Była godzina 19.20, zmierzchało, gdy 80-letnia kobieta, mieszkanka Bednarki wszczęła alarm, że jej 60-letni syn wyszedł o godzinie 13 do lasu i do tej pory nie wrócił. Sprawa była o tyle poważna, że od początku wiadomo było iż mężczyzna leczy się nieurologiczne, a ewentualny atak choroby, w sytuacji, gdy nie ma pomocy w pobliżu, może zagrozić jego zdrowiu a nawet życiu.
Pierwsi z pomocą poszli miejscowi strażacy ochotnicy. Natychmiast wsparci zostali również przez policjantów. Poszukiwania od razu prowadzone były w szerokim zakresie, bo przecież z minuty na minutę robiło się ciemniej.
Przeczesywanie lasu koniec końców około godz. 21.20 doprowadziło poszukujących do mężczyzny.
- Był zdezorientowany, mówił, że im ciemniej, tym trudniej było mu wyjść z lasu, a gdy zapadł zmrok, nie wiedział nawet w jakim kierunku się przemieszczać, więc przysiadł na ścieżce i czekał na pomoc - mówi Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy KPP w Gorlicach.
