https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny finał roku na Sądecczyźnie

Stanisław Śmierciak
Wypadek w Łomnicy-Zdroju  był wielkim wyzwaniem dla służb ratowniczych
Wypadek w Łomnicy-Zdroju był wielkim wyzwaniem dla służb ratowniczych Stanisław Śmierciak
W sylwestrowy wieczór w podsądeckim Rytrze pociąg dosłownie rozciął na pół mężczyznę idącego torami. - Do dramatu doszło w miejscu, gdzie dotrzeć można tylko pieszo - relacjonuje Elżbieta Gargas-Michalik, rzeczniczka nowosądeckiej policji.

Maszynista był trzeźwy. Próbował wyhamować, gdy tylko zauważył człowieka na torach, włączył sygnał dźwiękowy, ale nie udało mu się zapobiec tragedii. Policja usiłuje zidentyfikować ofiarę wypadku, bo mężczyzna, którego wiek można oszacować na około 60-65 lat, nie miał przy sobie dokumentów pozwalających na ustalenie jego tożsamości.

Na tym jednym dramacie nie skończył się niestety sylwestrowy dyżur strażaków. - Od godziny drugiej w nocy w Łęce gasili pożar drewnianego domu. Akcja była bardzo trudna i nerwowa, bo nie wiedzieliśmy, czy w budynku są ludzie - mówi brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu.

Kilka godzin później straż i pogotowie wezwano do groźnego wypadku w Łomnicy-Zdroju. Mitsubishi colt wypadł z drogi, spadł ze skarpy i wywrócił się. We wraku auta była uwięziona ciężko ranna, nieprzytomna kobieta. Na szczęście udało się ją uratować Jak mówi inspektor Henryk Koziała, zastępca komendanta nowosądeckiej policji, który nadzorował służbę mundurowych w sylwestra, w Łomnicy doszło do podobnego wypadku jak w Wojnarowej.

- Tam na łuku drogi, w ciemnościach nocy, volkswagen polo wypadł z jezdni, runął ze skarpy do rzeki i wywrócił się - opowiada Koział. - W aucie było pięć osób. Nieprzytomny, ciężko ranny kierowca tkwił uwięziony we wraku i zanurzony w wodzie.

Mróz był tak siarczysty, że po kilku minutach przestały świecić latarki ratowników. W trudnych warunkach i w ciemności medycy usiłowali utrzymać człowieka przy życiu. Na miejscu były cztery karetki i tyleż jednostek straży. Gdy strażacy zdołali wyciąć kierowcę z wraku, jeszcze przez godzinę trwała jego reanimacja.

Niestety 41-latek z Wyskitnej nie przeżył. Stan 17-letniej dziewczyny z Jankowej i 29-letniego mieszkańca Wojnarowej był krytyczny. Pozostała dwójka pasażerów - mieszkańców Wojnarowej w wieku 20 i 26 lat - wyszła z opresji bez poważniejszych obrażeń.

- Jeden z ostatnich wyjazdów straży w 2009 roku był połączeniem akcji ratownictwa drogowego z akcją gaśniczą - relacjonuje brygadier Paweł Motyka. - W Gostwicy zaczął płonąć fiat 126p, który w nocy wpadł do rzeki płynącej nieopodal drogi. Akcja jednostek strażackich z Nowego Sącza i druhów ochotników ze Stadeł trwała niemal dwie godziny. Na szczęście nikt nie ucierpiał.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska