Na miejsce zdarzenia natychmiast zadysponowano straż pożarną, pogotowie ratunkowe i policję.
- Zgłoszenie przekazał nam jeden z członków rodziny, których chciał wejść do domu - mówi Gustaw Janas, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach. - Przez okno zobaczył ranne. Konieczne było siłowe wejście do budynku - dopowiada.
W budynku znajdowała się ranna 40-letnia kobieta, która została przetransportowana do gorlickiego szpitala. Na ratunek do czteroletniej dziewczynki wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Jak dowiedzieliśmy się na miejscu zdarzenia, życia dziecka nie udało się uratować i LPR odleciał już z miejsca zdarzenia. O życie matki walczą medycy z gorlickiego szpitala.
- Jej stan ocenia się jako ciężki, ale stabilny - podaje Marian Świerz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Gorlicach.
W Zagórzanach są śledczy z gorlickiej Komendy Powiatowej Policji. Pracują pod nadzorem prokuratora.
- Czynności trwają na miejscu zdarzenia i będą trwały na pewno do późnego wieczora. Na razie nie jesteśmy w stanie udzielić nawet wstępnych informacji. Podamy je po zakończeniu działań – podaje Sławomir Korbelak, zastępca prokuratora Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.
AKTUALIZACJA godz. 20.07
Jak podaje prokurator Sławomir Korbelak, śledczy są na bardzo wstępnym etapie analizy zdarzeń tragedii, do której doszło w Zagórzanach. To jednak może się szybko zmienić.
Odpowiedź na szereg pytań mogą dać choćby wstępne czynności, które prokurator przeprowadzi z udziałem matki zmarłego dziecka. Przed południem o jej życie walczyli gorliccy lekarze. Stan 40-latki się poprawia, a od medyków zależeć będzie, kiedy zostanie przesłuchana. Kluczowym wydaje się też wynik zarządzonej już sekcji zwłok czteroletniej dziewczynki.
- Teraz możemy powiedzieć tylko tyle, że zaniepokojony brakiem kontaktu z 40-latką, członek rodziny, udał się do jej domu. Gdy nie mógł wejść do środka, wezwał służby ratunkowe. Strażacy siłą weszli do domu i natychmiast podjęli reanimację nieprzytomnego 4-letniego dziecka - podaje prokurator Korbelak.
Następnie akcję ratunkową przejęła załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo iż reanimacja trwała kilkadziesiąt minut, dziecka nie udało się uratować.
Bez kontaktu była już 40-letnia kobieta, która miała na ciele rany cięte. Gdyby nie interwencja członka rodziny, pewnie by się wykrwawiła. Ostatecznie została zabrana do szpitala w Gorlicach.
- Na tę chwilę nie znamy przyczyny śmierci dziecka. Rozważanych jest kilka wersji śledczych - podaje Sławomir Korbelak.
