W niedzielę późnym wieczorem, po wygranych przez Fidesz wyborach parlamentarnych, premier Węgier i lider partii Viktor Orban wygłosił przemówienie. Ocenił, że podczas tych wyborów koalicja rządząca musiała walczyć z najsilniejszymi wiatrami przeciwnymi. – Lewicą w kraju, międzynarodową lewicą dookoła, brukselskimi biurokratami, wszystkimi pieniędzmi i organizacjami Sorosa, międzynarodowymi mediami głównego nurtu i wreszcie – z prezydentem Ukrainy. Nigdy dotąd nie mieliśmy tylu przeciwników naraz – mówił Orban.
Do tych słów Viktora Orbana odniósł się Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
– To było przemówienie nocne po zwycięstwie i prezydent Ukrainy został wymieniony wśród innych przeszkód, z którymi zmagały się Węgry. Rzeczywiście te stosunki węgiersko-ukraińskie są dla nas pewnym kłopotem – powiedział dziennikarzom w Sejmie.
Zdaniem Ryszarda Terleckiego, sukces Orbana przekonuje, że „jednak lewica w Europie jest w odwrocie i że śladem Węgier zapewne pójdą inne państwa”.
Wicemarszałek Sejmu pytany, czy PiS będzie się odcinał od polityki Orbana, Terlecki odpowiedział: „Nie, mamy nadzieję, że ta polityka ulegnie modyfikacjom, a Orban pozostanie naszym przyjacielem”.
Według niemal pełnych danych (po przeliczeniu 98,95 proc. głosów) koalicja Fidesz-KDNP zdobyła 135 mandatów w 199-osobowym parlamencie, a więc uzyskała większość konstytucyjną.
Zjednoczona opozycja, która po raz pierwszy wystawiła w każdym z jednomandatowych okręgów wyborczych tylko jednego kandydata, będzie mieć zaledwie 35 mandatów.
Do parlamentu nieoczekiwanie dostała się też skrajnie prawicowa partia Nasza Ojczyzna z siedmioma mandatami oraz przedstawiciel narodowości niemieckiej, który w ubiegłej kadencji wspierał swym głosem Fidesz.
