Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziła się drugi raz

Agnieszka Nigbor-Chmura
Wiktoria Skrypak była najmniejszym dzieckiem na świecie, któremu wszczepiono zastawkę serca. W niczym nie przypomina dziewczynki sprzed roku, która męczyła się przy wchodzeniu po schodach.

Wiktoria Skrypak z Hańczowej wczoraj skończyła sześć lat. W niczym nie przypomina tej dziewczynki, dla której jeszcze rok temu wejście po schodach było jak pokonanie trasy biegu maratońskiego. Kardiochirurdzy wszczepili jej zastawkę serca. Sam profesor Janusz Skalski mówił wówczas, że nikt wcześniej na świecie nie odważył się na przeprowadzenie tak karkołomnej operacji w tak trudnej sytuacji i u tak małego dziecka.

Walkę ma wpisaną w imię

Wiktoria urodziła się 21 grudnia 2009 roku w Krynicy ze złożoną wadą rozwojową serca i przerwanym przełykiem. W drugiej dobie życia w Prokocimiu zespolono jej przełyk, a już w czwartym miesiącu życia skorygowano wady serca. - Już wtedy wiedzieliśmy, że każdy dzień będzie walką o życie naszego dziecka - mówi Iwona Skrypak, mama Wiktorii.

Gdy już wydawało się, że Wika jest na prostej do zdrowia, u dziewczynki rozwinęło się ciężkie nadciśnienie płucne. Spowodowało ono niewydolność prawej części serduszka i pięciolatka musiała przejść kolejną poważną operację. - Wiktoria większą część swojego życia spędziła w szpitalu, a my żyliśmy w ciągłym strachu, co będzie dalej. Gdy rok temu nie chciała jeść, a każdy krok zaczął stwarzać trudność, wiedzieliśmy, że czeka nas kolejna walka o jej życie - opowiada Mariusz Skrypak.

Planowany trzydniowy wyjazd na badania do Prokocimia przedłużył się do czterech miesięcy. Gdy lekarze zobaczyli wyniki badań Wiktorii, byli zdziwieni, że dziewczynka przyszła na oddział o własnych siłach. Po pierwszej operacji okazało się, że wszyta proteza tętnicy płucnej nie domykała się, a życie dziewczynki nadal jest zagrożone. Z dnia na dzień Wiktoria słabła, ale udało się pokonać trudności.

Po jej stronie był zespół kardiochirurgów Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, którzy szukali rozwiązania. Konieczne było uszczelnienie protezy tętnicy, ale konwencjonalna metoda wszczepienia zastawki była niemożliwa, bo Wiktoria nie przeżyłaby takiego zabiegu. Nie można jej było wszczepić również przez naczynia, bo u dziecka są one zbyt wąskie.

Podjęto decyzję o wykonaniu operacji na otwartej klatce piersiowej i przebiciu wolnej ściany prawej komory serca. - To było najdłuższe dwie i pół godziny w moim życiu. Z jednej strony wiedziałam, że bez tej operacji moja córka umrze. Z drugiej zdawałam sobie sprawę, iż jest tak słaba, że może jej nie przetrzymać - wspomina mama Wiktorii. - Wiedzieliśmy, że najmniejszy pacjent, któremu udało się wszczepić zastawkę, ważył 16 kilogramów. Nasza Wikusia miała pięć lat i ważyła 12 kilogramów, czyli tyle co roczne dziecko - podkreśla.

Szczęście mierzone w kilogramach

Wczoraj Wiktoria świętowała swoje szóste urodziny, ale jej rodzice stale żartują, że teraz powinna je obchodzić dwa razy w roku, bo również 31 października, kiedy urodziła się na nowo w krakowskiej klinice.

Od września dziewczynka chodzi do zerówki i choć decyzją poradni psychologiczno-pedagogicznej Wiktoria zaczęła naukę w systemie indywidualnym, gdy tylko może, chodzi do szkoły. - W szpitalu nie mogłam bawić się jak inne dzieci. Teraz mam przyjaciół i chcę z nimi spędzać czas - wtrąca Wika.

Niestety tego czasu jest ciągle zbyt mało, bo nawet katar czy kaszel wyłącza Wiktorię z zajęć w szkole. - Córka ma stale jeszcze zbyt słabą odporność, więc po każdej infekcji musi kilka dni odpocząć w domu - mówi mama Wiktorii.

Dziewczynka nie może jeszcze skakać na trampolinie czy jeździć na rowerze, ale rodzina znalazła sposób na nudę, niepogodę czy gorszy humor. W domu Skrypaków niedawno pojawił się szczeniak Alex, pupil Wiki. - Nasze życie bardzo się zmieniło. Wiktoria nie jest już uzależniona od koncentratora tlenu. Możemy wychodzić, wyjeżdżać - cieszy się pani Iwona. - Wika cały czas korzysta z rehabilitacji. Ta była konieczna i tego potrzebowała najbardziej, bo miesiące spędzone w łóżku pod respiratorem, spowodowały zanik mięśni - tłumaczy.

Lekarze od początku mówili o Wiktorii „mały rycerz” i coś w tym jest. Walkę wpisaną ma przecież w imię. - Poza tą, którą prowadzili lekarze, my walczymy stale o każde dziesięć dekagramów wagi Wiktorii. Przed operacją córka nie chciała jeść, bo jej serce było niewydolne. Dzisiaj, choć Wiktoria waży już 15,5 kilograma, nadal w grupie rówieśników jest drobna i mała - opowiada pani Iwona.

To jednak nic, najważniejsze jest to, co mówią lekarze - każdy wzrost masy ciała świadczy o tym, że serce lepiej pracuje, staje się coraz bardziej wydolne. - Wierzymy, że my najgorsze mamy już za sobą, a o złych chwilach przypominają nam tylko wizyty kontrolne - kończy Mariusz Skrypak, tata Wiktorii.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska