A zatem piękne zwycięstwo. Piękne słowa usłyszeliśmy też od Jarosława Kaczyńskiego: „Duch jest silniejszy od ciała”. Co prawda wypowiedziany łamiącym się głosem meldunek „Panie prezydencie, melduję wykonanie zadania” jak na jasny przekaz polityczny w obliczu wyborczego zwycięstwa brzmiały bardziej poetycko niż politycznie, ale weźmy pod uwagę rodzinne uwarunkowania tego polityka i nie dzielmy włosa na czworo. Takie widać już są te nasze polskie imponderabilia, że polityka i ekonomia muszą mieszać się z poezją. Przywołajmy zatem słowa poety: „Klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią lud wołał o czyny”. Wołał od dawna, od lat, ale podczas kampanii wyborczej rosnące ambicje Polaków jeszcze dodatkowo zostały pobudzone i zradykalizowane. Kandydaci na posłów, a przede wszystkim liderzy partyjni, gotowi byli obiecywać złote góry - obiecali je i dostali od Polaków jednoznaczną odpowiedź: zgoda!
Zgoda, ale na co? Na to, żeby Platformę odsunąć od władzy - bez wątpienia. Zgoda na to, żeby PiS wygrał wybory - z pewnością. Na to, żeby Beata Szydło stanęła na czele rządu - na pewno. Może nawet zgoda na to, żeby prawica pod wodzą Kaczyńskiego tworzyła samodzielny rząd. Ale przecież to nie koniec. To dopiero początek. Jestem być może ciasnym materialistą - niegodnym słuchania pięknych słów o triumfie ducha - ale sądzę, że naród przede wszystkim dał zgodę na to, żeby co miesiąc dostawać obiecane 500 zł na dziecko, żeby wiek emerytalny był niższy, a cena metra mieszkania zmniejszyła się do 2550-3000 zł. Naród dał zgodę, żeby gospodarka rozkwitła i przyniosła Polakom upragnione bogactwo, najlepiej duże, pod wpływem obiecanego przez Kaczyńskiego półtora biliona złotych (swoją drogą: ile to jest ten bilion?). Drugim znaczącym wydarzeniem jest klęska lewicy. Nie będzie więc prawdopodobnie w Sejmie Leszka Millera, ani czarującej Barbary Nowackiej, ani - niestety - nieskażonej pierworodnym grzechem leninizmu partii Razem. Nie będzie lewicy nominalnie, ale mam nadzieję, że obrońców ludzi pracy nie zabraknie. To pewien ważny znak czasu.
A czas ani chwili nie czeka. Już od dziś właściwie zaczyna się ciąg dalszy tej zajadłej kampanii wyborczej. Kaczyński jasno stwierdził, że skończył się karnawał i przyszedł czas na ciężką pracę. „Będziemy ciężko pracować, a Polska niech się bawi” - mówił w zeszłym tygodniu. Szkoda, że w jego wczorajszej wypowiedzi nie dosłuchałem się słów: „czekajcie na przelewy z banku”. Nie było ich, ale przecież obiecany zysk nadejdzie?
A ile to jest ten bilion? To jedynka z 12 zerami. Przy różnych miarach dla określenia biliona stosuje się przedrostek tera (terawaty, terabajty). Wiem, że jeśli zjednoczona prawica wygrała tak wysoko, to tera będzie się działo!