Katarzyna Głowacka z Chrzanowa o planowanych podwyżkach dowiedziała się od reporterów "Gazety Krakowskiej". Jest zszokowana, bo w tym roku posłała do przedszkola dwóch synów.
- Chciałam odciążyć męża, więc zatrudniłam się na pół etatu w sklepie spożywczym. Dzieci musiałam oddać do przedszkola - tłumaczy pani Katarzyna. - Już teraz zarobione przeze mnie pieniądze ledwie wystarczają na opłacenie przedszkola dla obu synków. Ta podwyżka to ogromne zaskoczenie.
Katarzyna Głowacka tłumaczy, że jej 5-letni synek Kuba ciągle bił młodszego o rok Adasia. Zależało jej, by w przedszkolu chłopcy nabrali ogłady i nauczyli się żyć z rówieśnikami. Teraz zastanawia się, czy zostawić ich w przedszkolu.
- Nawet 60 złotych miesięcznie to dla mnie dużo - twierdzi kobieta.
Przytakuje jej Katarzyna Kozikowska, matka 4-letniej Ani i 2-letniego Kuby. Dziewczynka już chodzi do przedszkola, jej braciszek miał w przyszłym roku do niej dołączyć.
- Jeśli władze nie wycofają się z podwyżki, nie będzie mnie stać na posłanie do przedszkola drugiego dziecka - tłumaczy pani Katarzyna.
Tymczasem chrzanowscy radni postanowili, że podwyżka opłaty stałej w przedszkolach samorządowych jest konieczna. Argumentowali to m.in. rosnącymi opłatami za wodę i prąd. Podkreślali, że utrzymanie placówek spoczywa tylko i wyłącznie na ich barkach. Jednomyślnie zdecydowali, że od stycznia wysokość opłaty wyniesie 9 procent minimalnego wynagrodzenia za pracę, gdy dziecko przebywa w przedszkolu do 7 godzin. Natomiast 10 procent zapłacą ci rodzice, którzy odbiorą swoją pociechę po 7 godzinach.
- Gdy uchwała rady miasta uprawomocni się, informację o podwyżce przekażę rodzicom. Obawiam się, że wielu z nich zrezygnuje - twierdzi Beata Pabian, dyrektorka Przedszkola nr 8 Chrzanowie.