Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed 10 laty. W 2003 r. Witold K. jako o. Maksymilian został przeorem oo kamedułów w podkrakowskich Bielanach. Dzięki swoim zdolnościom szybko zaczął dysponować olbrzymimi sumami, które pozyskiwał od bogatych sponsorów i z Unii Europejskiej. Fundusze przeznaczano na remont klasztornych murów, cele zakonników, dbanie o kondycję finansową zakonu oraz na pomoc innym zgromadzeniom zakonnym, głównie żeńskim. Jednak po głośnym włamaniu i kradzieży starodrunków z klasztoru bliżej przyglądnięto się osobie przeora. W 2005 r. został oskarżony o przywłaszczenie figury Jezusa Frasobliwego i zakonnych mebli. Od tego zarzutu były przeor został jednak prawomocne oczyszczony.
Cały czas odpowiada za zagarnięcie 110 tys. zł z zakonnych pieniędzy. Były zakonnik broni się, że przekazał je znajomej lekarce Małgorzacie L. Jak sam mówił zrobił to, by wyrazić wdzięczność za jej opiekę nad chorymi zakonnikami. Sprawa jest o tyle nietypowa, że w środowisku zakonnym mniej opierano się na dokumentach, bardziej na wzajemnym zaufaniu i pewnej tradycji. Dlatego zachowały się tylko wyciągi bankowe, z których wynika, że Witold K. pobrał z konta zakonnego w trzech transzach 110 tys. zł. Nie ma jednak potwierdzenia, że pożyczone pieniądze zwrócono. Tak twierdzi sam oskarżony i mówi, że odzyskane od lekarki sumy wydał od razu na bieżące prace przy remoncie klasztoru.
Sąd teraz skrupulatnie wyjaśnia czy 110 tys. zł przekazane lekarce były darowizną, czy tylko pożyczką dla pani ordynator ze szpitala. Lekarka faktycznie prosiła inne osoby, by jej pożyczyły pieniądze, właśnie na uregulowanie 110 tys. zł długu wobec klasztoru kamedułów. Tych świadków trzeba przesłuchać.
Co istotne Witold K. przekazywał lekarce pieniądze przez pośredników. Wszystko odbyło się jawnie, bez ukrywania tego faktu przed kimkolwiek. To też może świadczyć o intencjach o. Maksymiliana. Są też wyjaśnia, czy Witold K. jako przeor, po uzyskaniu zgody swoich władz zwierzchnich, mógł dysponować kwotami rzędu 110 tys. zł.
Nie ma tu jednoznacznych wytycznych, czy taka zgoda władz mogła być udzielona ustnie (tak twierdzi sam oskarżony), czy też musiała być na piśmie. I czy do jej wydania mogło dojść już po wydatkowaniu wspomnianych sum. Dlatego konieczne jest przesłuchanie innych zakonników, w tym obecnego przeora i duchownych z Włoch.