- Nic mi o tym nie wiadomo – wyjawia napastnik Jawiszowic, beniaminka V ligi. - Przyznam, że ta informacja także i do mnie dotarła pocztą pantoflową. Sam zainteresowany dowiaduje się ostatni...
Popularny „Korczas” jest jednak snajperem „pełną gębą” i wielu trenerów, także z wyższych szczebli, chętnie widziałoby w składach swoich drużyn. Dwa lata temu, zdobyciem 20 goli został królem strzelców oświęcimskiej klasy A. - Rok później miałem nawet 30 trafień, ale to nie wystarczyło do sięgnięcia po koronę najlepszego snajpera. O sześć goli więcej ode mnie miał Przemek Janik z Bobrku, który latem dołączył do naszej drużyny – zwraca uwagę jawiszowicki snajper. - Nie chcę sobie robić planów na ten sezon, żeby nie zapeszyć. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisało.
Być może nie każdy wie, że wychowanek Rajska przygodę z futbolem zaczynał u boku Macieja Sadloka, obecnie zawodnika krakowskiej Wisły. - Do końca gimnazjum byłem uczniem klasy piłkarskiej w Dankowicach – wspomina Korczyk. - Po jego ukończeniu wielu chłopców poszło do SMS w Bielsku-Białej, ale mama powtarzała mi, że przecież przez całe życie nie będę kopał w piłkę, więc poszedłem do liceum przy OZNS W Oświęcimiu, a potem na AWF w Raciborzu. Być może dlatego nie przebiłem się na piłkarskie salony (śmiech).
W dankowickiej szkółce występował na boku pomocy. - Może dzisiaj niewielu jest w stanie uwierzyć, że - będąc chłopcem - miałem zaledwie 160 cm wzrostu – mówi z uśmiechem Adrian. - Potem mnie wyciągnęło do góry. W rodzinnym Rajsku grałem na środku pomocy, a teraz mam już wyłącznie ofensywne zadania.
W Raciborzu miał szansę przebicia się na czwartoligowe boiska. - Na drugim roku studiów przez dwa tygodnie trenowałem w tamtejszej Unii. Podszedłem do zajęć z dużą rezerwą. Powiedziałem miejscowemu trenerowi, że jestem defensywnym pomocnikiem. Po testach chciał mnie brać do składu, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja. Potem już nie interesowałem się zmianą barw klubowych – wspomina „Korczas”. - Wolałem grać w Rajsku, na poziomie klasy A, bo studiując dziennie mogłem dojeżdżać tylko na mecze.
Znakiem firmowym napastnika Jawiszowic są gole zdobyte przewrotką, a było ich już kilka. - W młodości, przy domu razem z kuzynem, wytrenowałem ten element niemal do perfekcji – mówi z uśmiechem Korczyk. - Grając w Rajsku właśnie przewrotką trafiłem do siatki Jawiszowic, a - po zmianie barw klubowych - tak samo „ukłułem” macierzystą drużynę. Może w Jawiszowicach uda mi się sięgnąć po koronę króla strzelców i posmakować choćby czwartej ligi.
Kibice jednak swoje wiedzą i - zasiadając na trybunach przed meczem - czy spotykając się na ulicach, rozmawiając o meczu i wyniku wciąż rozpoczynają takim samym hasłem. „Korczas”? A jak myślisz...