Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ul. Józefa w Krakowie

Redakcja
Andrzej Banaś
To wyjątek na mapie Krakowa. Zamiast fastfoodów, banków i wszechobecnej tandety, królują tu galerie z rękodziełem i nastrojowe kawiarenki. Ale niedługo może się to zmienić, bo już planują tu kolejny hotel - pisze Katarzyna Janiszewska

Wisła - Lechia 0:1: Wiślacy przegrywają w koszmarnym stylu

Szanowna wycieczko, proszę zapiąć pasy! Zaczynamy eskapadę ulicą Józefa. W ciągu wieków miała różne nazwy: Sukienników, Szeroka, Żydowska. Była jedyną bramą wjazdową do miasta żydowskiego. Na rogu ul. Krakowskiej widzimy kamienicę Wojewodzińską. To tu w 1773 r. zatrzymał się cesarz Józef II, odbywający podróż po zagrabionych ziemiach. I wtedy właśnie na jego cześć zmieniono nazwę ulicy.

Art Factory

Idźmy dalej. Pod dziewiątką, na fotelu, zwinięta w kłębek śpi spokojnie Hati, owczarek haski. Nawet jej oko nie mrugnie, zupełnie jej nie przeszkadzają kolejni klienci odwiedzający niewielką Art Factory. Specjalność zakładu: emaliowane naczynia i biżuteria. Wszystko jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, bo robione ręcznie.

- Przychodzą do nas ludzie, którzy szukają rzeczy niebanalnych - podkreśla Katarzyna Koźlik. - Panuje tu artystyczny klimat. Ale nie ma zadęcia, jak w wielkich galeriach, do których człowiek boi się wejść. Jest klimatycznie, nawet czas płynie inaczej. Nikomu się nie spieszy, nikt nie biega. Wszyscy się tu znamy, żyjemy jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina. Pomagamy sobie, nie ma niezdrowej konkurencji. Popołudniami wychodzimy na zewnątrz i razem popijamy kawkę czy herbatkę.

JAgamakota

Obok, w kamienicy nr 11, pochodzącej z XVII w. mieściła się szkoła parafialna przy kościele Bożego Ciała. Stała na styku żydowskiej i chrześcijańskiej części miasta. Uczniowie wymuszali na ludności różne opłaty i podarunki. Hugo Kołłątaj, rektor Akademii Krakowskiej, zakazał tych praktyk.
Pierwsze, co dziś przykuwa uwagę przechodniów, to kolorowy maluch na chodniku. Choć gdzieniegdzie toczy go rdza, stoi dumny, wymalowany w kwiaty i fantazyjne wzory.

To efekt happeningu z okazji Dnia Dziecka. Takich imprez jest na Józefa mnóstwo. Rok temu przedsiębiorcy reaktywowali święto ulicy. Każdy dokłada coś od siebie, nikt się nie wyłamuje. Organizują koncerty, eventy, przedstawienia. Za własne pieniądze wydali mapę ulicy, ulica ma swoją stronę w internecie, jest na facebooku.

- To takie państwo w państwie - śmieje się Agata Kotula z galerii JAgamakota. - Ulica jest wyjątkowa, niszowa. Nie ma tu skarpetek w bramie i porcelanowych smoków wawelskich made in China. Nie ma całej tej tandety i kiczu, które zagościły w Rynku. Nie widać na każdym kroku banków, McDonaldów, komercji. To ostatnie takie miejsce w Krakowie. Magiczne.

Skąd pomysł na galerię? Wcale nie było pomysłu.- Po prostu stworzyliśmy to, co nam w duszy gra - przekonuje Agata. - Nigdy nie pracowałam w biurze, zawsze coś tworzyłam, wcześniej w undergroundzie.

- To nawet bardziej pracownia niż galeria - dopowiada Jacek Kowalik. - Rżniemy tu deski, pełno wtedy wszędzie kurzu, robimy świece, ludzie zaglądają nam przez ramię.

- Jesteśmy pasjonatami, wariatami - nie kryje Kotula. - Nikt normalny nie utrzymywałby czegoś, z czego nie ma zysku. Ale to nasz świat, nasze życie. Zresztą ja się do niczego innego nie nadaję - dodaje z rozbrajającą szczerością.

Galeria Sztuki Naiwnej

Leszek Macak, kolekcjoner sztuki naiwnej - tak ma napisane na wizytówce. Ale z zawodu jest prawnikiem. I choć wiele lat przepracował jako radca prawny, to sztuka nieprofesjonalna zawsze była obecna w jego życiu. Eksponaty do swojej kolekcji zbierał przez 40 lat. Dziś ma ich kilka tysięcy. 10 lat temu założył galerię.

- Pomyślałem, że dobrze by było nie tylko samemu cieszyć się tą sztuką, ale też pokazać ją innym - podkreśla starszy pan, bardzo szarmancki i elegancki. - Ja o niej mówię: sztuka bez granic. Ta galeria to jej okno na świat. Artyści, często niepełnosprawni intelektualnie, mogą dzięki niej zaistnieć nie tylko na konkursach w Domach Pomocy Społecznej.

Zanim powstała galeria był tu krawiec, a wcześniej skład opału. - Ulica wyglądała zupełnie inaczej -
wspomina Macak. - Było niespokojnie, ponuro. Teraz zupełnie się to zmieniło.

Reklama

Przez lata ulica Józefa stała się kolorowa, radosna, zaczęła żyć. Pojawiły się galerie sztuki, sklepiki z pamiątkami, nastrojowe kawiarenki.

- Czy wypiękniała? - zastanawia się Krzysztof Paluch, właściciel zakładu szyldów reklamowych. - No cóż, wielu kamienicom przydałaby się renowacja. Ale zmiany są i to maksymalne. Rozwijamy się, idziemy do przodu. Dawniej to była dzielnica strachu. Wejść tu po zmroku? Jakieś nieporozumienie. Ludzie z zewnątrz, turyści na Józefa nie przychodzili. Inna bajka, że nie było po co.

Dawniej istniało tu zaledwie parę sklepów i całe mnóstwo zakładów rzemieślniczych, usługowych: szklarz, stolarz, tapicer, wytwórnia wody gazowanej. Kilka tygodni temu swój punkt zamknął introligator. Chyba ostatni w Krakowie, w którym ręcznie zszywano książki. Powstał w 1932 r. we Lwowie. W 1946 przeniósł się na Kazimierz. Dziś na Józefa został już tylko fryzjer i zakład pana Krzysztofa.

- W 1942 r. założył go mój wujek, Władysław Kramer - opowiada. - Zaraz po szkole przyszedłem tu na praktyki i już zostałem. Zmieniła się technologia pracy. Większość prac wycinam w folii samoprzylepnej. Ale dalej niektóre szyldy maluję ręcznie. Jestem gotów założyć się o każde pieniądze, że to najdłużej działająca firma reklamowa w Krakowie - dodaje z dumą.
Galeria Persja

Pod numerem 13 ojciec Heleny Rubinstein - pionierki przemysłu kosmetycznego, "cesarzowej piękna", która wynalazła krem przeciwzmarszczkowy - miał swój sklepik z jajami i naftą. Mała Hela, jako że miała lepszą głowę do rachunków, często pomagała ojcu. Dziś jest tu Galeria Persja. Wnętrze wyłożone ręcznie tkanymi kobiercami, kilimami, dywanami. Pełno tu soczystych czerwieni, purpury, błękitów i głębokich fioletów. W przydymionym świetle tworzą kameralny nastrój.
Galerię założyła Karolina Zięba, absolwentka iranistyki, zafascynowana historią, sztuką i kulturą Wschodu. Część swojej kolekcji zebranej podczas licznych podróży postanowiła wystawić na sprzedaż.

- Chcemy popularyzować wiedzę na temat Iranu, organizujemy koncerty, wystawy - mówi Marek Szymanowicz. - Ulica Józefa ma do tego odpowiedni klimat. Jest różnorodna, specyficzna, wyjątkowa.

Dalej, pod numerem 38, stoi bożnica Wysoka z XVI w. Dziś jest w niej księgarnia. W sąsiedniej kamienicy nr 40 - tam gdzie pracownia konserwacji zabytków - mieszkał kiedyś pisarz Pinchas Szijowicz Horowitz. Wymieniać można by dalej. Ale to już koniec naszej wycieczki. Dalej uroki ul. Józefa każdy musi odkrywać sam. Póki jeszcze są.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Głosuj na najlepsze schronisko Małopolski

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska