https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uśpione demony w Bośni znów się przebudziły?

Adam Miklasz
Miesiąc temu Bośnię i Hercegowinę zalała fala kibicowskich zamieszek, będąca wynikiem zabójstwa jednego z młodych kibiców zespołu FC Sarajewo. Kibice ze stolicy, zjednoczeni w grupie o nazwie "Horde Zla" gościli w hercegowińskim, etnicznie chorwackim Širokim Brijegu i rychło opanowali miasteczko (większość policji z Hercegowiny obstawiała w tym czasie derby Mostaru).

Niszczenie witryn sklepowych i palenie mienia publicznego nie spodobało się miejscowym i doszło do wielu ulicznych potyczek - jedna z nich skończyła się tragicznie. Miejscowe media i opinię publiczną ogarnął strach, nie ma bowiem wątpliwości, że owe bitwy uliczne nie były wynikiem jedynie sporów kibicowskich. Skutecznie usypiany przez ostatnie kilkanaście lat demon znów przemówił - walki miały ewidentnie podłoże etniczne.

Liga bośniacka to ewenement, w którego istnienie nie wierzyli na początku powstania nawet optymiści, podobnie jak mało kto wierzył w samo istnienie państwa Bośnia i Hercegowina. W 1995 roku po straszliwie krwawej wojnie domowej chorwackim, serbskim i muzułmańskim mieszkańcom terenów Bośni i Hercegowiny narzucono w amerykańskim Dayton pokój, tworząc państwo federacyjne ze stolicą w Sarajewie. Federacja składa się z dwóch części - Republiki Serbskiej oraz chorwacko-muzułmańskiej Federacji Bośni i Hercegowiny. Układ był kompromisem, który, jak to kompromis, nie zadowolił żadnej ze stron, stworzył jednak podwaliny w tworzeniu nowego państwa i pokoju w regionie.

Mieszkańcy Bośni znani są ze swej miłości do futbolu, dlatego kopać nie przestali nawet w trakcie działań wojennych. Szybko zorganizowali się Chorwaci, którzy już w 1990 roku stworzyli Piłkarskie Mistrzostwa Herceg-Bośni, czyli regionu zamieszkanego głównie przez Katolików. Swoje rozgrywki przeprowadzali również Serbowie, oraz Muzułmanie.

Po układzie w Dayton powstało państwo Bośnia i Hercegowina, siłą więc rzeczy powstał jeden spójny związek piłkarski oraz rozgrywki ligowe uznane przez FIFA i UEFA. Początkowo zarówno Chorwaci, jak i Serbowie zbojkotowali ten twór, demonstrując swój stosunek do nowopowstałego państwa. Ich wewnętrzne rozgrywki nie cieszyły się jednak popularnością, a sporym magnesem, który powoli skłaniał przedstawicieli obu narodów do współtworzenia jednolitych dla całego kraju rozgrywek ligowych była możliwość występów w europejskich pucharach.

Dlatego już w roku 1997 do Premijer Ligi przyłączyły się drużyny chorwackie. Misja całkowitego zjednoczenia kraju pod jednym szyldem ligowym została zrealizowana w roku 2002 - wtedy właśnie do rozgrywek wkroczyły drużyny z Republiki Serbskiej.

Od tego czasu minęło już siedem sezonów, a liga rok po roku stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Największe sukcesy osiągały chorwackie kluby z Hercegowiny - zwyciężały bowiem aż czterokrotnie (po dwa razy Široki Brijeg oraz Zrinjski Mostar), zespoły z Republiki Serbskiej triumfowały dwukrotnie, klubowi kojarzonemu bardziej z muzułmańską grupą etniczną (choć tak naprawdę FC Sarajewo w gronie kibiców jednoczy wszystkie trzy grupy etniczne) udało się zwyciężyć zaledwie raz.

Co jednak zaskakujące - w tych najbardziej wieloetnicznych rozgrywkach ligowych w Europie, gdzie niektórzy politycy próbowali storpedować powstanie ligi, obawiając się zachwiania stabilności tak mało stabilnego kraju, zapanował spokój, a problemy zdarzały się incydentalnie.

Najważniejszym sporem o podłożu etnicznym było z pewnością zamieszanie wobec nazwy bardzo zasłużonego stołecznego klubu Slavija. Jest to klub rdzennie serbski i podkreślający obecność Serbów w historii miasta (a zwłaszcza jego wschodnich dzielnic), dlatego któryś z nadgorliwych działaczy nieco prowokacyjnie zarejestrował zespół jako Slavija Srpske Sarajevo. Serbskie Sarajewo - ta część członu nazwy klubu wzbudziła ogromne kontrowersje, mieszkańcy stolicy protestowali i w efekcie sąd nakazał odgórnie zmianę nazwy.

Klub gra obecnie pod nazwą Slavija Istočno (wschodnie) Sarajevo. Był to jednak jeden z niewielu incydentów, dla wielu zachodnich komentatorów zakrawało wręcz na cud, że niewiele lat po krwawej wojnie domowej, kiedy wiele ran nie zostało jeszcze zabliźnionych, Chorwaci, Serbowie i Muzułmanie potrafią wspólnie bawić się piłką.

Aż do czasu wydarzeń w Širokim Brijegu i Sarajewie.

Czy dojdzie do eskalacji konfliktu? Prawdopodobnie jednak nie. Bośniaków jednoczą bowiem sukcesy drużyny narodowej, która po wyeliminowaniu Turków zagra w barażach o mundial z jedenastką Portugalii. Wybitny trener kadry bośniackiej, Miroslav Blažević (nomen omen bośniacki Chorwat) nawoływał do opamiętania wszystkich kibiców. On wie, że niespodziewanie, choć jakże zasłużone sukcesy reprezentacji, mogą połączyć zwaśnionych kibiców i zwaśnione narody. Mimo to, z pewnością wielu serbskich kibiców z Bośni będzie w barażach trzymać kciuki za Portugalię...

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska