Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To góry dają mu szczęście

Lech Klimek
Marcin Janik z podróżniczej pasji uczynił sposób na życie. Poznaje odległe zakątki globu, a po powrocie do Polski opowiada wszystkim chętnym o pięknie odległego górskiego świata.

Od kiedy pamiętam, zawsze chciałem podróżować, moi rodzice nie mieli takich potrzeb, więc dopiero gdy osiągnąłem samodzielność, mogłem zacząć realizować podróżniczą pasję - mówi Marcin Janik "Yeti", geograf, podróżnik i miłośnik gór; urodzony w Gorlicach w 1977 r., obecnie zamieszkały w Nowym Sączu. - Mogę z czystym sumieniem powiedzieć o sobie, że jestem człowiekiem gór, stąd mój przydomek, moi przyjaciele mówią do mnie właśnie Yeti.

Pierwsze górskie wyprawy Marcina to te w najbliższą okolicę, Beskid Niski, zaczęły się jeszcze w szkole podstawowej. Jak wspomina, pierwszą wielką, choć jednodniową, wyprawą była ta z szóstej klasy szkoły podstawowej z Gorlic w górę Sękówki, tak daleko jak się dało, z zamiarem dotarcia do źródeł tej rzeki. Bez mapy, bez przygotowania, wielkie poznawanie małej ojczyzny przez nastolatka. Do źródeł nie dotarł, bo zbliżała się noc i trzeba było wracać do domu. Po tej pierwszej były następne, tak że w końcu poznał cały Beskid i jak wielu jemu podobnych dzięki tej najniższej części Karpat pokochał góry miłością na całe życie.

- Beskid Niski był pierwszy, tu spotkałem się wtedy z egzotyczną dla mnie kulturą Łemków - mówi Marcin. - Następnie przyszedł czas na inne pasma beskidzkie i tatrzańskie granie, później swoje kroki skierowałem na połoniny Karpat ukraińskich i rumuńskich, i wciąż dalej, i dalej - dodaje.

Od samego początku swojego podróżowania do dziś Marcin uprawia rodzaje turystyki zwane trampingiem i trekkingiem. Nie podróżuje jednak z biurami podróży i w większych grupach. Jego wyprawy to najczęściej dwuosobowy skład, ale zdarza mu się też podróżować samemu.

- Gdy już poznałem polskie góry, zacząłem przekraczać granice, pierwsze były słowackie Karpaty - relacjonuje. - Potem przyszła kolej na Ukrainę, tu moim pierwszym celem była Czarnohora. Pojechałem tam w 1997 roku - kontynuuje. - To była taka wyprawa trochę na dziko, bez większego przygotowania. Dojechałem pociągiem do Chyrowa, potem trochę autobusem i dalej pieszo - mówi Marcin. - Nie miałem wielkiego doświadczenia wyprawowego, a ze sprzętu tylko prowizoryczny namiot, jednak udało się i wróciłem cały i zdrowy. Tamta wyprawa utwierdziła mnie w tym, że muszę poznać całe Karpaty, a potem zrobić następny krok, wtedy jeszcze nie do końca wiedziałem, w którą stronę, choć już coś przeczuwałem - dodaje.

W tym czasie Marcin rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, wybrał oczywiście geografię. Studia ukończył w 2004 roku, nie przerywając w tym czasie oczywiście eksploracji Karpat. W 2002 pojechał pierwszy raz do Rumunii.

- Ten pierwszy wyjazd to było coś wspaniałego, wpadłem w ten kraj, w te góry jak śliwka w kompot - z uśmiechem opowiada Marcin. - Dla mnie, miłośnika "karpackości", Rumunia jest krajem najpiękniejszym i najchętniej do niej powracam. Mimo że odwiedziłem ten kraj wiele razy, nigdy mi się nie nudzi i za każdym razem oczarowuje na nowo - kontynuuje. - Każdy region, Bukowina, Maramuresz, Transylwania czy Banat ma swoją niepowtarzalną specyfikę. Zachowało się tu mnóstwo starych zwyczajów ludowych, w tym wiara w wampiry - dodaje. - Rumuńskie Karpaty, a jest tu ponad połowa całego karpackiego łuku, są niezwykle malownicze i różnorodne. Latem tętnią życiem pasterskim, które jest zorganizowane według odwiecznych reguł - kończy.

W roku ukończenia studiów Marcin razem z ówczesną narzeczoną, a teraz już żoną Ewą pojechał do Hiszpanii. Tamten wyjazd oparty był na zrealizowanym kilka lat wcześniej z grupą przyjaciół pomyśle na tanie zwiedzanie. Na życie i podróże po Hiszpanii zarabiali jako mimowie, on w stroju mnicha, ona jako biała dama. Z datków od innych turystów uzbierali sporą kwotę, która wystarczyła również na zwiedzanie Francji. Hiszpania w tamtym czasie to był tylko taki przerywnik. Marcina ciągnęło gdzie indziej. Fascynacja Rumunią pchnęła go do poznawania Bałkanów.

- Ten najbardziej egzotyczny półwysep europejski odwiedziłem do tej pory trzykrotnie - mówi. - Bałkany to niesamowita mieszanka kultur, religii i krajobrazów. Mieszanka wybuchowa, o czym świadczą wyraźne ślady niedawnych krwawych wojen. Dla podróżnika ta niezwykle skomplikowana i barwna mikstura jest szalenie atrakcyjna - kontynuuje. - Jest tam mnóstwo miejsc, gdzie w bezpośredniej bliskości można zobaczyć katolickie kościoły, prawosławne cerkwie, muzułmańskie meczety i żydowskie synagogi, a obok średniowieczne twierdze, greckie i rzymskie ruiny, a także budynki ostrzelane przed kilkunastoma laty - kończy.

W 2006 roku dotarł do Mongolii. By zarobić na ten wyjazd, pracował kilka miesięcy w Irlandii. Zafascynowany górskimi klimatami, dotarł wreszcie do najwyższych gór świata, w Himalaje i zetknął się z przepełnioną magią kulturą Tybetu.

Od wielu lat Marcin żyje w górach i z gór. Jego praca, którą zarabia na wyprawy, to prowadzenie wykładów i prelekcji, w trakcie których dzieli się swoją podróżniczą pasją, głównie z młodzieżą szkolną. Takie właśnie spotkanie z podróżnikiem odbędzie się 16 czerwca w Domu Polsko-Słowackim w Gorlicach. Marcin opowie o Rumunii i pięknie Karpat tamtego rejonu.

- Podczas swoich podróży nie tylko wędruję po górach dla samego zdobywania szczytów, ale przede wszystkim staram się poznawać niesamowite podniebne krainy, wchodząc w relacje z ich mieszkańcami- tłumaczy. - Odwiedzam również zabytki i miejsca święte, dotykając historii, a nawet magii - dodaje. - Ten odległy świat uwieczniam na fotografiach, które prezentuję w trakcie moich wykładów.

Marcin ma to szczęście, że jego żona Ewa nie tylko rozumie jego podróżniczą pasję, ale również ją podziela. Najczęściej podróżują razem, w czasie wakacji, bo Ewa, nauczycielka, wtedy właśnie może na dłużej wyjechać. Ich najbliższa wyprawa to wyjazd na dwa miesiące do Chin i Pakistanu. W poprzednich latach penetrowali marokański Atlas, Saharę i Andy peruwiańskie.

Ich wspólne wyprawy nigdy nie obfitowały w dramatyczne zdarzenia. To najbardziej dramatyczne miało miejsce na Jeziorze Szkoderskim. Chęć poznania znajdujących się tam na wyspach zabytkowych monastyrów skłoniła ich do wypożyczenia roweru wodnego. Ten środek lokomocji okazał się jednak pechowy. Na środku jeziora zaczął tonąć. Ratowali się, płynąc wpław do najbliższej małej niezamieszkanej wyspy. Z niej zabrał ich motorówką prawosławny mnich.

Do tej pory nic więcej złego im się nie wydarzyło, mimo że ich wyprawy nie przebiegają po utartych szlakach. Najczęściej prowadzą z dala od cywilizowanych rejonów. Idą tam, gdzie można poznać pozostałości starych kultur, gdzie ludzie żyją tak jak ich przodkowie.

- Górskim "włóczęgom" poświęcam prawie każdą wolną chwilę - mówi Marcin. - Oprócz egzotycznych wyjazdów nadal szczególnie cenię sobie wędrówki po ukochanych Karpatach, które przemierzam o każdej porze roku pieszo, rowerem i na nartach - dodaje. - To są czasem jednodniowe wypady w Beskidy, czy kilkudniowe do Rumunii, ważne, żeby być w górach i ważne, żeby być tam z Ewą - kontynuuje Marcin. - Zwiedziłem już kawał świata, lecz nadal najbardziej fascynuje mnie Europa Południowo-Środkowo-Wschodnia, czyli Karpaty i Bałkany oraz wysokogórskie obszary Azji od Kaukazu po Tybet i Mongolię. Te właśnie obszary najlepiej poznałem podczas moich wojaży - stwierdza. - Oczywiście, planuję też wyprawy w nowe, niepoznane jeszcze przeze mnie rejony świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska