Dlaczego ładna dziewczyna grzebie w ziemi?
Bo się tym interesuje. Od dziecka wiedziałam, że zostanę archeologiem.
Od piaskownicy?
Prawie. Po lekcji historii w IV klasie podstawówki wróciłam do domu i oznajmiłam to rodzicom. Pamiętam, że w podręczniku było zdjęcie archeologa przy pracy.
Co takiego ciekawego jest w tym kopaniu?
Poszukiwanie i satysfakcja ze znaleziska, szczególnie takiego, o którym sporo uczyło się tylko w teorii. Równocześnie też poznaje się różne kultury.
Najciekawsze rzeczy, jakie Pani wykopała?
Groby niszowe. Nie kopane jako dziura w ziemi, ale drążone. Było to w Pacanowie.
Raczej z grabarstwem się to miejsce nie kojarzy.
Wiem. Bardziej z Koziołkiem Matołkiem.
Ale co jest w tych grobach. Tylko szczątki?
Szkielety. To duża różnica. My znajdujemy czyściutkie, białe kości. Tam znaleźliśmy sporo garnków, miseczek i narzędzi krzemiennych z epoki kamienia łupanego.
Najcenniejszy wykopany przedmiot?
Złote wisiorki należące do kultury przeworskiej. Znalezione w okolicy Bieszczad.
I do kieszeni?
Każdy by chciał, ale etyka zawodowa sprawia, że nagłaśniamy takie znaleziska, dokumentujemy i przekazujemy do muzeum.
Podpisują, kto wykopał?
Nie, ale nie jest mi żal, bo nie o sławę tutaj chodzi.
Nie boi się Pani tych grobów i trupów?
Nie czuję lęku. Nie śnią mi się koszmary po nocach. To po prostu mój zawód.
A chorób się Pani nie boi?
Najpierw sprawdzamy, czy i jakie choroby występowały w danym miejscu. Jedne pozwalają kopać po 50 latach, a inne po dłuższym czasie.
Skąd wiadomo gdzie kopać?
Robimy "powierzchniówki". Łazimy po polach i patrzymy co na zaoranej ziemi jest. Jeśli znajdujemy np. ceramikę, warto pogłębić badania. Pomaga nam też archeologia lotnicza. Robi się zdjęcia, na których widać ciemniejsze i jaśniejsze plamy ziemi. Jeśli gleba została naruszona przez człowieka, inaczej gromadzi się w niej woda. Tam ziemia jest ciemniejsza. Ale najwięcej stanowisk archeologicznych pojawia się wtedy, gdy rolnik poszedł na pole wypasać bydło i wpadł do dziury (śmiech). W ten sposób znajdujemy np. grób czy kurhan.
Oby najpierw ktoś znalazł rolnika. I to na czas.
Oczywiście (śmiech).
Razem z krową.
Koniecznie. Ale bywa i tak, że rolnik przychodzi do muzeum i przynosi dwa rytualnie zgięte miecze.
Jak pod Grunwaldem, ale dlaczego zgięte?
Taką niektóre kultury miały tradycję.
Pracowałem kiedyś przy wykopkach. Pamiętam "plantowanie". Robota głupiego. Zrywanie po centymetrze warstwy ziemi.
To nie robota głupiego. Próbujemy osiągnąć ten sam poziom na całym stanowisku, aby zobaczyć co się rysuje z tej czarnej i jaśniejszej ziemi. A przy okazji nie pominiemy mniejszych przedmiotów.
Dlaczego nie wolno palić na wykopaliskach?
Bo bierzemy próbki ziemi do datowania i popiół z papierosa może mocno zaburzyć wyniki. Nawet o paręset lat.
Ponoć wszystko, co wykopane i tak leży w magazynach instytutów i uniwersytetów.
Nie możemy przecież tego wyrzucić na śmietnik. Muzea wszystkiego nie pomieszczą, ale przedmioty są katalogowane, opisywane, robi się z nich okazjonalne wystawy.
Archeolog musi uczyć się dłużej niż lekarz?
Nie, ale jest dużo wkuwania na pamięć. Na pewno jest to mniej odpowiedzialna praca.
Ile było osób na jedno miejsce podczas Pani egzaminu na studia?
13. Ale teraz jest jeszcze więcej.
Przecież już pewnie wszystko wykopane, to po co się tam pchają?
Jak widać nie. Pracujemy przecież na rynku w Skawinie. Znaleźliśmy tu kram i fundamenty zabudowań z XIX w. Wykopaliśmy drewniane figurki, fajki, koraliki i takie gwizdki na wodę w kształcie ptaszków. W Polsce budowane są też nowe autostrady...
Oj, nie przesadzajmy.
No dobrze, ale nawet przy planowanej inwestycji część terenu trzeba przekopać.
Czyli o pracę łatwo?
Bardzo ciężko. Co roku przybywa archeologów po studiach, a pracy nie ma dużo.
Może przyszłość to archeologia podwodna?
Faktycznie, dużo archeologów robi sobie kursy nurkowania. Można załapać się na takie badania, ale są rzadkie, bo bardzo drogie.
Można odkryć hiszpański galeon pełen złota.
Jasne. Pan Putin wyciągnął ostatnio z wody dwie starożytne amfory.
Może ochroniarze mu je tam wcześniej podłożyli.
Rok wcześniej były tam prowadzone dokładne badania i znaleziono tylko kilka skorup. No, ale to premier Rosji.
Robotnicy remontując rynek nie dokuczają?
Są bardzo mili. Czasem sztychówkę do kopania naostrzą. My to też przecież pracownicy fizyczni (śmiech).