wystawić faktury (większość z nich z Wisłą ma podpisane umowy jako jednoosobowe firmy). Zrobili to, ale pieniędzy nie dostali. W niektórych przypadkach zaległości sięgają wypłat za czerwiec, w innych jeszcze dłużej. Można zatem postawić pytanie, co stało się z pieniędzmi przelanymi przez Tele-Fonikę? W środę pracownicy dostali co prawda e-maile, w których zostali poinformowani, że wypłaty nastąpią w przyszłym tygodniu, ale już nie wierzą w tego typu obietnice.
Czytaj także: Cupiał chce odzyskać Wisłę?
W klubie pojawił się w czwartek Marek Citko, który ma być dyrektorem sportowym, ale bardzo szybko wyjechał. Od kilku osób związanych z Wisłą usłyszeliśmy natomiast, że Citko sprawia w ostatnim czasie wrażenie, jakby chciał z całego biznesu... jak najszybciej się wycofać. On akurat mógłby to zrobić, bowiem nie jest właścicielem i nie wyłożył pieniędzy na Wisłę. Niewątpliwie zamieszanie, jakie wokół krakowskiego klubu powstało w ostatnim czasie, m.in. w związku z zarzutami postawionymi Jakubowi Meresińskiemu przez częstochowską prokuraturę w sprawie wyłudzenia podatku VAT i wyrokiem za podrobienie świadectwa maturalnego, odbija się również na reputacji byłego reprezentanta Polski.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków