Był Pan na Forum Ekonomicznym po raz pierwszy?
W ogóle po raz pierwszy byłem w Krynicy! I jestem nią zachwycony - to piękne, urokliwe miasto. Każdy przecież tak mówi. To Forum to zresztą świetna sprawa dla samego miasta - ludzie widzą, jak tu pięknie, i na pewno będą wracać, polecać je innym.
A jak Pan ocenia organizację samego Forum?
Bardzo dobrze. Z boku może wydawać się, że politycy i biznesmeni spotykają się tu i nic wielkiego z tego nie wynika. Ale takie miejsce komunikacji pomiędzy tymi grupami naprawdę jest niezwykle ważne. Powiem na swoim przykładzie: na co dzień pełnię obowiązki ambasadora i nie mam czasu wgłębiać się w tematykę ekonomiczną. A tutaj jest czas dla polityków, aby posłuchali ekspertów, przemyśleli sprawy ekonomiczne. I wyjeżdżają stąd z nowymi pomysłami. To nie znaczy, że od jutra będzie jakaś rewolucja gospodarcza. Ale w dłuższej perspektywie takie spotkania przynoszą zysk. Ja sam wiele się przez te trzy dni nauczyłem.
Czego?
Były panele między innymi o współpracy władzy z sektorem prywatnym, o szansach na lepszy rozwój, o tym jak przyciągać do Polski inwestorów, o wolnym handlu pomiędzy Europą a Stanami, o emeryturach, polityce społecznej. Na Forum w Krynicy poruszyliśmy wiele bardzo ważnych tematów i jestem przekonany, że to nie był stracony czas.
Myśli Pan, że Forum w Krynicy naprawdę ma prawo nazywać się "drugim Davos"? Nie za daleko nam do największego spotkania ekonomistów w Europie, organizowanego w tym szwajcarskim mieście?
Byłem w Davos, więc mam akurat porównanie. I powiem, że pod względem organizacji i atmosfery te dwa spotkania mogą bez problemu z sobą konkurować. Atmosfera nawet lepsza jest w Krynicy!
Premier Tusk ogłosił podczas Forum, że kryzys w Europie się kończy. Nie przedwcześnie?
Nie jestem ekonomistą, ale odnoszę wrażenie, że premier ma rację. Po rozmowach z inwestorami i obserwacjach widzę, że biznesmeni przestali się bać. Znów zaczynają inwestować, myśleć o rozwoju. A to znak, że będzie lepiej.
