Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten turnus trwał tylko chwilę

Jan Poprawa
archiwum
Sklecam tych kilka słów do mojej ulubionej gazety, tkwiąc wciąż jeszcze w zachodniopomorskim Pęzinie, a konkretniej - w ogromnym zamku, jaki wznieśli tu w czternastym wieku joannici, a który potem przez wieki zasiedlały jako gniazdo rodowe Borkowie i Puttkamerowie.

Historii nigdy za wiele, więc dodaję, że rody to świetne, nie zważając, że być może stwierdzenie takie wpisze autora na listę osobników podejrzanych o hołdowanie tzw. "opcji niemieckiej". A ta, wiadomo, niepatriotyczna jest bardzo - to oczywista oczywistość…

Szanowna moja publiczność wie, w jakiej sprawie zaniosło mnie na te współczesne polskie kresy. Od początku lipca brałem tu udział w ciekawym i zdobywającym coraz większy, niebagatelny rozgłos wydarzeniu - mianowicie w "warsztatach artystycznych", przeznaczonych dla młodzieży śpiewającej piosenki. Ale piosenki tylko takie, które się lepiej czują w skojarzeniu ze słowem "sztuka", niż innym, częściej ostatnimi czasy słyszanym: "show business".

Oczywiście, może ktoś powiedzieć, że nie mnie oceniać sukces przedsięwzięcia, skorom w nim palce maczał. Ale choć mi pewnie obiektywizmu w tej sprawie nie dostaje - to przynajmniej wiedzę na temat Pęzina, "warsztatów" i ludzi, którzy z nich zrobili krajowy ewenement - mam sporą. Może zrównoważy ona mniemany brak obiektywizmu? Wszak tylu złotoustych zabiera dziś głos w najprzeróżniejszych sprawach, o których nic nie wiedzą, a jedynym ich atutem jest "obiektywizm" (mniemany) właśnie…

Na obronę swego namolnego gadulstwa o Pęzinie powiem też, że tamtejsze Ogólnopolskie Warsztaty Piosenki Artystycznej są w pewnej mierze pociotkiem najbardziej krakowskiego z ogólnopolskich, Studenckiego Festiwalu Piosenki. Zarówno dlatego, że ukształtowali je merytorycznie krakowianie ongiś (i teraz zresztą też) z SFP związani. W swej ponaddwudziestoletniej historii (z przerwą) Pęzino poszczycić się może wieloma wychowankami, którzy w SFP zdobywali laury (Janusz Radek, Justyna Szafran, Agnieszka Hekiert, Jagoda Naja, Marek Andrzejewski i inni, także najmłodsi, jak Kuba Blokesz, Mateusz Bieryt czy Beata Banasik). I jeszcze jedno, ważne: w Pęzinie w jakiś osobliwy sposób pielęgnuje się ducha naszej starej "Piwnicy pod Baranami". Młodzi z całej Polski z zapartym tchem oglądają archiwalne filmy z Ewą Demarczyk, uczą się przecudnych piosenek "piwnicznych" pod czujnym okiem samego Andrzeja Zaryckiego i przy pomocy muzyków tak biegłych, jak niezrównany "piwniczny" pianista Konrad Mastyło.

W minioną niedzielę i poniedziałek odbyły się dwa koncerty dyplomowe uczniów OWPA w Pęzinie. Zarówno w Stargardzie Szczecińskim, jak i samym Szczecinie nie brakowało głosów zachwytu, jaką to zdolną mamy młodzież. Rzeczywiście, młodzież: na 22 śpiewające w koncertach osoby - tylko troje to studenci, pozostali - licealiści, bądź tegoroczni maturzyści. Zebrani z całej Polski, zwykle wyłowieni w czasie przesłuchań do Studenckiego Festiwalu Piosenki właśnie.

Dla odkrycia takich cudów natury i kultury, jak debiutujące w Pęzinie Sandra Małuch z Rybnika czy Magda Pamuła z Przemyśla - warto się zagrzebać w labiryncie średniowiecznych murów, bez kontaktu ze światem.

A ponoć świat goni jak szalony. Ze znalezionej na pęzińskim śmietniku gazety dowiedziałem się, że pani Doda uwielbia czerwonostope buty pana Christiana Louboutina, że sprzedaż Totolotka spadła ostatnio o pięć procent, a pan Józef Oleksy jeszcze nie zdecydował skąd będzie posłem, choć zdecydował, że tylko z pierwszej lokaty na liście. Z cracovianów wyczytanych w jedynej lipcowej gazecie, jaka do mnie dotarła, dowiedziałem się, że doktorowi Mieczykowi Rokoszowi (pozdrawiam serdecznie!) nasiąka kopiec. Straszna sytuacja.

Nieco sobie dworuję, oczywiście. Wszystko jest ważne (może z wyjątkiem podeszwy Louboutina). Ale stale mi się przypomina wschodnia mądrość: im dalej się stało, tym mniej boli. Cierpienie albo radość pani Dody wydają się więc mniej istotne, niż łzy radości z porządnie wykonanej pracy, jakie widziałem w oczach cudownych małolatów z letniego Pęzina. Kłopoty doktora Oleksego nic mi nie znaczą, gdy widzę dokoła smutek rozstania z kolegami, którzy w kilkanaście dni zaledwie awansowali na przyjaciół.

Każdy przecież przeżywał takie chwile, w których chciałby zatrzymać czas. Choć świadom, że to co było, minęło. Okropne są takie rozstania, kiedy się w grupie, wśród ludzi przeżyło coś ładnego. Turnus dobiegł końca, romanse się unieważnia, przyjaźnie przenosi do rezerwy, do notesu, znajomości kwituje zdawkowym "zdzwonimy się". Trzeba wracać w świat, z którego się przyszło.

I ja, przyznaję, stary chłop - przyznaję, że w te dwadzieścia lipcowych dni przeżyłem w Pęzinie coś ładnego. Dwadzieścia dni bez poczucia, że uwiera smycz internetu, że dławi obroża komórki (w Pęzinie na szczęście nieprzydatnej). Bez rytuału codziennych wiadomości, bez papuziego wrzasku idoli wyspecjalizowanych w coverach, bez konieczności patrzenia w szalone oko polityka, bez wystąpień magistra Ziobry czy innego rycerza złej sprawy… Turnus trwał tylko chwilę, ale się skończył.

Jesienią skończy się inny turnus, kadencja najwyższych władz. Będzie o czym rozmawiać. Wracam właśnie na moją Wyspę Kraków. Już sobie planuję skoczyć tu, zobaczyć to, pogadać z tym. Nic konkretnego, a jednak… Jak to w Krakowie. Kraków to jest rodzaj nieuleczalnej choroby. Pięknej choroby.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska