Do wypadku doszło w piątek na ulicy Mickiewicza w centrum Tuchowa. Strażacki samochód-drabina (ochotnicy z Tuchowa otrzymali go z komendy miejskiej PSP w Tarnowie) nie jechał na sygnale i nie spieszył się do pożaru, ale odbywał cotygodniową jazdę kontrolną.
Pokaźnych rozmiarów auto zjeżdżając z wiaduktu kolejowego (od strony Gromnika), najechało na osobowe subaru, które zatrzymało się przed pasami, aby przepuścić pieszych.
- Samochodem jechał nasz doświadczony kierowca, który tym jelczem już wcześniej odbywał przejazdy kontrolne. Winę wziął na siebie, choć obecni na miejscu policjanci nie ukarali go w piątek mandatem - mówi Łukasz Giemza, prezes jednostki OSP w Tuchowie.
Jak dodaje, przyczyny zderzenia są wciąż ustalane. - Ślady na asfalcie ewidentnie wskazują jednak na to, że ostro hamował. Stłuczki nie udało mu się jednak uniknąć. Może dlatego, że jezdnia była zasypana piaskiem i ziemią, przez co droga hamowania dodatkowo się wydłużyła - mówi Łukasz Giemza, prezes jednostki OSP w Tuchowie.
Samochodem osobowym podróżowała kobieta z dzieckiem. Kierująca uskarżała się na swój stan zdrowia, dlatego została przewieziona karetką pogotowia na SOR w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie.
Subaru zostało mocno uszkodzone, w przeciwieństwie do strażackiego jelcza. Pojazd jeszcze tego samego dnia wieczorem dołączył do innych wozów strażackich w tuchowskiej remizie, aby ochotnicy - w razie potrzeby - mogli skorzystać z niego przy gaszeniu pożaru.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!