Tymbark ma dwie nitki kanalizacji, obie dziurawe jak sito. Pierwsza - kilometrowa pochodząca z lat 60. jest w fatalnym stanie. Miesięcznie odprowadza ok. 100 m sześc. ścieków, a przy intensywnych opadach nawet 2400 m. Druga, półtorakilometrowa, przy suszy oddaje do oczyszczalni 120 m sześc., a w deszczowe dni - 500.
Nowy Sącz: ludzie chcą drzew na cmentarzach
Woda opadowa wnika przez dziury do kanału i wędruje wraz z nieczystościami do oczyszczalni fabryki soków, gdzie czyni spustoszenia. Największym problemem sygnalizowanym przez zakład przetwórczy Tymbark SA jest niszczenie tzw. złoża biologicznego w oczyszczalni. Do unieszkodliwiania ścieków wykorzystywane są bakterie, które mogą przeżyć jedynie w ciepłej wodzie, a woda opadowa dostająca się do kanałów ma niską temperaturę - ok. 7 stopni. To za mało dla mikroorganizmów. Aby nie zginęły, zakład musi podgrzewać wodę ponosząc dodatkowe koszty utrzymania swojej oczyszczalni.
- W minionych latach zupełnie zapomniano o tej kanalizacji - wyjaśnia wójt Nowak. - Zakład Tymbark wielokrotnie nas upominał, więc musimy działać szybko. Mamy ultimatum: albo do końca roku uporamy się z problemem, albo zapłacimy jak za przysłowiowe woły. Na początek wynajęto firmę, która dokona oględzin podziurawionej kanalizacji i w miarę możliwości naprawi wadliwe odcinki. Za torami już rozpoczęto budowę nowego odcinka kolektora za 200 tys. zł. Ale to za mało. Brakuje ponad 300 tys. Nowak rozpaczliwie szuka pieniędzy.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy