Chętnych na usługi golibrody było ostatnio tak wielu, że oczekiwanie na wizytę w lokalu wydłużyło się do 3 miesięcy.
- Z tego względu na to zrezygnowaliśmy z zapisów - mówi Mateusz "Delma" Poznański, golibroda z Buttercut. - Obsługujemy osoby prosto z kolejki, ale to sposób najbliższy korzeniom zakładów podobnych do naszego.
Choć na trwające ok. 20-30 minut strzyżenie brody w kolejce trzeba poczekać nawet 1,5 h, klientów jest wiele, a lokal zamienił się w miejsce spotkań dla facetów. Ten klimat podkreśla zresztą zasada, że we wnętrzu Buttercut mogą przebywać wyłącznie mężczyźni.
- Chodzi o to, aby wszyscy faceci, którzy nas odwiedzają mogli poczuć się luźno i oprócz strzyżenia uczestniczyć w "spotkaniu z kumplami" - tłumaczy Delma.
Golibroda walczy ze stereotypem, że broda jest modna. - Mężczyźni zawsze mieli zarost, choć niedawno na nowo zaczęto zwracać na niego uwagę w mediach czy na wybiegach - tłumaczy.
Podkreśla, że jego praca z zarostem to bardziej rzeźbienie niż ścinanie włosów z jakim ma się doczynienia u zwykłego fryzjera.
- Niewielki zarost można wyregulować i zaznaczyć w nim granice (tzw. trymerowanie), ale nawet wielka broda "drwala" wymaga pielęgnacji - mówi Delma. Dodaje, że choć u każdego mężczyzny zarost rośnie inaczej, to aby broda robiła wrażenie - golibrodę warto odwiedzać co 2-6 tygodni.
W lokalu BUTTERCUT BARBERSHOP jest 5 stanowisk do strzyżenia i pracuje w nim łącznie osiem osób.
Strzyżenie włosów kosztuje 50 zł, a brody 30 zł. Za 50 zł można także skorzystać z golenia brzytwą. Buttercut przy ul. Kupa czynny jest od poniedziałku do soboty.