- Zapowiada się sportowe więzienie – tak określił warunki pobytu w Tokio jeden z polskich zawodników, po zapoznaniu się z wielostronicową instrukcją przygotowaną przez organizatorów. Mówił to z uśmiechem, ale to było jeszcze przed wylotem. Rzeczywistość na miejscu niewiele odbiega od tego porównania. Zresztą, szybko uwiarygodnione zostało przez Zofię Klepacką, która wrzuciła do sieci filmik ze stołówki z komentarzem: prawie jak w kryminale. Stoły z wydzielonymi stanowiskami do jedzenia, odgrodzonymi plastikowymi osłonami, faktycznie przypominają salę widzeń.
Wytyczne są jasne: w olimpijskiej jadłodajni trzeba jeść w pojedynkę, unikać rozmów i kontaktów, a przecież spis uciążliwych reguł jest znacznie dłuższy i dotyczy każdego aspektu życia uczestników igrzysk. Od obowiązkowego noszenia masek – nie licząc startów i treningów – zaczynając, przez codzienne testy, a na izolacji kończąc. Kto widział niewielkie pokoje sportowców w wioskach i panujące w nich spartańskie warunki, ten wie, jak dokuczliwe mogą stać się te zasady. A kto rozumie sport, temu nie trzeba tłumaczyć, że nie tylko siła mięśni jest istotna w rywalizacji i jak zdradliwa bywa ludzka psychika.
Sportowcy mają za sobą trudny rok – pełen niepewności, nieregularnych startów, zakłóconych przygotowań. Powstały prace naukowe mówiące o znaczącym wzroście stanów depresyjnych u zawodniczek i zawodniczek. W Tokio nie odetchną od pandemii, wręcz przydusi ich jeszcze bardziej, więc dla niektórych otoczka imprezy czterolecia może być trudnym doznaniem. To nie jest wydumany problem. Znane są przecież z ostatnich miesięcy przypadki osób, które rezygnowały z udziału w zawodach, bo nie mogły już znieść funkcjonowania w bańkach. Kei Nishikori, japoński tenisista, otwarcie przyznał, że nie będzie miał żadnej radości z gry przy pustych trybunach w Tokio i teraz start traktuje bardziej jako nieprzyjemny obowiązek.
Bo to wszystko wpływa na motywację, psychiczny komfort, samopoczucie – czynniki, w których deficyty mogą zaprzepaścić cały wysiłek i długie przygotowania. Innymi słowy, to mogą być igrzyska niespodzianek.
Taryfa ulgowa? Zapomnijcie. Japonia nie jest krajem, w którym można liczyć na odstępstwa i traktowanie przepisów z przymrużeniem oka. Zasady tutaj to rzecz święta, niezależnie od tego, jak oceniamy ich sensowność. Wymowny jest tutaj przypadek sprzed kilku dni, gdy policja przyłapała dwóch Brytyjczyków i dwóch Amerykanów, pracujących przy igrzyskach dla firmy energetycznej, na zażywaniu narkotyków w rozrywkowej dzielnicy Roppongi. Sprawę stała się głośna, ale nie dlatego, że brali kokainę, lecz ponieważ „nieuzasadnionym wyjściem narazili bezpieczeństwo i wizerunek igrzysk”.
Huczne świętowanie sukcesów? Dopiero w Polsce. Oby. Najpierw jednak szkoła przetrwania.
