- Jesteśmy zadowoleni z realizacji planu, gratulacje dla chłopaków - mówi Tomasz Tułacz, trener Puszczy. - Może nie weszliśmy za dobrze w mecz, rywal miał jedną bardzo dobrą sytuację, a potem umieliśmy swoje atuty wykorzystać. W przerwie reprezentacyjnej zwracaliśmy uwagę na to, by skorzystać z tego, co jest naszą mocna stroną. Należą się chłopakom ciepłe słowa i takie z mojej strony padają. Bardzo bym sobie tego życzył, by to była Puszcza z zeszłego sezonu. Cieszy mnie, że Revenco był już na ławce, Kidrić wszedł na boisko po roku. Dla naszego klubu strata 7 zawodników przez kontuzje w tym sezonie to była duża strata.
Tułacz zwrócił uwagę na fakt, że choć nie było Romana Jakuby i Artura Craciuna, to nie było tego widać.
- Zostali godnie zastąpieni – mówi szkoleniowiec. - Myślę, że to jest nasz powrót do Puszczy nieprzyjemnej dla rywali, punktującej, chciałbym, byśmy to utrzymali na nie tylko w pojedynczym meczu, ale by ta końcówka sezonu wyglądała tak, żebyśmy mieli szansę na utrzymanie.
Ustawienie na nowo obrony, po wyrwie dotyczącej dwóch podstawowych zawodników nie było wcale takie łatwe.
- Zawsze jest to trudne – mówi Tułacz. - Ale zawsze mocno wierzę w zawodników, którzy czekają na swoją szansę. Drużyna to nie tylko 11 piłkarzy, ale 23 w naszym przypadku. Ci, którzy wystąpili z Widzewem zagrali dobrze i spowodowali ból głowy trenera, by nie wiedział, co ma zrobić w następnym meczu. Najważniejsze, że wróciła pozytywna energia, to DNA Puszczy. Dlatego w minionym sezonie zostaliśmy w tej lidze, bo tak się właśnie prezentowaliśmy. Chcemy być takim rywalem w dalszym ciągu, wtedy mamy szansę walczyć o cel, który nam przyświeca.
Daniel Myśliwiec (trener Widzewa): - Po dobrym początku i wykreowaniu trzech bardzo dobrych sytuacji ten mecz nie ma prawa się tak potoczyć. W takich spotkaniach najważniejsza jest kontrola siebie, swoich zachowań. Jeżeli twoim zdaniem ktoś popełni błąd, to od ciebie zależy, jak zareagujesz, a my zadziałaliśmy źle. Nawet mimo straty bramki powinniśmy zachować kulturę gry. Ulegliśmy presji dynamiki meczu, wymknął się nam spod kontroli. Mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy pozwoliliśmy sobie na utratę kontroli nad sobą. Nie zamierzam komentować pracy sędziów. Zrobiliśmy wystarczająco dużo by wykreować sytuacje i wystarczając dużo, by stracić kontrolę. Plan był taki, by uwypuklić dwa elementy - ustawienie bocznych obrońców, by podania były krótkie, szybkie, kluczowe było też wbieganie za linię obrony. Chodziło o to, by robić konsekwentnie to, co w I połowie, bo były z naszej strony okazje.
