https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko wiatr hula na dawnych przejściach granicznych

Piotr Odorczuk
Nieczynne przejście w Chyżnem jest już mocno zaniedbane. Po obu stronach granicy brakuje pomysłów na wykorzystanie pustych budynków
Nieczynne przejście w Chyżnem jest już mocno zaniedbane. Po obu stronach granicy brakuje pomysłów na wykorzystanie pustych budynków Piotr Odorczuk
W niedzielę mija rok, odkąd Polska jest w Schengen. Mieszkańcy: Dobrze, że nie ma kolejek na granicy. Zardzewiałe kikuty szlabanów, porośnięte mchem i trawą betonowe kloce osłonięte wiatami z blachy falistej. Dookoła walają się śmieci. Tak właśnie wyglądają dawne przejścia graniczne ze Słowacją dokładnie w rok po tym, jak straciły rację bytu.

21 grudnia 2007 roku Polska przystąpiła do układu Schengen. Zapytaliśmy po obu stronach dawnej granicy, co się zmieniło przez ten rok.

Pogranicznicy w ciężkich wojskowych kurtkach grzeją się w służbowej terenówce. Wysiadają
co chwila i wypatrują przez lornetkę liniowego autobusu z Nicei do Krakowa. - Czekamy tylko
na niego - mówi jeden z nich. - Chcemy sprawdzić, czy nie podróżują nim osoby poszukiwane
- wyjaśnia.

Odkąd Straż Graniczna nie musi już wystawać na przejściach, jej działania wyglądają zupełnie inaczej. Ta formacja najbardzej zyskała na akcesie Polski do układu z Schengen.

Pogranicznicy, którzy wcześniej byli zajęci obsługą ruchu osobowego na przejściach granicznych, teraz przeprowadzają tylko wyrywkowe kontrole. Zdaniem majora Marka Jarosińskiego, rzecznika prasowego karpackiego oddziału Straży Granicznej, takie działania są dużo skuteczniejsze.

- Często ujawniamy przestępstwa przemytnicze w głębi Polski, nawet dość daleko od granicy - mówi major Jarosiński.

Mieszkańcy pogranicza twierdzą, że przystąpienie Polski do układu z Schengen nie spowodowało rewolucji w ich życiu. - Na pewno plusem jest brak kolejek do granicy - mówi Józef Talapka
z leżącej tuż przy granicy ze Słowacją Jabłonki.

Podobnie skutki układu z Schengen oceniają nasi południowi sąsiedzi. Miro Slovak, mieszkaniec leżącej po słowackiej stronie Trsteny, uśmiecha się szeroko. - To faktycznie duże ułatwienie, ruch jest płynny - mówi Slovak.

- Poza tym nikt nie może dzisiaj podejść do mojego samochodu i zapytać, co mam w bagażniku.
"A co ci do tego?"- tak mu odpowiem.

Anna Zbojova, która prowadzi sklep w Vitanovej, i jej syn Marek, pomagający jej w interesie, twierdzą, że po wejściu obu krajów do Schengen niewiele się zmieniło. Na ten temat zdanie ma też wyrobione Ryszard Bajo, Słowak, który niedawno otworzył sklep z alkoholem przy dawnym przejściu granicznym w Chyżnem. Całkiem nieźle mówi po polsku.

Błyskawicznie przelicza korony na złotówki czy euro. Palce szybko przeskakują po klawiszach kalkulatora.

- Schengen? - odrywa się od swoich obliczeń i pyta zdziwiony.

- Co z tego, że celnicy nie stoją na granicy? Teraz ustawiają się tuż za nią. Przetrząsają ciężarówki
i autobusy. Wasi to nawet osobówki potrafią zatrzymać. Według mnie nic się zmieniło, bo klienci jak kupowali, tak kupują. Może tylko troszkę mniej ostatnio. Pewnie dlatego, że złotówka osłabła
- wyrokuje i łobuzersko przechyla czapkę z daszkiem na bok.

Jego zdaniem, Schengen nic nie zmieniło - dzisiaj po prostu samochody nie muszą się zatrzymywać na przejściu. Co ma być w budynkach służących dawniej celnikom w Chyżnem, Bajo nie wie. I - jak szczerze wyznaje - niewiele go to obchodzi.

Budynki pograniczników w Chyżnem leżą po słowackiej stronie. Podobnie jest na byłym przejściu granicznym Chochołów - Sucha Hora. Wyglądają jak opuszczona przed co najmniej dziesięciu laty stacja benzynowa. Szyby pokryte są kurzem, a wszystko dookoła rdzą.

- Sam tutaj jestem - mówi 18-letni Rafał, który akurat sprząta wnętrze budynku. Dorabia, dojeżdżając codziennie 30 kilometrów na rowerze - Co tu ma być, nie wiem. Ja tu tylko dziury
w ścianie łatam - mówi.

W dokładnie takim samym stanie są budynki po polskiej stronie granicy. Leżą odłogiem i marnieją, bo władze nie mają żadnego pomysłu na ich sensowne wykorzystanie.

Budynki na granicy polsko-słowackiej pokrywają się kurzem i rdzą

Przed przystąpieniem do strefy Schengen za polskie budynki na słowackiej granicy odpowiadał wojewoda małopolski.

- Obecnie wojewoda nie zarządza żadnym z tych budynków - tłumaczy Małgorzata Woźniak, rzecznika prasowa wojewody. - W ciągu roku przekazał wszystkie budynki samorządom lub lokalnym władzom niższego szczebla.

Przejście w Łysej Polanie dostał w spadku po pogranicznikach Tatrzański Park Narodowy.
W budynku po pogranicznikach w Szlachtowej miał powstać oddział Muzeum Pienińskiego, jednak
na razie do tego nie doszło.

Nie wypaliły również plany utworzenia centrum informacji turystycznej w Winiarczykówce na Orawie. Na pozostałych przejściach też niewiele się dzieje. Być może zostaną wynajęte pod sklepiki. Jeden działa już w Muszynce.

- Niespecjalnie mnie interesuje, co się z tymi budynkami stanie - mówi tuż przy dawnym przejściu
w Chyżnem Łukasz Kucharski z Wrocławia. - Cieszy mnie, że mogę wjechać na narty, nie zatrzymując się na granicy - dodaje.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
Togo
Te budynki po prostu powinny zostać rozebrane - proste to i nie skomplikowane! To są stare i brzydkie konstrukcje które tylko szpecą okolicę!

Wybrane dla Ciebie

Powołano zespół do przygotowania urzędu do funkcjonowania w czasie wojny

Powołano zespół do przygotowania urzędu do funkcjonowania w czasie wojny

„Szlak Dolinek Jurajskich na raty” – PTTK zaprasza na weekendową wycieczkę

NASZ PATRONAT
„Szlak Dolinek Jurajskich na raty” – PTTK zaprasza na weekendową wycieczkę

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska