Napoleon miasteczko co prawda zlekceważył, ale ominął je w słusznej sprawie: szedł z wielką armią na Ruskich. Być może część czytelników "Gazety" odgrzebie też w pamięci Ślesin jako stolicę gminy, do której pielgrzymuje się czasem, za sprawą ambitnego kapłana, co w jednej z wiosek podślesińskich - Licheniu - wybudował gigantyczny kościół z przyległościami. Mogliby też skojarzyć Ślesin turyści, zwłaszcza kajakowi. Tam właśnie zaczyna się szlak spławnych jezior, z Gopłem pośrodku. Ale czy krakowianie jeżdżą machać wiosłami w cień gigantycznych konińskich kominów? Nie liczę na to.
O Ślesinie wspominałem przed rokiem i dwoma, zawsze w połowie lutego. Tak się bowiem ułożyło nasze życie estradowe, że właśnie w Ślesinie rozpoczyna się zawsze o tej porze sezon polskich festiwali "piosenki artystycznej". O nim więc chcę tym razem coś bąknąć. Tym chętniej, że zapewne nikt inny o tym publicznie nie powie. "Piosenka artystyczna" (czyli taka, wobec której stosuje się kryteria artystycznej wartości, nie tylko popularności) nie cieszy się bowiem wzięciem nowoczesnych mediów. Piosenki Demarczyk trudno oprawić w balecik, by się komponowały z resztą telewizyjnego programu. Ale gatunek ten istnieje, piosenki artystyczne śpiewa się często, publiczność słucha ich chętnie. Jeśli oczywiście dojedzie w miejsce, gdzie posłuchać można.
Ja dojechałem, zobaczyłem, wysłuchałem. Oceniłem konkurs, w którym była przynajmniej trójka młodych artystów nieprzeciętnych. Oklaskałem krakowiankę z Mielca Agatę Kusek, która zdobyła główną nagrodę. Bardzo podobał mi się Łukasz Majewski spod Gdańska, urzekła mnie (nie po raz pierwszy) Emilia Kudra z Łodzi. Zwróciłem też uwagę na wielu bardzo zdolnych młodzików, którzy stoją w gigantycznej kolejce chętnych na wakacyjne "warsztaty piosenki artystycznej" w Pęzinie. O tym zjawisku, jakim są "warsztaty" też wspominałem, ale raz jeszcze powiem: dla sporej grupy adeptów możliwość uczenia się od krakowskich (przeważnie) pedagogów, z Andrzejem Zarzyckim włącznie - wydaje się nieoceniona. Być może wspomnę więc kiedyś jeszcze o Iwonie Bugnackiej z Gośliny Murowanej, Agacie Rożankowskiej z Bydgoszczy, Łukaszu Gocławskim spod Trzcianki, Ewie Nowak z Siedlec.
Jak szanowni Czytelnicy widzą, maleńki Ślesin, niespecjalnie reklamowany (a w największych mediach nie reklamowany wcale) przyciąga młodzież z całej Polski. I od razu powiem, że podobnie dzieje się na większości konkursów i festiwali poświęconych niemodnej (wydawać by się mogło) "piosence artystycznej". W Mielcu, z którego niedawno wyfrunęła do Krakowa laureatka Kusek (jej młodszy brat Jasiek, zwany czasem "Mozartem z Mielca" - też się na krakowską Akademię Muzyczną wybiera), kilka dni wcześniej odbył się "zjazd bardów", jeszcze jednej przemilczanej odmiany i oryginalności polskiej sztuki estradowej. Jak mi donoszą - i tam był sukces, tak artystyczny, jak frekwencyjny. Czemu się nie dziwię, po prostu ludzie wszędzie chcą piosenki niegłupiej, najlepiej jeśli śpiewa ją człowiek, co nikogo naśladować i niczego udawać nie potrzebuje…
Dziś zaczyna się właśnie w Rybniku jeden z największych festiwali - Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej. Obok niezrównanego Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie, obok olsztyńskich "Spotkań zamkowych", czy mutującego ostatnimi laty we Wrocławiu Przeglądu Piosenki Aktorskiej, niewątpliwie w Rybniku odbywa się jedna z najważniejszych manifestacji gustu do "piosenki artystycznej". Z mocno obsadzonym, starannie wyselekcjonowanym konkursem, w którym rywalizują wyłącznie bohaterowie ubiegłorocznego sezonu, laureaci imprez mniejszych.
W Rybniku odbędzie się też kolejne spotkanie (zwane "sejmikiem") dyrektorów odbywających się w Polsce festiwali. To ważny zwyczaj, dzięki któremu mnożą się w kraju imprezy o podobnym, nieco podziemno-artystycznym charakterze. Ostatnimi czasy nowe konkursy pojawiły się w Siedlcach i w Gubinie. Wzbogacają one życie kulturalne kraju. Oczywiście festiwale nowe nie mogą rywalizować z poważnymi "firmami". Takimi, jak (przypomnę chronologicznie) konkursy w Piasecznie, Opolu, Wrocławiu, Bydgoszczy, Stargardzie Szczecińskim, Gorlicach, Barcinie, Elblągu, Oświęcimiu, Radomiu, Kozienicach, Zamościu… W wyliczance dotarłem do początku czerwca. Potem jest jeszcze większe owych "festiwali piosenki artystycznej" nagromadzenie.
Nie będzie tego w telewizji. Ona woli organizować sobie sama konkursy, wedle zakupionego cudzoziemskiego "formatu". Polski format, czyli autentyczne zapotrzebowanie na sztukę wśród miesz- kańców odległych od stolicy miast lub miasteczek, mrówcza praca od podstaw z ludźmi, którym nie wystarczają wzorce pana Kasowskiego czy Łaszczoka (w telewizji obecnych a jakże, do rozpuku) - cóż ją obchodzi? Zaraz po rybnickiej OFPA w Krakowie pośpiewają, pograją, pohałasują szantymeni. "Shanties", najstarszy w Europie festiwal tego gatunku - też nie może liczyć ani na recenzje, ani na relacje. Kogo kręci stary doktor Porębski? No, chyba żeby się pojawiła Lady Gaga. Niechby nawet na widowni…
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy