No i doczekaliśmy się. Zaczął się sezon festiwali piosenki. Niby nie jest to wiadomość specjalnie ważna - ale podana z pierwszej ręki. Pisze ją naoczny świadek. A że świadków wydarzenia było niewielu - informacja ma jednak walor wyjątkowości. Na domiar wszystkiego dotyczy zjawiska,
o którym w ogóle mało wiadomo. O którym się milczy w gazetach, którego nie ma na ekranach…
Rzecz działa się w Rybniku, na Górnym Śląsku. Zorganizowała ją ta sama gromada bożych szaleńców, którzy przez ostatnie miesiące propagowali w ROW-ie (Rybnickim Okręgu Węglowym) poezję, ze skutkiem znakomitym i nieraz tu podkreślanym. Tym razem w przedziwnym otoczeniu przyrody (tuż nad pięknym jeziorem rojącym się od ptactwa, ryb i wędkarzy) oraz gigantycznego przemysłowego molocha (jakim jest miejscowa, jedna z największych w kraju elektrownia), w schludnych salach Klubu Energetyka, wielkiego jak Nowohuckie Centrum Kultury, odbywał się Turniej Regionalny, poprzedzający 13. Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej.
OFPA to dziś jeden z największych i najważniejszych festiwali tak zwanej piosenki artystycznej. Tylko Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie i jego młodszy klon - Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu - mają większe rozmiary, ciekawsze pomysły programowe i wyżej ceniony konkurs artystycznej młodzieży.
W Rybniku spotykają się tylko laureaci konkursów mniejszych, ale sieć tych niewielkich imprez piosenkarskich, których głównym zadaniem jest popularyzowanie sztuki i odławianie kandydatów
na artystów piosenki, jest spora. Sam w roku minionym odwiedziłem ponad 50 ogólnopolskich - choć prowincjonalnych - konkursów. Ma więc ten rybnicki festiwal i urok, i wagę. Zaś Turniej Regionalny, który go poprzedza - to po prostu zabieg organizacyjny, stwarzający dodatkową szansę dołączenia
do uczestników finału, skompletowanego już wcześniej.
O tym, że nazwy mylą - wiemy dobrze. Konkurs więc, choć regionalny - zgromadził adeptów piosenki z całej Polski! Przyjechali z Gdańska, Wrocławia, Bydgoszczy, Krakowa itp. Najwyraźniej owa sieć imprez, jaką w ciągu roku i w pocie czoła penetruję - im, miłośnikom piosenki niemodnej, nie wystarcza. Nie starcza okazji do pośpiewania i posłuchania na spotkaniach w Sieradzu, Świdniku, Andrychowie, Dzierżoniowie, Kędzierzynie, Oleśnie, Biłgoraju, Zamościu, Radzyniu Podlaskim, Serocku, Kołobrzegu, Lublinie, Kotli, Siemianach, Olsztynie, Piszu, Bytomiu, Grudziądzu, Rzeszowie, Oświęcimiu, Gorlicach, Radomiu, Stargardzie Szczecińskim, Bydgoszczy, Piasecznie czy Ślesinie
(a także w innych miejscach, gdzie są podobne festiwale). Fakt to zdumiewający, nad którym zatrzymać się warto.
Zjawiska nazywanego umownie "piosenką artystyczną" nie ma w mediach. Nie ma na wielkich festynach, organizowanych ogromnym nakładem środków z reklamy (i dla reklamy). Odnieść można wrażenie jakby go nie było także na rynku imprez. Nikt przecież nie recenzuje klubowych koncercików dawanych przez Garczarków, Kasprzyckich czy Tomczaków.
Płyty z ich piosenkami też znaleźć trudno. Czy ktoś gdzie widział cudownie jadowitą płytę wydaną ostatnio przez Tomasza Szweda? Kto pomoże w znalezieniu nagrań Marka Andrzejewskiego czy Tomasza Olszewskiego? Nie wspominam nawet, że wielu ludzi zdolnych i kompetentnych płyty jeszcze nigdy nie nagrało…
Ale mimo wszystkiego czego nie ma - to owa marginalizowana piosenka z poetyckim tekstem
(bo o taką głównie tu idzie) w jakiś niezrozumiały sposób żyje. Owe kilkadziesiąt wymienionych
i niewymienionych festiwali ktoś z zapałem organizuje, ktoś też na nie tłumnie przychodzi. Latem
w Bieszczady jedzie wiele tysięcy takich "ktosiów", by się wsłuchiwać w śpiewy rzekomo nieistniejących aniołów… Między niechcianymi (w telewizorze) prawie anonimowymi artystami
a publicznością (której być nie powinno) - wytwarza się autentyczna więź, o jakiej pomarzyć mogą nieustannie lansowani telewizyjni idole, w większości z celebryckiego awansu…
Mało kto to dostrzega w szerszym wymiarze, w wymiarze zjawiska. Mało kto się zastanawia, dlaczego jest jak jest. Mało kto upatruje i żałuje szansy, jaką stanowić może poetyckie słowo, niesione
na dźwiękach piosenki. Szansy na refleksję, myśl piękną, na wzruszenie. A niechby tylko
na odchamienie.
Chamiejemy - powiedział ongiś w słynnym kazaniu ksiądz Maliński. Poezja, wszczepiana w nasz chamiejący tłum za pośrednictwem muzyki, kunsztem artysty - mogłaby być lekarstwem choćby
na tę polską chorobę.