Kacper jest pasjonatem muzyki. Od najmłodszych lat gra na akordeonie, ale gdzieś w pamięci miał opowieści o instrumencie przypominającym akordeon, na którym grało się jeszcze zanim pojawiły się akordeony.
- Od dzieciństwa w moim domu słyszałem o heligonce. Brat mojej babci był znanym heligonistą - w starych Podegrodzkich książkach dużo było wzmianek o Józefie Wilku. Urodził się i wychował w Olszanie, w domu w którym teraz ja mieszkam, a potem ożenił w Rogach - opowiada Kacper.
W czasach powojennych heligonki zastąpił akordeon. Dawał więcej możliwości, bo heligonka to instrument diatoniczny - można zagrać na niej w dwóch tonacjach. Żeby zagrać na przykład wesele z kapelą, trzeba byłoby mieć kilka instrumentów.

Kilka lat temu Kacper postanowił sprawdzić jak gra się na heligonce. Kupił w internecie jeden z najtańszych dostępnych wówczas instrumentów i tak zaczęła się wielka przygoda, choć początki nie były łatwe. Rozpoczętą naukę przerywał, aż w końcu na jego drodze pojawił się ks. Piotr Obrzut. To on motywował go do ćwiczeń sam będąc multiinstrumentalistą.
To właśnie on pomógł mu kupić pierwszy konkretny instrument, który był sprowadzony z Austrii. A Czemu z Austrii? Heligonka stała się popularna na Sądecczyźnie kiedy byliśmy pod zaborem austriackim, tak samo jak trąbka i klarnet. Te instrumenty przyszły do nas podczas zaboru austriackiego i zagościły na stałe na ziemiach sądeckich.
- Kocham muzykę tradycyjną, szczególnie z regionu Lachów Podegrodzkich. Przygotowując się do jakiegokolwiek występu szukam tych najmniej popularnych melodii. Olszana wchodzi w mateczny skład wsi Lachowskich, która oprócz Podegrodzia i innych miejscowości tworzyła tę piękną kulturę. Szukam starych nagań, oglądam stare zdjęcia, żeby zobaczyć jak się wtedy ubierano. Dużo nauczyłem się też od mojej babci, która ma 96 lat. Wiele melodii ze słuchu poznałem dzięki niej. To moja pasja. Granie na heligonce wpisuje się w to moje zainteresowanie - mówi Kacper.
Z tym instrumentem przyjaźń nie jest jednak łatwa. Żeby wykonać jakąś melodię trzeba zrozumieć zasadę grania. Wcale nie jest to łatwy orzech do zgryzienia.
- Choć ma ona podobną budowę do akordeonu, jest zupełnie inna. Składa się z strony melodycznej i basowej. Naciskając ten sam klawisz możemy wydobyć dwie wysokości dźwięku z zależności od tego w którą stronę „miechujemy” - tłumaczy Kacper.

To właśnie dlatego zagranie melodii wymaga od heligonisty również dużego zaangażowania fizycznego
- Miechem trzeba trochę poszarpać, żeby wygrać melodię. Kiedy już załapałem o co chodzi, tak się w tym zakochałem, że przestałem zupełnie grać na akordeonie. Gram tyle co jest mi potrzebne do grania w kapelach. Potrafiłem siedzieć po cztery godziny dziennie nad tym instrumentem. Zamykam się, nikt nie może mi przeszkadzać bo to jest mój czas. Dzięki temu instrumentowi czuję się spełniony i szczęśliwy - dodaje.
Opłacało się. Godziny spędzone na graniu zaowocowały wieloma sukcesami. Już pierwszy konkurs w którym wziął udział okazał się być wielkim sukcesem. Kacper był bezkonkurencyjny zdobywając pierwsze miejsce w 6. Konkursie Heligonistów Województwa Małopolskiego.
Potem słynna Druzbacka, gdzie udało się mu zdobyć Grand Prix, pierwsze miejsce w Bukowinie Tatrzańskiej oraz podczas Grand Prix Tygodnia Kultury Beskidzkiej pokazały, że Kacper nie ma konkurencji.
Dodatkowo Kacper przekazuje też wiedzę o tym instrumencie następnym pokoleniom. Ma już swoich uczniów, którzy zgłębiają tajniki gry na heligonce i mają na swoim koncie sukcesy. Dzięki niemu i jego podopiecznym pamięć o tym instrumencie nie zaginie.
