Wchodzący w życie pakiet ustaw przewiduje nie tylko uprawnienia kombatanckie dla upowców, ale także odpowiedzialność karną dla osób (także cudzoziemców), krytykujących bądź lekceważących ich walkę.
Nowe prawo ma w założeniu umacniać antysowieckie i antyrosyjskie nastroje na Ukrainie. Inicjatorzy zapewniają, że nie jest wymierzone przeciw Polsce i Polakom. Z pewnością jednak nie przysłuży się naszej współpracy, skoro ma chronić pamięć o takich "bohaterach" walk o niepodległość Ukrainy, jak np. Dmytro Klaczkiwski (pseud. Kłym Sawur). Dowódca UPA na Wołyniu, bezpośrednio odpowiedzialny za masowe mordy na polskiej ludności, zginął w 1945 roku walcząc z NKWD. Pomniki Kłyma Sawura stoją dziś w kilku miastach zachodniej Ukrainy, sławiąc głównie jego udział w antysowieckiej partyzantce. Jeśli teraz ktoś zechce skorzystać z ustawowych zapisów i ukarać obywateli naszego kraju za nazwanie go zbrodniarzem, to wyrządzi więcej szkody stosunkom polsko-ukraińskim niż cała propaganda Kremla.
Inicjatorem przyjęcia prawa gloryfikującego UPA był Jurij Szuchewycz, syn jej dowódcy. Co ciekawe, ten sam pakiet ustaw, podpisany przez prezydenta Poroszenkę, zakazuje propagowania ideologii komunistycznej i nazistowskiej oraz ich symboli. Jak w tej sytuacji potraktować Romana Szuchewycza, który przed objęciem dowództwa w UPA współtworzył z nazistowskimi Niemcami ukraiński batalion Nachtigall i policję? Tego nie wyjaśniają władze w Kijowie, które paragrafami próbują opisać skomplikowaną historię.
Niełatwa ta nasza przyjaźń, oby przetrwała nową politykę historyczną sąsiada.