FLESZ - Zbliża się lipcowa fala upałów

Poniedziałek (5 lipca) około godz. 23.20. Kierujący samochodem osobowym 23-latek, przejeżdżając przez podkrakowską Modlnicę, wypadł z drogi i wjechał w palety ażurowe, gdzie prowadzone są prace drogowe. Mężczyzna wyszedł z auta i poszedł przez drogową łącznicę. Chwilę później został potrącony przez samochód ciężarowy. Poszkodowany mimo reanimacji zmarł.
28 czerwca w Krakowie przy ulicy Igołomskiej na skrzyżowaniu z węzłem z S7 samochód ciężarowy zderzył się z zamiatarką MPO. Kierowca drugiego z pojazdów w stanie ciężkim trafił do szpitala. Tam zmarł.
To dwa z dziewięciu tragicznych wypadków, do których doszło od początku wakacji na małopolskich drogach.
Gapiostwo i zły stan zdrowia
Zdaniem Sebastiana Glenia, rzecznika małopolskiej policji do tak dużej liczby śmiertelnych wypadków przyczynia się m.in. gapiostwo kierowców i czasem kiepski stan zdrowia, w jakim się znajdują podczas jazdy.
- Nie chodzi nawet o osoby pod wpływem alkoholu, które stanowią największe zagrożenie na drogach. Często spotykamy się z sytuacją, że za kierownicę wsiada osoba, która czuje się słabo, albo jest niewyspana. To może spowodować zasłabnięcie, albo spóźnioną reakcję na zagrożenie. Do tego dochodzi gapiostwo, które widać choćby po tym, że po zderzeniu się dwóch aut następne pojazdy wjeżdżają na siebie, bo ktoś się zamyślił lub używał telefonu podczas jazdy - wyjaśnia Sebastian Gleń.
Zaostrzenie kar dla pijanych kierowców
Do drogowych tragedii dochodzi też przez kierowców będących pod wpływem alkoholu. W sobotę pijany mężczyzna spowodował wypadek na drodze w Stalowej Woli, w którym zginęli rodzice trójki dzieci.
Obecnie za spowodowanie kolizji samochodowej po pijanemu, bez ofiar śmiertelnych, kierowcy grozi do 4,5 roku więzienia, zakaz prowadzenia pojazdów od 3 do 15 lat oraz grzywna od 10 do 60 tys. zł. Z kolei za spowodowanie wypadku, w którym ktoś został ranny lub zginął, pijanemu kierowcy grozi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów oraz kara finansowa do 60 tys. zł.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział we wtorek radykalne zaostrzenie kar dla pijanych kierowców. To pokłosie sobotniej tragedii w Stalowej Woli. Zdaniem szefa rządu sprawcy wypadków będący pod wpływem alkoholu mają nie tylko otrzymywać surowe kary, ale także płacić poszkodowanym oraz ich rodzinom.
Surowe kary nie są skuteczne?
Marek Sowa, poseł PO z Krakowa uważa, że zaostrzenie kar dla pijanych kierowców nie jest drogą do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
- Już teraz kary są surowe i mimo to tragiczne wypadki zdarzają się często. Trzeba zmienić mentalność i sposób myślenia kierowców. W społeczeństwie musi być całkowity brak tolerancji dla osób, które prowadzą auto po wypiciu alkoholu. Jednym ze sposobów na wyeliminowanie tej patologii jest każdorazowe sprawdzanie trzeźwości kierowców podczas kontroli drogowej. Im częściej takie akcje będą organizowane tym lepiej - mówi Marek Sowa.
Trzeba rozważyć zaostrzenie kar
Z kolei Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS uważa, że zaostrzenie kar trzeba wziąć pod uwagę. - Rozważyć trzeba nawet czy w momencie, jak kierowca spowoduje wypadek samochodowy nie należy uznać takiego czynu, jako usiłowanie zabójstwa - mówi poseł z Sądecczyzny.
Poseł zauważa jednak, że trzeba rozróżnić pijanego kierowcę, który ma we krwi kilka promili alkoholu od osoby, która np. wypiła piwo po treningu i wsiadła za kółko. - Niezależnie jednak od tego, ile kto wypił, prawo powinno być tak skonstruowane, aby każda osoba miała świadomość, że nie opłaca się jeździć autem, będąc pod wpływem alkoholu - dodaje poseł Mularczyk.
Tarnów. Tragiczny finał policyjnego pościgu w Lasku Lipie. U...